Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II i wybory 4 czerwca. Politycy o gdańskich uroczystościach

3 czerwca obchodzimy 40. rocznicę pierwszej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do ojczyzny, zaś 4 czerwca przypada 30. rocznica pierwszych, częściowo wolnych wyborów parlamentarnych w Polsce. Które z tych wydarzeń jest ważniejsze i które obchody powinny być huczniejsze? O tym dyskutowali goście Wojciecha Sulecińskiego w programie Śniadanie polityków w Radiu Gdańsk.
W gorącej dyskusji udział wzięli: Dorota Arciszewska-Mielewczyk, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, Ewa Lieder, posłanka Nowoczesnej, Jerzy Borowczak, poseł Platformy Obywatelskiej i Karol Rabenda, wiceprzewodniczący Porozumienia i radny PiS w Gdańsku.

– Wiemy, jak wyglądał Gdańsk 4 czerwca 1989 roku, kiedy odbywały się wybory, jaka była euforia, jak zaangażowane było społeczeństwo, jak piękne były manifestacje uliczne. Pamiętamy te piękne dni i po 30 latach trzeba to świętować, bo jest co. Tak niewielką armią pokonaliśmy tak wielką armię komunistów – podkreślał Jerzy Borowczak. 

– Przykładam dużą wagę do pielgrzymki, szczególnie w kontekście tego, co się teraz dzieje. 3 czerwca to ważna data i ważny moment. Pielgrzymka Jana Pawła II to był przełom, który dał nam nadzieję. Byliśmy wtedy po 1970 roku, kiedy wojsko strzelało do ludzi w stoczni, a nagle na spotkanie z papieżem przyszły miliony. Okazało się wtedy, że spoiwem jest wiara, krzyż, a wspólnym mianownikiem – system wartości, który zresztą wygrał też dziś, w niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego – przekonywała Dorota Arciszewska-Mielewczyk. – Jeśli chodzi o 4 czerwca, to nie ma moim zdaniem czego świętować. Dla mnie to była zdrada i zwycięstwo komunistów, którzy byli bardzo dobrze przygotowani do rozmów okrągłostołowych.

– Jedna i druga data są ważne dla Polski. Słuchałam słów papieża, miały one wpływ na kraj i ludzi. Ale to nie znaczy, że to drugie wydarzenie jest mniej istotne. Zwycięstwo w tych – nie do końca wolnych – wyborach było jak zwycięstwo Dawida z Goliatem. Siły komunizmu były nieporównywalne, a jednak udało się zwyciężyć. Warto, by młodzież wiedziała, jak było naprawdę i słuchała ludzi, którzy uczestniczyli w tamtych wydarzeniach, a nie teorii spiskowych – namawiała Ewa Lieder. 

– Te daty są zupełnie inne. Nikt się nie spodziewał zwycięstwa 4 czerwca, ale nie wydarzyłoby się ono, gdyby nie papież-Polak i jego pielgrzymka. Historia jest procesem, a nie zbiorem jednostkowych wydarzeń. Dzięki pielgrzymce i pontyfikatowi zaczęła się tworzyć na nowo wspólnota narodowa. Dzięki temu Solidarność miała takie poparcie. Kiedy trafiła się okazja do częściowo wolnych wyborów, to Polacy zagłosowali tak, jak powinni. Nie podoba mi się jednak przyklejanie tego wydarzenia, które było pewnym przełomem, do obrad okrągłego stołu. Moim zdaniem 4 czerwca był zaprzeczeniem tych porozumień – stwierdził Karol Rabenda. 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj