Strajk pracowników Lotos Kolej. „Zarząd Grupy powinien wykazać większą aktywność”

W piątek pracownicy spółki Lotos Kolej strajkowali w obronie poprzedniego dyrektora. Zarząd Grupy Lotos nie podjął decyzji ws. jego dalszych losów. Pracownicy zapowiadają kolejne protesty. – Zauważam dystans Grupy Lotos do strajku – mówił Marek Formela w Radiu Gdańsk.
Gośćmi Wojciecha Sulecińskiego byli Ewa Lieder (Nowoczesna), Janusz Śniadek (Prawo i Sprawiedliwość), Sławomir Rybicki (Platforma Obywatelska) i Marek Formela (Sojusz Lewicy Demokratycznej).

Politycy komentowali piątkowy strajk pracowników firmy Lotos Kolej, którzy protestowali pod siedzibą Grupy Lotos. Domagali się pozostawienia na stanowisku dyrektora ds. operacyjnych Mirosława Łosińskiego i odwołania nominowanego w zeszłym roku wiceprezesa Pawła Makurata.

Po wielogodzinnych naradach zarząd Grupy Lotos nie podjął decyzji i poprosił, by dyrektor Łosiński poszedł na urlop, co miałoby pozwolić na spokojne zajęcie się sprawą. – Na to jednak nie ma zgody. Postanowił on przychodzić do pracy i w niej oczekiwać na decyzję Lotos Kolej – mówił Jan Mionskowski z Branżowego Związku Zawodowego. Protestujący pracownicy Lotos Kolej dali zarządowi czas do środy na przywrócenie do pracy dyrektora Łosińskiego. Zapowiadają ponowne protesty, które w skrajnej sytuacji mogą przybrać formę blokady szlaków kolejowych.

KONFLIKT PERSONALNY

Janusz Śniadek, poseł PiS oraz były przywódca Solidarności, w połowie stycznia spotkał się z grupą pracowników spółki Lotos Kolej. – Doskonale wiem o jakie emocje chodzi. Mówili w swoim imieniu, nie było tam związkowców. Po krótkiej rozmowie nie miałem cienia wątpliwości, że chodzi tu o konflikt personalny, że naruszono tu czyjeś interesy. Odesłałem ich, bo to kwestia kwalifikująca się do rozmów na poziomie zakładu pracy między związkami a zarządem firmy. Następnie skontaktowałem się z kolegą z Solidarności, który utwierdził mnie, że to konflikt natury personalnej, w którym do tamtego momentu nie uczestniczyły związki zawodowe.

PROTEST SOLIDARNOŚCIOWY

Ewa Lieder określiła sytuację mianem kuriozalnej. – Związki zawodowe nie bronią pracowników. Podpisało się 700 osób, ale związki zawodowe i pan poseł twierdzą, że to są rozgrywki personalne – powiedziała posłanka Nowoczesnej.

– Ja bym tego protestu nie bagatelizował, bo ma on charakter solidarnościowy. To protest w obronie jednego z prezesów firmy, który identyfikowany jest z jej sukcesami, dyrektora Łozińskiego. W jego miejsce przyszedł naukowiec, który jest specjalistą od prawa sportowego i być może byłby znakomity, ale w innym przedsiębiorstwie. W ramach dobrej zmiany rzucono do kolejnictwa specjalistę od prawa sportowego. Wyrażam podziw dla tej załogi, która w obrębie przewozów kolejowych jest w krajowej czołówce – powiedział senator PO Sławomir Rybicki.

Dodał, że pracownicy nie żądają podwyżek, tylko strajkują w obronie swojego przełożonego. – I chwała im za to, bo objaw solidarności. Mieliśmy wiele przykładów na Pomorzu, choćby w Lotosie czy w Enerdze, w których zatrudniano osoby niekompetentne.

DYSTANS GRUPY LOTOS

– Z rosnącym zdumieniem patrzę na pana senatora, bo chyba zmieniliście wyznanie jako Platforma. Przez szereg lat uważaliście, że związki zawodowe nie powinny mieć wpływu na decyzje personalne. Teraz jest odwrotnie – kontrował Janusz Śniadek. – To kwestia do rozstrzygnięcia w drodze negocjacji między podmiotami, które są uprawnione do reprezentowania pracowników.

– Wydaje mi się, że dużo większą aktywność powinien wykazać zarząd grupy Lotos. Zauważam dystans Grupy do tego co się dzieje w spółce – powiedział Marek Formela z SLD.

Politycy dyskutowali również m.in. o kontrowersjach związanych z budową drogi S6 oraz o przyszłorocznych wyborach prezydenckich w Gdańsku, w których kandydatką na następczynię Pawła Adamowicza ma być Ewa Lieder.

mro
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj