Politycy na temat wypowiedzi Sławomira Nitrasa o katolikach. Sławomir Rybicki z PO: jest jednym z wielu posłów, nie identyfikuję się z tymi słowami

Organizowany przez Rafała Trzaskowskiego Campus Polska Przyszłości był jednym z tematów „Śniadania Polityków w Radiu Gdańsk”. Podczas jednego ze spotkań padły bulwersujące słowa jednego z czołowych polityków PO Sławomira Nitrasa, który powiedział, że katolików należałoby „opiłować z pewnych przywilejów”. O ocenę tych słów Piotr Kubiak poprosił Sławomira Rybickiego (Platforma Obywatelska), Kazimierza Smolińskiego (Prawo i Sprawiedliwość), Artura Dziambora (Konfederacja) oraz Karola Rabendę (Partia Republikańska).
– Poseł Nitras nie jest żadnym liderem PO ani KO. Jest jednym z wielu posłów, bardzo wyrazistym i znanym z ciętego języka. Ja się z tymi słowami nie identyfikuję. Po pierwsze uważam, że zostały niewłaściwie zinterpretowane. Jak rozumiem wypowiedz posła Nitrasa, chodziło mu o hierarchię Kościoła katolickiego, a nie ogół wiernych, do których się zaliczam. Po drugie uważam, że to jest zbyt daleko idące sformułowanie, bo nikogo nie można wykluczać, a szczególnie z powodów religijnych. Natomiast co do obcięcia przywilejów kościoła, to mamy teraz do czynienia z sojuszem tronu i ołtarza, czyli władzy i kościoła – skomentował Sławomir Rybicki.

– Absolutnie nie zgadzam się że jest sojusz tronu i ołtarza. Znam wielu księży czy hierarchów kościelnych, którzy sprzyjają KO, jak i PiS. Wypowiedź ważnego i bardzo rozpoznawalnego polityka, posła Sławomira Nitrasa, jest skandaliczna i pan się powinien od niej odciąć – zauważył Kazimierz Smoliński.

– W tej rozmowie uczestniczył też Tomasz Grodzki, który jest marszałkiem całego Senatu. Jego reakcja byłaby wskazana, a teraz po fakcie odklejanie się od tej wypowiedzi innych polityków PO to już musztarda po obiedzie. Zwróciłem uwagę na jeszcze jedno. Poseł Nitras faktycznie nie należy do umiarkowanych posłów, ale jestem przerażony tym, co w głowach innych posłów PO może siedzieć – powiedział Karol Rabenda.

– Campus Polska to jest zlot PO zachęcający do głosowania na ich polityków. Trzymam kciuki, żeby PO straciła na tym. Moja cała praca polega na tym, żeby przyciągać do Konfederacji wyborców PO zniesmaczonych tym, co tam się dzieje – podsumował Artur Dziambor.

W audycji rozmawiano również o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Czy polska opozycja i jej sympatycy wspierają reżim Aleksandra Łukaszenki? Dlaczego Komisja Europejska popiera blokowanie napływu nielegalnych imigrantów prowadzone m.in. przez Polskę, Litwę i Łotwę? 

– Jak państwo polskie powinno postąpić w takiej sytuacji? Przyzwoicie, czyli zgodnie z prawem i w sposób humanitarny. Zgodnie z prawem polskim i międzynarodowym, kraj, do którego granic zbliżył się potrzebujący ochrony międzynarodowej uchodźca, powinien przyjąć wniosek o udzielenie azylu zgłoszony ustnie czy pisemnie i go rozpatrzyć. Ja nie kwestionuję że to jest zorganizowana akcja Łukaszenki , a być może popierana też przez Putina, by zdestabilizować Polskę i UE. Natomiast mówię o aspekcie prawnym. Retoryka, która mówi, że uchodźcy są na granicy Białorusi i to jest problem Białorusi, jest o tyle dziwna i według mnie skandaliczna, że tym samym byśmy uznali, że Białoruś to jest państwo demokratyczne, które ma narzędzia i prawo, które powinno wobec uchodźców zastosować, a wiemy, że Białoruś to jest reżim, który bezwzględnie niszczy swoje społeczeństwo, represjami obejmuje Polaków – powiedział Sławomir Rybicki.

– Sprawa jest wielowątkowa. Białoruś nie jest stroną Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka. Nie mamy umowy dwustronnej związanej z tym, że możemy nielegalnych emigrantów z powrotem skierować do Białorusi, więc argumenty mówiące „przyjmijmy ich, a potem możemy ich wydalić” są niezgodne ze stanem prawnym. Jak już ich przyjmiemy, to będziemy musieli ich zatrzymać. To są osoby, które przyjechały turystycznie na Białoruś poprzez zorganizowaną akcję Łukaszenki i my nie możemy się wpisywać w scenariusz, który on pisze. Komisja Europejska też jednoznacznie mówi, że to jest zorganizowany atak na Polskę i UE, a nie kwestia uchodźców czy pomocy humanitarnej. Po tamtej stronie był przedstawiciel ONZ ds. uchodźców, wszedł w to obozowisko i nie słyszałem żadnego komunikatu ze strony ONZ, że te osoby są w sposób niehumanitarny traktowane. Mamy dowody, że tym osobom są dostarczane codziennie ciepłe posiłki, mają wodę, są traktowane w sposób, jaki im się należy. Mają prawo wrócić na stronę białoruską i złożyć w naszym konsulacie wniosek o azyl polityczny. Jeżeli będą prześladowani na Białorusi, to mogą nawet złożyć wniosek z tego tytułu. My nie możemy im pomóc przez granicę, bo to by było nielegalne. Chcemy pomóc legalnie. Wysyłaliśmy transport, ale Białorusini go nie przyjmują, ale dostarczają im strawę – wyjaśnił Kazimierz Smoliński.

– Unia będzie miała bardzo duży problem, żeby powiedzieć, że polityka „herzlich willkommen” okazała się całkowicie błędna. W 2015 roku to my byliśmy wytykani palcami jako kraj ksenofobiczny, który nie chce pomóc i brać udziału w przyjmowaniu, jak się wtedy mówiło o ludziach, kwoty emigrantów. Dzisiaj Unia Europejska doskonale wie, że tamten projekt okazał się błędny. Dziś po prostu trzyma kciuki za to, że Polska będzie utrzymywała europejskie granice. Poza tym my wiemy doskonale, że tu nie chodzi o żadnych uchodźców z Afganistanu. My uchodźców z Afganistanu przyjęliśmy już ponad tysiąc, co też już jest ogromną liczbą, bo na początku, z tydzień temu, była mowa o kilkudziesięciu osobach. Wiem, że jest jakaś grupa ludzi, którzy współpracowali z polskim kontyngentem – to jest oczywiste, że musimy się nimi zaopiekować. Natomiast ci, którzy siedzą na granicy polsko-białoruskiej, to są iraccy Kurdowie, głównie z Irbilu, którzy są tam zwiezieni za grube pieniądze. Ci ludzie nie chcą mieszkać w Polsce, im chodzi o to, żeby przez Polskę przelecieć do państw zachodniej Europy – zauważył Artur Dziambor. 

– Zawsze w sytuacji kryzysowej, a z taką mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej, dodatkowe wzmocnienie ochrony w postaci płotu jest zalecane. Tragedią nie jest to, że te osoby tam są. Ci ludzie tam nie są trzymani na siłę, oni zostali tam zwiezieni przez służby białoruskie, jeszcze prawdopodobnie przy udziale przestępców. Ci ludzie prawdopodobnie mogliby się po prostu spakować i wrócić do hotelu, bo z relacji medialnych wiemy, że mają zagwarantowane hotele w Mińsku. Tragedią jest to, że są wykorzystywani przez reżim Łukaszenki, przez handlarzy ludzi i niestety rękę do tego przykłada niejeden z polskich polityków. Łukaszenka może być zadowolony z posłów polskiej opozycji – stwierdził Karol Rabenda.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj