Sprawa rewitalizacji Dolnego Miasta. „Okazuje się, że po stronie lokalnej społeczności nie stają władze Gdańska”

Mieszkańcy Dolnego Miasta walczą, by ich dzielnica nie straciła na rewitalizacji, ale okazuje się, że deweloper ma większe prawa niż ktokolwiek inny. Urzędnicy gdańskiego magistratu i przedstawiciele dewelopera zagrozili przerwaniem spotkania z Radą Dzielnicy Śródmieście po tym, gdy TVP Gdańsk i Radio Gdańsk chciały relacjonować to wydarzenie. Tematem rozmowy była m.in. wielomilionowa umowa partnerstwa publiczno-prywatnego na zabudowę Dolnego Miasta. Została ona utajniona przed mieszkańcami.
O sprawie dyskutowali w „Studiu Polityka” Jarosław Popek i Piotr Kubiak z Markiem Formelą z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Andrzejem Potockim z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl.

 

– Dwa lata temu, kiedy podpisywano tę umowę, pani prezydent Aleksandra Dulkiewicz, pan Alan Aleksandrowicz i ówczesna skarbniczka poklepywali się przyjaźnie z prezesem Euro Stylu i panią reprezentującą Inopę, drugiego partnera tego przedsięwzięcia. Na stronach firmowych tych przedsiębiorstw czytamy, jakim szacunkiem darzą lokalną społeczność i jak bardzo są zdeterminowani, żeby prowadzić rozsądny dialog. Mamy więc po dwóch latach weryfikację tych pięknych, wzniosłych deklaracji, związanych z gigantycznym przedsięwzięciem komercyjnym, które ma tam być realizowane. Jak się okazuje, po stronie lokalnej społeczności nie stają władze Gdańska, próbuje stanąć kilku radnych dzielnicowych. Dziwnym trafem była tam ważna urzędniczka miejska, pani dyrektor Bierut. Historia jej dokonań w Gdańsku dotyczy wielkich prywatyzacji. Prowadziła prace komisji, która przygotowała GPEC do sprzedaży niemieckiemu partnerowi, a następnie wylądowała w radzie nadzorczej, czyli zbierała owoce swojej pracy. Przypadek ten ma charakter wątpliwy etycznie. Trudno, żeby urzędnicy z takim dorobkiem i majestatem reprezentowali interes społeczny – powiedział Marek Formela.

– Trzeba by każdą umowę między deweloperami a samorządami przejrzeć i zobaczyć, na jakich zasadach została zawarta. Czy mamy tam zasadę równego partnerstwa, czy któraś ze stron zdobyła przewagę w negocjacjach i to wykorzystuje. Na ogół dziwnym trafem taką stroną jest deweloper, a stroną, która bardziej traci albo mniej zyskuje, jest urząd miasta, a na końcu tej drogi są mieszkańcy. W ostatnim czasie to kolejny taki przypadek konfliktu z mieszkańcami, gdy urząd nie chce konsultacji społecznych. Podobnie było niedawno w Brzeźnie w kwestii działek, które są zagospodarowywane przez dewelopera. Tam także była spora awantura, chodziło o ujawnienie, które to działki. Teraz taka sytuacja jest w Dolnym Mieście, kiedy mieszkańcy są po prostu zaniepokojeni, co się stanie z terenami zielonymi. Chcieliby mieć wgląd do umowy, która to reguluje. A że to sprawa, w którą zamieszany jest podmiot samorządowy, powinno to być absolutnie transparentne – ocenił Andrzej Potocki.

W audycji rozmawiano również o głosowaniu w Senacie, podczas którego opozycja przegrała.

– Nie jest to pierwszy raz w historii polskiego parlamentaryzmu, że wydarzenia niespodziewane, zabawne lub groteskowe łamią kręgosłup w jakimś głosowaniu. Senatorowie PO chcieli zasugerować, że w Polsce pieniędzy nie dzieli się sprawiedliwie, transparentnie i praworządnie. Tymczasem to właśnie przypadek Dolnego Miasta pokazuje, w jaki sposób sprawiedliwie, transparentnie i praworządnie Gdańsk gospodaruje swoją przestrzenią – zauważył Marek Formela.

– To, co pokazała ostatnio opozycja, to koncert niekompetencji. Kwintesencja tych wpadek to ostatnie nieudane głosowanie w Senacie, gdzie jeden z senatorów jak w filmie „Nie lubię poniedziałków” zatrzasnął się w windzie, a drugi miał zerwane połączenie – stwierdził Adam Potocki.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj