„Proszę się nie bać, mój piesek nic nie zrobi”. Agnieszka Kępka o właścicielach psów

– Największym zagrożeniem jesteśmy my psiarze, sami dla siebie. Jeden z drugim się kłóci. Ci, którzy mają małe rasy, nienawidzą tych z dużymi psami. Ciągają się po sądach i krzywo na siebie patrzą – mówiła w Radiu Gdańsk Agnieszka Kępka. Międzynarodowy sędzia kynologiczny i behawiorystka była gościem Hanny Wilczyńskiej-Toczko. Wtorkowa audycja była poświęcona konfliktom między właścicielami psów.

PROSZĘ SIĘ NIE BAĆ, ON NIC NIE ZROBI

Często można spotkać się z opinią właściciela psa, że jego pupil jest łagodny i nie zrobi nikomu krzywdy. Zdaniem Agnieszki Kępki nie można kierować się takimi słowami i trzeba zawsze zachować ostrożność. – Mnie też to spotyka, tylko ja nie umiem się opanować, żeby nie patrzeć na psie oczy. Taki przerażony pies myśli sobie: „Ja wcale nie chcę być tym liderem!”. Czytam takie znaki z przyjemnością. Są psy, które widzę z daleka i wiem, że one wchodzą w moją przestrzeń. Wtedy to my musimy mu ustąpić. Jeśli nie widzę strachu z oczu psa, to bez dyskusji schodzę z drogi i nie słucham zapewnień właściciela – mówiła Agnieszka Kępka.

ODPOWIADAMY ZA WSZYSTKO, CO ROBI NASZ PIES

– Wszyscy my, właściciele psów, odpowiadamy za wszystko, co robi nas pies. Ponosimy odpowiedzialność także za to, że na przykład pobił jajka w siatce – podkreśliła behawiorystka.

MAŁY PIES KONTRA DUŻY PIES

Agnieszka Kępka opowiadała o sytuacji kiedy na spacerze spotykają się dwa psy:  mały i duży. – Duży pies może zagarnąć mniejszego. Dlatego nasz mały maltańczyk nie może podbiec do labradora. Może dojść do tego, że maluch pomyśli, że przez pociągnięcie smyczy dajemy mu komendę: „Atakuj”. I pies, który nigdy nic złego nie zrobił, właśnie zaatakuje.

Nie powinno się też brać małego psa na ręce. – Właściciel łapie szybko psa na ręce, żeby go ochronić. Duży pies usiłuje doskoczyć do poziomu rąk, żeby powąchać kolegę. Momentalnie zniszczy nam płaszcz, podrze rajstopy, mały pies piszczy i tworzy się sytuacja konfliktowa – ostrzegała Agnieszka Kępka. Behawiorystka podkreślała, że biorąc psa na rękę, on czuje nasz strach. – Psy brane na ręce czują bijącą od nas adrenalinę. To napędza zwierzę do agresji i lęku. On się zjeży, zacznie grozić drugiemu psu. Ten odczytuje te wszystkie sygnały i dlatego wtedy z przyjaznego celu poznania się zamienić w coś bardzo niebezpiecznego.

GDY PSY SIĘ JUŻ GRYZĄ…

Niestety mimo naszych starań może dojść do walki między czworonogami. – Jeśli psy się już gryzą, a nie mamy doświadczenia, ciąganie za uszy tylko doprowadzi do tego, że jeszcze psy będą jeszcze bardziej się siebie trzymać. Jeśli nas nie będzie w pobliżu i zaczniemy się oddalać, jest szansa, że psy przestaną. Najlepszy jest strumień wody z węża ogrodowego, ale rzadko mamy taką możliwość.

Zdaniem Agnieszki Kępki, agresywne psy powinny bezwzględnie wychodzić na spacer tylko w kagańcu i na smyczy. – Jestem wrogiem kagańców, ale jeśli miałabym psa obronnego lub takiego, który po prostu lubi wdawać się w bójki, niestety musiałabym wychodzić z nim w kagańcu, a na pewno prowadziłabym go na smyczy i miała pod kontrolą. Ewentualnie można puszczać takiego zwierzaka w bezpiecznym miejscu tylko w kagańcu albo z takimi dziesięciometrowymi linkami z węzłami, żeby w razie czego stanąć na tę linkę i psa zatrzymać – radziła Agnieszka Kępka.

Posłuchaj audycji:

Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj