Komentatorzy o działaniach opozycji w czasie pandemii: prymitywne, wulgarne, tragedia krótkowzroczności, ludzkiej głupoty

Trzecia fala pandemii koronawirusa przybiera na sile. Jak z nią walczyć? M.in. nad tym zastanawiali się goście Jarosława Popka i Piotra Kubiaka w „Studiu Polityka” – Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl. Poruszono też temat wycinki drzew w Parku im. Steffensów.   – Każdy dzień to podróż w nieznane, nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach Europy. Niewykluczone, że ponura perspektywa dotycząca pogłębienia obostrzeń związanych z naszym funkcjonowaniem w życiu społecznym i gospodarczym może się zrealizować. Modele matematyczne przewidują, że dopiero na przełomie kwietnia-maja zacznie się wyraźny spadek zachorowań. Jesteśmy w sytuacji, w której ścigamy się z czasem – z jednej strony staramy się o zaszczepienie jak największej liczby osób, a z drugiej powinniśmy dbać o to, by jak najmniej obywateli zostało zainfekowanych. A w środku brawurowi zagończycy, jak posłowie Joński, Kierwiński i Szczerba, grasują po szpitalach tymczasowych, które najpierw miały być wykwitem niegospodarności rządu polskiego, a teraz okazuje się, że bez nich byłaby tragedia – podkreślał Marek Formela. – Tragedią naszej sceny politycznej jest to, że opozycja nie rozumie, że to los wspólny, również opozycji. Żerowanie na pandemii w prymitywny, wulgarny sposób, dezawuuje znaczenie opozycji w kształtowaniu spraw publicznych w Polsce – dodał.

– Opozycja stosuje stare hasło: im gorzej, tym lepiej. Zwracanie się do niej z apelem, by zaapelowała z kolei o coś do społeczeństwa, wydaje się wołaniem głuchego na puszczy. Opozycja pokazała już, co potrafi, w kwestii szpitali jednoimiennych, covidowych. To tragedia krótkowzroczności, ludzkiej głupoty. Jak można było jeszcze trzy tygodnie temu krytykować to, że szpitale stoją puste, a teraz latać od szpitala do szpitala i alarmować, że są przepełnione? Ci ludzie powinni zniknąć w ogóle z polityki, bo pod znakiem zapytania stoi ich logiczne myślenie = podkreślał. – Twarde lockdowny przynoszą efekty po dwóch tygodniach. Trzeba sobie zadać pytanie, jak będą wyglądały święta przy tej liczbie zakażeń i zgonów. Wydaje się, że dopiero pod koniec kwietnia wirus odpuści, a do tego czasu – niech siedzą w domu ci, którzy mogą, a ci, którzy muszą wychodzić, niech to robią, ale jak najmniej – apelował.

Komentatorzy odnieśli się również do niedawnej wycinki stuletnich drzew w gdańskim Parku im. Steffensów. 

– Jeżeli tworzone jest nowe ciało, na czele którego staje wiceprezydent Borawski, komitetu, który ma nadzorować wycinkę drzew na terenie Gdańska, to coś złego tam się działo. Prezydent mówił, że rocznie wpływa ok. 1000 wniosków. Jeżeli jest ich tak dużo, mogły być – i jestem przekonany, że były – popełnione błędy – zaznaczył Jarosław Popek, nawiązując do wypowiedzi Piotra Borawskiego w audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk”. – Można powiedzieć, że to było tylko dziesięć drzew, ale to było dziesięć ponad 100-letnich drzew, które tworzyły klimat tamtego miejsca, a teraz niestety już ich nie ma – ubolewał.

– Można tam było zrobić super park, a nie wiadomo, co tam powstanie – dodał Piotr Kubiak.

– Zobaczymy, kto podpisywał tę decyzję, jeśli nie my, to prokurator – stwierdził Marek Formela. – Procedura związana z uzyskaniem pozwolenia na wycinkę drzew jest dokładnie opisana na stronach urzędu miasta, więc nie sądzę, żeby inwestor nie miał takiej zgody. Piotr Borawski chce sprawiać wrażenie osoby, która nie wie, co dzieje się u niej w urzędzie, a jednocześnie doskonale wie, że dyrektor Karol Nawrocki wycina w pień lasy na Westerplatte. Tam zaś wycinane są dziko rosnące drzewa porastające willę oficerską. Miasto udzieliło zgody na wycięcie kilku złomów drzewnych, które znajdowały się w rejonie, gdzie prowadzone są prace ekshumacyjne. To próba przerzucenia piłki z własnej połowy na połowę konkurenta politycznego – dodał.

– Nielegalne wycięcie zwykłej, 30-letniej lipy kosztuje 70 tys. złotych. Wiem, bo osobiście zetknąłem się z tym problemem – podkreślił Andrzej Potocki. – Mówimy o zwykłej lipie, a co dopiero 100-letnie drzewo! Jeśli tematem zajęłaby się prokuratura i udowodniłaby winę urzędników, obciążając ich sumami za wycięcie dziesięciu 100-letnich drzew, to urząd miasta, mówiąc krótko, tylko by jęknął – ocenił.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj