Rozłam w koalicji w Gdańsku? „To zaledwie nieporozumienie przy rodzinnym obiedzie”

(Fot. Radio Gdańsk/Rafał Korbut)

Zamiast typowego „miesiąca miodowego” po wspólnej wygranej ugrupowania Aleksandry Dulkiewicz i Platformy Obywatelskiej w Gdańsku mamy do czynienia praktycznie z zerwaną koalicją. Do dymisji podał się wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski, który jest szefem struktur PO w mieście. Oficjalnie mówi się, że Platforma chciała mieć dwóch wiceprezydentów, na co nie chciała się zgodzić prezydent Dulkiewicz. A zatem – czy mamy wojnę w rodzinie?

Co dzieje się wokół budowania większości rządzącej w Gdańsku? Czy to wojna „na górze”, czy raczej nieporozumienie na szczeblu lokalnym? Nad tymi kwestiami zastanawiali się goście audycji „Strefa Politycznie Kontrolowana”. W dyskusji wzięli udział: Wioleta Tomczak z Polski 2050 Szymona Hołowni i posłanka Trzeciej Drogi, poseł Koalicji Obywatelskiej Patryk Gabriel i Jarosław Sellin, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Pytania zadawała Agnieszka Michajłow.

– Nie zerwano rozmów koalicyjnych, one wciąż trwają. Pojawiła się taka interpretacja, że jest jakaś wojna, że jest zerwanie koalicji. A czy była formalnie zawarta jakaś koalicja, żeby można ją było zerwać? Nie. Mieszkam w Starogardzie, ale jestem gdańszczaninem z urodzenia i bardzo zależy mi na tym, aby stolica naszego regionu rozwijała się tak, jak dotychczas, czyli bardzo imponująco w skali naszego kraju. A zatem rozmowy wciąż trwają. W sobotę, jako PO, mieliśmy spotkanie zarządu regionu i szef PO Piotr Borawski zdawał nam relację. Przekazał nam informację, że rzeczywiście jest dyskutowana kwestia dotycząca składu, nazwijmy to umownie zarządu, czyli najbliższych współpracowników, który zaproponowała prezydent Dulkiewicz. Ale jestem przekonany, że to wszystko dobiegnie szczęśliwego końca, zakończy się sukcesem, ponieważ prowadzimy współpracę w wielu różnych obszarach. Może tylko to nieco dłużej potrwać. Są pewne ogólne ramy współpracy i one nie zostały złamane. Nie nazwałbym tego wojną, raczej nieporozumieniem przy rodzinnym, niedzielnym obiedzie – mówił Patryk Gabriel.

– Byliśmy zaskoczeni ruchem Jolanty Banach i jej wejściem na listy. To była jedyna radna, która weszła z naszej koalicyjnej listy do Rady Miasta Gdańska. Szliśmy do tych wyborów, aby prowadzić dialog, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że dotychczasowo i obecnie rządząca koalicja Wszystko dla Gdańska i Koalicja Obywatelska mają większość. A my chcieliśmy pewnych zmian. Jolanta Banach reprezentuje Lewicę, ma swoją autonomię, nie było to z nami konsultowane. Uważam, że trzeba trzymać kciuki przede wszystkim za dotychczasową koalicję Wszystko dla Gdańska i Koalicję Obywatelską, aby się porozumiały. Tak, jak mówi motto na Złotej Bramie w Gdańsku: „zgodą małe państwa rosną, przez niezgodę wielkie upadają”, powinniśmy dawać jak najlepszy przykład i do takiej zgody jak najszybciej podążać – podkreślała Wioleta Tomczak.

Czy w tej sytuacji politycy PiS-u zacierają ręce, że w „mieście wolności i solidarności” wystąpiło takie „nieporozumienie”?

– Mnie przede wszystkim w tej sprawie interesuje mechanizm tworzenia władzy, bo na grunt gdański przenoszona jest patologia z rządu polskiego. Ta patologia polega na tym, że w rządzie Donalda Tuska, tej dziesięciopartyjnej koalicji, która ten rząd stworzyła, w każdym ministerstwie wyznacza się ministra z konkretnej partii, ale nie może on sobie dobrać wiceministrów. Musi z dobrodziejstwem inwentarza przyjąć rekomendacje na wiceministrów innych partii, a nie jego – odpowiedział poseł PiS.

– Czyli tak, jak wy się dzieliliście z Solidarną Polską, to było wszystko w porządku, a teraz nie jest? – dopytywała Agnieszka Michajłow.

– Było inaczej. Gdy nasz koalicjant otrzymał władzę w jakimś resorcie, to sam sobie dobierał współpracowników ze swojej partii. I to było zdrowsze. Dziś mamy taką sytuację, że w każdym ministerstwie jest minister z konkretnej partii, ale wiceministrów ma z drugiej, trzeciej czy kolejnej partii. I oni sobie wyrąbują własne księstwa czy królestwa, mówiąc: te departamenty są moje, w pionie mojej partii i proszę panie ministrze się nie wtrącać. I jak tym zarządzać, jak prowadzić dobrą politykę? Oczywiście nie sposób. I tu trochę ten mechanizm przeszedł na grunt gdański. Prezydent Dulkiewicz chce sobie dobrać najbliższych współpracowników, a tymczasem koalicjant mówi „nie, bo my mamy tu największy klub, więc musisz przyjąć naszą propozycję, że mają być jacyś wiceprezydenci w większej liczbie niż dotąd, narzuceni przez nas”. A ona ma prawo myśleć: „jak ja mam współpracować z kimś, z kim być może nie chcę współpracować, albo mam jakieś inne wyobrażenie prezydium miasta”. Inna sprawa, że z naszej perspektywy to jest taki spór w rodzinie, bo Wszystko dla Gdańska to struktura polityczna, taka lokalna partia, zbudowana obok Platformy Obywatelskiej, ale bardzo ściśle związana z Platformą; to jest mniej więcej to samo środowisko – dodał Jaroslaw Sellin.

Posłuchaj całej rozmowy:

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj