Orzeczenie TK ws. prymatu prawa polskiego nad unijnym. „PO na czele z Tuskiem będzie chciała zrobić z tego kolejną linię sporu”

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w spawie prymatu prawa polskiego nad unijnym spotkało się z licznymi opiniami. Sprawa poruszona została również w „Studiu Polityka”, gdzie Jarosław Popek i Michał Pacześniak rozmawiali na ten temat z Markiem Formelą z „Gazety Gdańskiej” i portalu Wybrzeże24.pl i Andrzejem Potockim z tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl. Gościem specjalnym audycji był Piotr Semka, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”.
– Chciałbym zdefiniować problem, bo wokół niego narastać będzie pojedynek na hasła. Otóż bardzo często przeciwnicy werdyktu Trybunału Konstytucyjnego mówią: „No jak to, przecież Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński, z którego wynika, że prawo unijne ma przewagę nad krajowym”. To jest nieprawda. Werdykt, który nastąpił, mówi, że są granice używania ogólnego hasła „prawo unijne” do konkretnych spraw. Krótko mówiąc, jeżeli TSUE chce interweniować w sprawie reformy sądów w Polsce, to wykracza poza swoje kompetencje. Cała perfidia tej sytuacji polega na tym, że TSUE wykracza poza swoje prerogatywy, a potem używa takiego szantażu: „Aha, jesteście przeciwko temu, to znaczy, że chcecie wyjść z Unii”. Obserwuję z zaniepokojeniem, że Platforma Obywatelska na czele z Tuskiem będzie chciała zrobić z tego kolejną linię sporu. On będzie robiony według tej linii „albo akceptujecie wszystko, albo ujawniliście, że chcecie opuścić UE”. To jest chwytliwe, ale nieprawdziwe i bałamutne – ocenił Piotr Semka.

– Jakąś wskazówką do sposobu postępowania instytucji europejskich wobec takich państw, jak Polska, jest ostatnia decyzja Rosarii Silva de Lapuerty, która odrzuciła polskie zażalenie na jej postanowienie o zabezpieczeniu ewentualnych roszczeń. Co jest interesujące, że polskie odwołanie trafiło bezpośrednio do osoby, która to postanowienie wydała, więc być może w UE jest jakiś deficyt praworządności. Pani Rosaria była łaskawa powiedzieć, że to postanowienie musi być wykonane, dlatego że tak się utarło, że orzeczenia TSUE mają rangę rozstrzygającą, mają moc prawną wobec państw niezależnie od obszaru, którego dotyczą. Więc nie utarło się. To, co się utarło w UE, jest zapisane bezpośrednio w traktatach. I z tych traktatów wynika jednoznacznie, jakimi kompetencjami UE dysponuje. To są te kompetencje, które Polska przekazała w ramach traktatów. Z wypowiedzi wybitnej polityk TSUE wynika, że jest też prawo zwyczajowe. Ale jak zauważono w korespondencji, która dotyczyła innego sporu z Polską, wszystkie te działania mają liche podstawy prawne. Więc poruszamy się nie po gruncie prawnym, tylko po gruncie poglądów, interesów, przekonań, lobbingów i nacisków. Polska w tej sprawie zajęła ważne stanowisko wczoraj i to może przywrócić przytomność wielu liderom UE – zauważył Marek Formela.

– Teoretycznie wyrok ten można by było sobie odpuścić, ponieważ konstytucja i tak jasno traktuje o tych relacjach pomiędzy Rzeczpospolitą a Unią Europejską. Wystarczy przeczytać konstytucję, żeby wiedzieć, na czym się stoi. Ten wyrok był tylko i wyłącznie podkreśleniem i odpowiedzią na ataki UE, które mają na celu destabilizację polskiego systemu prawnego. Dowodem na to niech będzie ostatni wyrok TSUE, gdzie zakazuje się polskim sądom przenoszenia sędziów do innych wydziałów, innych sądów na podstawie decyzji prezesa, bez zgody samego zainteresowanego. To per analogia można by powiedzieć, że szef firmy nie może przenosić pracownika w inne miejsce bez jego zgody. Do czego to doprowadzi? TSUE, które ma w swoich szeregach kilku doświadczonych pracowników, doskonale rozumie wagę tego wyroku, że on po prostu destruuje nasz system sprawiedliwości. W związku z tym ten wyrok TK był konieczny. Dodam, że chodziło o prymat prawa polskiego nad unijnym. Oznacza on, że wyroki TSUE nie będą ignorowane. Mogą być ignorowane tylko te, w których TSUE przypisuje sobie pozatraktatowe kompetencje. I to wszystko – powiedział Andrzej Potocki

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj