Wojna w Ukrainie oczami mieszkańców tego kraju. „Jest w nas świadomość, że musimy zwyciężyć”

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Wojna w Ukrainie trwa już niemal pół roku. Od 24 lutego praktycznie codziennie na ukraińskie miasta i wsie spadają bomby. Rosyjska armia atakuje nie tylko obiekty wojskowe, ale także ludność cywilną i infrastrukturę. Jak to wygląda oczami mieszkańców Ukrainy? O tym w magazynie „Pomorze, Polska, Europa” Robert Silski rozmawiał z Margaritą Sytnik, wieloletnią dziennikarką ukraińskiej telewizji od kilku lat mieszkającą w Polsce, a od kilku miesięcy współpracują z Radiem Gdańsk.

Margarita Sytnik niedawno była na Ukrainie. Jak przyznaje, od razu po przekroczeniu granicy nie ma się wrażenia, że przebywa się w kraju ogarniętym wojną.

– Kiedy jedziesz z zachodu do Kijowa, to wojny nie widać, widać punkty kontrolne, ale kiedy już wjeżdżasz do Kijowa po trasie żytomirskiej, to widać zniszczenia armii rosyjskiej. Budynki są popalone, nawet zapach można jeszcze poczuć. Ale w tym kierunku Ukraina zdążyła już odbudować drogi i mosty. Sytuacja napięta jest na wschodzie, na południu Ukrainy, na północy też, ale Kijów żyje mniej więcej normalnie – zauważyła.

W czasie pobytu na Ukrainie Sytnik odwiedzała różne miejscowości. Zauważyła, że wojna różni się w zależności od tego, w którym regionie kraju jesteśmy.

– Na przykład w Kijowie niezbyt widać, że trwa wojna, pracują restauracje i kawiarnie, ale przypomina się o tym zawsze, kiedy słyszy się alarm powietrzny. To może być dwa, trzy razy na dobę i od razu robi się trochę strasznie. W Sumach, gdzie mieszka moja rodzina, czujesz się już mniej bezpiecznie. Niepokój powoduje po pierwsze bliskość granicy rosyjskiej, do której jest 30 kilometrów. Obwód cały czas od początku wojny jest atakowany, strzelają codziennie. Droga od Sum prowadzi do Kijowa, dlatego musi być zabezpieczona przez naszych żołnierzy. Mam też rodzinę w Charkowie, ale tam nie byłam, bo tam jest bardzo niebezpiecznie. Charków jest atakowany codziennie i tak będzie niestety do końca wojny. Tam sytuacja wygląda niezbyt wesoło, a ludzie są szczęśliwi, że się obudzili – wyjaśniła.

– Musimy walczyć do końca, bo jeżeli teraz nie zwyciężymy, to za dwa, trzy lata znów zacznie się wojna z Rosją, bo oni nas tak nie zostawią. Jeśli popatrzeć na historię, to walczymy z Rosją już prawie 300 lat. Jest w nas świadomość, że wreszcie musimy zwyciężyć – dodała.

Czy Ukraińcy nauczyli się żyć w stanie wojny? Co mieszkańcy tego kraju sądzą o działaniach swoich władz? Dlaczego Margarita zdecydowała się wrócić do ojczyzny w trakcie wojny?

Posłuchaj rozmowy:

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj