Politycy o wizycie prezydentów Niemiec i Francji na Ukrainie: hipokryzja, ratowanie twarzy

(fot. archiwum RG)

Przywódcy Włoch, Niemiec, Francji i Rumunii w Kijowie. Czy ta wizyta zmieni sytuację walczącej z rosyjskimi hordami Ukrainy? Nad tym zastanawiali się goście Michała Pacześniaka w „Śniadaniu Polityków”: Karol Rabenda – wiceminister aktywów państwowych z Partii Republikańskiej, Artur Dziambor – poseł Konfederacji i Wolnościowców, Piotr Karczewski – wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Pomorskiego z Prawa i Sprawiedliwości, społeczny doradca Prezydenta RP i Joanna Senyszyn, posłanka z ramienia Polskiej Partii Socjalistycznej Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej.

– To była wizyta ratująca twarz. Ta – delikatnie mówiąc – nie do końca zdecydowana postawa Francji i Niemiec w stosunku do wojny na Ukrainie nie była najlepiej odbierana przez społeczeństwa tych państw. Było to widać po wynikach wyborów. Partia Macrona poniosła sromotną klęskę i będzie potrzebowała koalicjanta. To wizyta ratunkowa dla tych polityków, ale też ważna, bo każde przypomnienie o tym, co się dzieje na wojnie, jest istotne. W mediach zachodnich tematów związanych z Ukrainą, z agresją rosyjską, z tygodnia na tydzień jest coraz mniej – zauważył Karol Rabenda.

– Brak zdecydowanej polityki w stosunku do Rosji przynosi takie skutki, przed którymi my przez wiele lat ostrzegaliśmy. Rosja nie jest normalnym państwem. Rosja Putina dąży do dominacji w swoim otoczeniu, jest agresywna i chce narzucać swoją wolę państwom sąsiednim. Ustępowanie jej i traktowanie jako biznesowego partnera to błąd, przed którym ostrzegamy cały czas. Jeśli sankcje nie będą jeszcze ostrzejsze, to ta wojna będzie trwała i przyniesie kolejne straty – przewidywał wiceminister aktywów państwowych.

– To wizyta o charakterze kurtuazyjnym, która wiele nie wnosi. Jej jedyny pozytywny aspekt to to, że przywódcy Niemiec i Francji zdecydowanie poparli przyjęcie Ukrainy do UE. Wiadomo jednak, że to szybko nie nastąpi. Obywatele Niemiec i Francji w dużym stopniu chcą zakończenia wojny. Nie chcą ponosić jej konsekwencji, a już ponoszą. W pewnej mierze inflacja jest spowodowana przez wojnę, ludzie obawiają się, co będzie z dostawami gazu i ropy. Macron przede wszystkim patrzy na sprawy wewnętrzne w państwie. Jego „przegrana” związana jest przede wszystkim z niezadowoleniem Francuzów z tego, co się dzieje we Francji, a nie jego stosunku do Ukrainy – oceniła Joanna Senyszyn.

– Polska graniczy z Rosją i Ukrainą. Istnieją obawy – mam nadzieję, że nieuzasadnione – że jeżeli kraje Zachodu stanowczo nie opowiedzą się po stronie Ukrainy i nie pomogą jej z dostawami broni, to może to jeszcze bardziej rozbestwić dyktatora, który może chcieć napaść na inne kraje. Na razie mówi się o Mołdawii, ale nie wiadomo, jakie są plany Putina, bo to człowiek zupełnie nieprzewidywalny. Dlatego stosunek Polski i naszych polityków do tych spraw jest nieco inny niż polityków niemieckich czy francuskich, którzy bardziej patrzą na swoje społeczeństwa – wskazała.

– Niemcom i Francji zależy na tym, by wrócić do tego, co było. „Business as usual” jest potrzebne tzw. starej UE. Mamy całkowicie kapitulacyjne wypowiedzi Macrona, o tym, że „Ukraina powinna się pogodzić z tym, że – no trudno, straciła trochę, trzeba oddać to, co straciła, wtedy Rosja będzie zadowolona, będziemy mogli uruchomić NordStream 2 i wszyscy będziemy szczęśliwi”. Ta wizyta nie była tak radosna dla Zełeńskiego dlatego, że Macron nie jest jego sprzymierzeńcem w takim stopniu, jak postrzega się Andrzeja Dudę i Polskę. Ta wizyta może miała pomóc mu sondażowo przed samymi wyborami, nie pomogła – i bardzo dobrze. Przekaz po tej wizycie jest taki, że „lubimy was, ale są ważniejsze sprawy niż te dwa czy trzy województwa”. Nie ma się co zastanawiać, co to dalej da, bo wiemy doskonale, że nie da nic – przekonywał Artur Dziambor.

– Polska cały czas przyjmuje uchodźców, a nie dostała ani euro od Unii Europejskiej. Wspieramy Ukrainę militarnie dużo bardziej niż ci, którzy się tym chwalą. To my robimy wszystko, żeby być jak najlepszym reprezentantem Ukrainy na forum UE. Tę wizytę postrzegam negatywnie. To hipokryzja. Panowie, którzy tam pojechali, nie są kibicami Ukrainy, tylko tego, żeby można było w spokoju wrócić do interesów z Rosją – dodał.

– Nie do przyjęcia jest stanowisko, że Ukraina ma oddać część terytoriów. To zachęciłoby agresora do dalszej ekspansji. Nasz naród zdał egzamin z pomocy dla Ukrainy. Przyjęliśmy ponad 3 miliony uchodźców. Jedną z płaszczyzn, na których Polska wspiera Ukrainę, są również wizyty premiera, prezydenta, owacyjnie przyjęte wystąpienie przed ukraińskim parlamentem. Czy wizyta przywódców Niemiec, Francji i Włoch była potrzebna? Lepiej późno, niż wcale. Dobrze, że pojechali, ale można mówić dużo, a najbardziej istotne są czyny. Oczekujemy od Niemiec, Francji i Włoch, że będą czynnie wspierać naszych braci na Ukrainie – podkreślił Piotr Karczewski.

mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj