Uchwała krajobrazowa, która ma wyznaczać zasady umieszczania reklam, billboardów czy plakatów wyborczych, była tematem dyskusji w programie „Samorządowy Piątek”. Kilka lat Gdynia pracowała nad taką uchwałą, a Gdańsk i Sopot podobną mają już od dawna. Od tamtego czasu jest cisza i właściwie nie wiadomo, co dzieje się z tym dokumentem.
Gdyńska uchwała był gotowa w ubiegłym roku, ale wojewoda pomorski zaskarżył ją do Sądu Administracyjnego, zarzucając formalne naruszenia prawa. Wówczas Wojciech Szczurek zdecydował, nie czekając na decyzję sądu, że dokument trzeba poprawić. Radni uchylili uchwałę w całości, a władze miasta uznały, że przygotują ją całkowicie od nowa. I właśnie o to, co dzieje się z opracowywaną już siódmy rok uchwałą, Joanna Stankiewicz rozmawiała z Marcinem Wołkiem, wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gdyni z Samorządności Wojciecha Szczurka, oraz Markiem Dudzińskim, radnym Prawa i Sprawiedliwości.
– Wciąż pracujemy nad tą uchwałą po to, aby jeszcze w tym roku została uchwalona. Wojewoda nie zakwestionował samej istoty projektu tej uchwały. Co więcej, podtrzymuję stanowisko, że była ona skonstruowana poprawnie, gdyż w pierwszym etapie wojewoda opublikował ją w Dzienniku Urzędowym. Później można jedynie domniemywać, dlaczego zmienił zdanie i poddał ją w wątpliwość. Niemniej jednak pracujemy, większość zapisów, które były w poprzednim projekcie, zostaje. Nie zdecydowaliśmy się na spór sądowy, pomimo tego, że moim zdaniem byśmy go wygrali, ale trwałoby to znacznie dłużej – relacjonował Marcin Wołek.
– O tym, że wojewoda skierował do Rady Miasta Gdyni swój pakiet uwag z informacją, iż kieruje sprawę do sądu, my, radni, dowiedzieliśmy się z mediów, a nie od pani przewodniczącej, która nie zadekretowała do nas tej informacji. Mamy sześć lat pracy nad dokumentem. To nie jest jakaś wielka inwestycja czy strategia, ale dokument, który jest dość powszechny i obowiązuje w wielu miastach w Polsce. A w Gdyni wciąż takiego nie ma. To sześć lat opłacania prawników, urzędników, plastyka. A efektem jest to, że wojewoda podważa tę uchwałę i pan prezydent Łucyk nagle wycofuje się z tego projektu i mówi: „jednak trzeba ją uchylić”. Jak zatem to możliwe, że sześć lat pracy, konsultacji prawniczych, konsultacji merytorycznych kończy się tym, że przychodzą służby wojewody i mówią: „to nie tak”? A prezydent tylko stwierdza, że trzeba od nowa tę uchwałę napisać. Ktoś za to powinien ponieść konsekwencje. Ja, jako radny, czuję się mocno wprowadzony w błąd, że taki bubel został mi przedstawiony. Kolejna kwestia to to, że gdybyśmy podjęli ten spór sądowy, to uchwała do momentu jego rozstrzygnięcia mogłaby obowiązywać. Dziwi mnie to, że nawet nie podjęto tej rękawicy, że nie próbowano udowodnić, że to my mamy rację, że to nasi prawnicy zrobili dobrą robotę, tylko od razu wycofaliśmy się okrakiem. Uważam, że to jest niepoważne i że to działanie na szkodę mieszkańców – argumentował Marek Dudziński.
– Obserwując inne projekty, gdzie były batalie sądowe z wojewodami, uznaliśmy, że szybszą ścieżką będzie przeprocedowanie projektu na nowo i lepiej wprowadzić projekt dopracowany, gdzie już jesteśmy bogatsi o doświadczenia innych miast. Trzeba pamiętać, że urzędnicy i plastyk miejski nie pracują tylko i wyłącznie nad projektem uchwały krajobrazowym – tłumaczył Wołek.
– Sześć lat i nie można dopracować projektu? To może niech urzędnicy i plastyk w końcu zajmą się tymi kwestiami. Powtórzę: mieliście na to sześć lat! – ripostował Dudziński.
– Tak, i mamy nadal. Pracujemy bardzo systemowo nad tym, aby ten projekt doprowadzić do końca, ale w porozumieniu z innymi interesariuszami – kontrował radny Samorządności.
– Na razie jest tak, że gdy ktoś przyjeżdża do Gdyni to w pierwszej kolejności widzi chaos reklamowy oraz bardzo wulgarne graffiti jednego z miejskich „artystów”. Przykro mi, że pan przewodniczący uważa, że prawie siedem lat potrzeba, aby przygotować uchwałę, która będzie spełniała wszystkie wymagania. Jak to zatem możliwe, że plany zagospodarowania przestrzennego są uchwalane znacznie szybciej, szczególnie, gdy jest w tym interes dewelopera? – pytał radny PiS.
raf