Nasi komentatorzy o wspólnym bilecie: „Dużo wody w Motławie upłynie, zanim zostanie wprowadzony”

Od 21 lat samorządowcy z Trójmiasta zmagają się z wprowadzeniem wspólnego biletu komunikacji miejskiej. Teraz wprowadzenie biletu, który będzie zezwalał na jazdę zarówno autobusami i tramwajami, jak i SKM zapowiada Gdańsk. Dlaczego w rozmowach z marszałkiem województwa pominięto Sopot i Gdynię?

Między innymi na ten temat dyskutowali nasi goście w programie Studio polityka. Obok prowadzących, Jarosława Popka i Piotra Kubiaka, w studiu zasiedli Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” oraz Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci”.

– Dużo wody w Motławie upłynie, zanim zostanie wprowadzony wspólny bilet – zaczął swoją wypowiedź publicysta „Sieci”. – Jak mówi stare powiedzenie „no money, no honey”, żeby był wspólny bilet, Sopot musi dorzucić 40 milionów złotych, Gdynia 60 milionów. Chodzi o ustalenia wspólnych stawek zniżkowych, które są różne dla każdego – komentował Andrzej Potocki.

– Ja jestem pod wrażeniem tej brawury, z jaką Piotr Borawski opowiadał o upośledzeniu komunikacyjnym gdańszczan i mieszkańców metropolii. Bo przypomnę, że od lat dookoła nas funkcjonują dwa wielkie stowarzyszenia. Jedno nazywa się Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot, drugi to Metropolitalny Związek Komunikacyjny Zatoki Gdańskiej, którego bezpośrednim i wyłącznym celem jest harmonizacja transportu publicznego – mówił Marek Formela.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj