Dwadzieścia uli połamanych, pszczele rodziny zniszczone. Policja szuka sprawcy aktu wandalizmu [SOS REPORTERZY]

(Fot. Facebook/Pasieka Rodzinna Jan Freda i Izabela Wrona)

Wracamy do sprawy zniszczenia pasieki w Pszczółkach w powiecie gdańskim. Sprawców nadal szuka policja. Hodowla pszczół należy do Jana Fredy i jego córki Izabeli Wrony. Co szczególnie bulwersujące, do tego bestialskiego czynu doszło w Światowy Dzień Pszczół.

Sprawca (bądź sprawcy) o nieustalonej tożsamości zniszczył dwadzieścia uli. Większość z nich została połamana, mocno ucierpiały też same pszczoły. Właściciele pasieki podkreślają, że wszystko wskazuje na to, że ktoś musiał wcześniej zaplanować ten czyn i się do niego przygotować.

O sprawie pisaliśmy >>>KLIKNIJ TUTAJ. 

ULE ZOSTAŁY POPRZEWRACANE I POŁAMANE

– GPS dał nam znać, że coś się dzieje w pasiece. Myśleliśmy jednak, że skoro się nie włącza się mapa, to coś z pszczołami się dzieje, ale nie jest to bardzo pilne i że zajrzymy tam po południu czy wieczorem. Ale chwilę później sąsiadka, która mieszka w pobliżu oraz leśniczy zaalarmowali nas, że musimy natychmiast przyjechać. Jeszcze jadąc miałam nadzieję, że może to dotyczy jednego czy dwóch uli, że może jakieś zwierzę się tam dostało i przewróciło. Okazało się jednak, że wszystkie ule są wywrócone. Zabezpieczenie bramki zostało zdjęte, bramka otwarta, wewnątrz ule porozrzucane na wszystkie strony, miód i pyłek wymieszane, pszczoły pozgniatane. Tego po prostu się nie da opisać, coś strasznego. To niestety była jedyna pasieka, w której nie mieliśmy zamontowanej fotopułapki. Od pięciu lat stały tam ule, pszczoły przebywały tu zwykle tylko około trzech – czterech tygodni i nigdy nic się nie działo. To bardzo spokojny teren, nie wiem, komu to przeszkadzało. Leśniczy też nie miał żadnych sygnałów, żeby ktoś miał coś przeciwko temu,. Żeby w tym miejscu były ule, nikt się nie skarżył – mówiła naszemu reporterowi Izabela Wrona.

„TO BYŁO CELOWE I PRZYGOTOWANE”

– Pszczoły starają się pracować dzień i noc, żeby utrzymać swoje pokolenie i żeby cały czas powiększać swoją rodzinę i przynosić miód, z którego my część zabieramy. Pasieka to oczywiście nie tylko miód, ale i pyłek i wiele innych produktów. A komu to nagle te biedne pszczoły zaczęły przeszkadzać? – zastanawiał się Jan Freda.

– Myślę, że osoba, która to zrobiła, przygotowała się do tego, bo po przewróceniu pierwszego ula pszczoły się bronią, nie pozwoliłyby wyjść takiemu człowiekowi. A zatem ktoś musiał przyjść w pełnym zabezpieczeniu, jeśli udało mu się wywrócić wszystkie. Wykluczone jest to, żeby to zdarzenie było przypadkowe, bo nawet po dwóch dniach wichury ule, mimo tego, że nie były dodatkowo zabezpieczone, nie ucierpiały; wszędzie wokół powyrywane i połamane gałęzie, a ule stały. To musiało być celowe działanie. Nie przychodzi mi do głowy, kto to mógł zrobić, bo my nie mamy żadnych wrogów, żyjemy ze wszystkimi w zgodzie. Staramy się też pomagać młodym pszczelarzom, żeby nie popełniali takich błędów, jak my na początku. Dużo uli jest połamanych. Z dwudziestu tylko w dwóch ulach matki nie odczuły tego zdarzenia, cztery są zestresowane lub uszkodzone i pewnie trzeba je będzie wymienić, a pozostałych po prostu nie było.

POLICJA PROWADZI DOCHODZENIE

– Policjanci z komisariatu w Trąbkach Wielkich otrzymali zgłoszenie o uszkodzonych ulach. Zabezpieczyli ślady, dokonali oględzin i obecnie ustalają okoliczności tego zajścia oraz starają się zidentyfikować sprawcę – poinformował Karol Kościuk z Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim.

Ktokolwiek ma jakieś informacje dotyczące zniszczenia pasieki, proszony jest o kontakt z policją. Informacje można przekazywać anonimowo pod alarmowy nr telefonu 112.

A my jak zwykle czekamy na Państwa komentarze i propozycje tematów. Nasz adres mailowy to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.

Grzegorz Armatowski/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj