Czy hejt w polityce to już stały element kampanii? „Musimy pamiętać, że dajemy tym ogólne przyzwolenie na nienawiść”

W trwającej kampanii wyborczej dużo jest mowy o hejcie, chociażby za sprawą byłego już wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. W tej chwili pojawiają się też informacje o tzw. „fabryce trolli”, czyli osób piszczących w sieci komentarze, głównie negatywne, na zamówienie. Szef sztabu wyborczego Platformy Obywatelskiej poseł Krzysztof Brejza także został posądzony o hejt. Czy w kampanii już wszystkie chwyty są dozwolone?

Gośćmi Krzysztofa Świątka byli Janusz Śniadek – PiS, Jarosław Wałęsa – PO, Karol Rabenda – Porozumienie, Marek Rutka – Wiosna.

– To jest naprawdę fascynująca sytuacja. Kiedy zostały ujawnione bardzo złe praktyki Ministerstwa Sprawiedliwości pod rządami ministra Ziobry, nagle pojawiają się informacje, że rzekomo pan poseł Brejza brał udział w takim procederze. Co ciekawe, świadkiem koronnym tej sprawy jest działaczka PiS, oskarżona o malwersacje, wyłudzanie pieniędzy, która posiada 180 zarzutów i która nagle po 4 latach śledztwa przypomina sobie o takim procederze. To jest mydlenie oczu. Prokuratura w Polsce jest wykorzystywana politycznie i widać to jak na dłoni – mówił Jarosław Wałęsa.

– Tutaj mamy do czynienia z przykładem ewidentnego przeinaczania rzeczywistości. Pan Wałęsa wprowadza swoją narrację mu wygodną. To jest jednostkowy, powtarzam, zupełnie jednostkowy przykład sędziego Piebiaka, który natychmiast spotkał się z reakcją usunięcia z funkcji wiceministra. Jednocześnie mamy tu bagatelizowanie rzeczy, która jest udokumentowana. Przecież w sprawie pana Brejzy wkracza już prokuratura, są postawione określone zarzuty. Tam są dziesiątki świadków. Jak rozumiem tu w studiu pan Wałęsa kategorycznie zaprzecza temu: nie ma sprawy, pan Brejza nie miał z tym nic wspólnego. „Jeśli fakty świadczą przeciw nam, tym gorzej dla faktów” – to jest właśnie podejście Platformy Obywatelskiej – powiedział Janusz Śniadek.

– Lewica stanowczo opowiada się za rozdzieleniem funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. W tej chwili PiS doprowadziło do takiej sytuacji, że pan minister Ziobro sam sobie powinien postawić zarzuty. Natomiast jeśli chodzi o ministra Piebiaka, to na podstawie wymiany zdań między zleceniodawcą a wykonawcą, czyli sędziami, którzy byli, a część jeszcze jest zatrudniona w Ministerstwie Sprawiedliwości, powinniśmy zmienić tę nazwę na „Ministerstwo Nienawiści” – skomentował Marek Rutka.

 

– Jeśli mówimy już o hejcie, o polityce, o kulturze politycznej, to powinniśmy zacząć od rzeczy formalnych. Jeśli są partie i ruchy, które w kampanii wyborczej przekraczają granice, to dlaczego potem są takie wielkie apele o to, że szeregowi użytkownicy mediów społecznościowych są agresywni? Właśnie takie zachowania, jak te, wywołują negatywne emocje, bo to przyzwolenie na nienawiść w sieci. My, jako politycy, powinniśmy mieć zawsze z tyłu głowy, że na nas jest jakaś odpowiedzialność za to, co robią ludzie – podsumował Karol Rabenda.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj