Znaczna część Polaków rozważa wakacje kredytowe. „Rząd nie rozkłada rąk, tylko zakasuje rękawy”

(fot. Radio Gdańsk)

Skorzystanie z ustawowych wakacji kredytowych rozważa 2/3 posiadaczy kredytów hipotecznych – wynika z badania przeprowadzonego w lipcu na zlecenie Biura Informacji Kredytowej. Od piątku klienci banków mogą składać wnioski o wakacje kredytowe, czyli możliwość zawieszenia spłaty raty kredytu hipotecznego przez maksymalnie osiem miesięcy w tym i przyszłym roku. Dotyczy to osób, które zaciągnęły kredyt w złotych na własny cel mieszkaniowy.

W audycji „Śniadanie Polityków” Jarosław Popek poprosił o opinie na ten temat Annę Górską z Partii Razem, Przemysława Majewskiego z Prawa i Sprawiedliwości, Andrzeja Kobylarza z Solidarnej Polski i Leszka Czarnobaja z Koalicji Obywatelskiej.

Anna Górska zauważała, że problem kredytów narasta od dawna. – Mniej więcej od lutego lub marca, czyli od momentu, kiedy raty kredytów zaczęły iść drastycznie w górę. Jako Lewica już wtedy postulowaliśmy zatrzymanie podnoszenia stóp procentowych, usztywnienie WIBOR i powstrzymanie banków przed podnoszeniem oprocentowania kredytów.  Natomiast niewątpliwie wakacje kredytowe dla tych, których raty kredytów rzeczywiście drastycznie wzrosły, a to są wzrosty czasem o sto, a nawet o więcej procent, z tysiąca pięciuset do trzech tysięcy, z dwóch tysięcy do czerech i pół tysiąca złotych i tak dalej, to jest wielka ulga – mówiła.

Z kolei Przemysław Majewski wskazywał na mechanizm wakacji kredytowych. – Musimy pamiętać o tym, że kwestia wakacji kredytowych została stworzona w ten sposób, że koszt ponoszą same banki, które od stycznia do maja wykazały rok do roku wzrost zysków o 13 miliardów złotych. To niebagatelna kwota, która pokazuje, kto obecnie zarabia na sytuacji. Wszak podwyższanie stóp nie wzięło się znikąd; wpływ na to miała kwestia pandemii, sytuacja wojny na Ukrainie i tak dalej. Te zyski nie wynikały li tylko z sytuacji gospodarczej; to było po prostu nałożenie się różnych czynników związanych z sytuacją polityczno-ekonomiczną na świecie. Wydaje się więc, że cztery możliwości zawieszenia rat w tym roku, jak i cztery w 2023 roku, to realne wsparcie dla Polaków i Polek, którzy mają kredyty hipoteczne na mieszkania czy domy; to też pokazanie, że rząd jest w stanie faktycznie zaproponować jakieś ułatwienia, coś, co pomoże Polakom; że nie rozkłada rąk, tylko zakasuje rękawy i przedstawia propozycje, jak wakacje kredytowe. Na pewno trzeba zastanowić się, także dalekosiężnie, nad spopularyzowaniem kredytów o stałej stopie procentowej – proponował.

Następnie głos zabrał Leszek Czarnobaj, który pozytywnie ocenił samą ideę wakacji kredytowych, ale zdecydowanie krytykował inne propozycje obecnego rządu. – Wakacje kredytowe są oczywiście kwestią pozytywną, ratunkową w tej beznadziejnej sytuacji, do której doprowadziła między innymi polityka rządu. Proszę zauważyć, że Mieszkanie Plus było kompletną klapą. Jedynie kwestia prywatnego budownictwa jeszcze ratuje rynek, ale wsparcie budowy mieszkań, które miało być hitem, też okazało się kompletną klapą. Ludzie poszli w coś, w co uwierzyli, a mianowicie przedstawiciele najwyższych władz, zarówno politycznych, jak i bankowych powiedzieli, żeby brać kredyty, bo inflacji nie będzie – twierdził.

Ostatni komentator, Andrzej Kobylarz, polemizował z sugestią, że problem kredytowy dotyczy osób zamożnych. – Na pewno będą działania rządu dotyczące rozszerzenia pomocy, jeżeli chodzi o energię, a odnosząc się do problemu kredytowego, uważam, że większość ludzi, którzy biorą kredyty, to ci, którzy nie mogli pozwolić sobie na zakup lokalu z własnych środków; brali kredyty po to, żeby poprawić bytność swoich rodzin i to na pewno jest problem sfery średniej, niekoniecznie biedniejszej. Reakcja rządu jest tutaj słuszna; pomagamy, reagujemy. Chciałbym też powiedzieć, że choćby w momencie podwyżek cen paliwa czy gazu podatki też poszły w dół tylko po to, żeby troszeczkę ulżyć społeczeństwu. Wcześniej jakoś nigdy nie widziałem pomocy, nie było nawet pomysłów, a teraz, w dobie kryzysu pocovidowego, w czasie wojny, najlepiej byłoby doradzać, żeby pracować cztery dni – ironizował, odnosząc się do wcześniejszej propozycji Donalda Tuska.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj