Publicyści o narracji przedstawicieli opozycji w sprawie kryzysu na granicy: to pseudohumanitaryzm i ściąganie majtek przez głowę

Donald Tusk w sprawie uchodźców zmieniał zdanie tak często, że być może nie pamięta, od czego zaczął, a na czym skończył – mówił na antenie Radia Gdańsk Marek Formela z portalu wybrzeze24.pl i „Gazety Gdańskiej”. Wspólnie z Andrzej Potockim z tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl, byli oni gośćmi Jarosława Popka i Piotra Kubiaka.

Publicyści odnieśli się między innymi do ostatnich doniesień na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej oraz związanych z nią działań Donalda Tuska. – Ci imigranci, których Łukaszenka ściągał do siebie na pokładach samolotów, to pożyteczne narzędzie uprawiania polityki wewnątrzkrajowej przez ekipę Donalda Tuska. On sam w sprawie uchodźców zmieniał zdanie tak często, że być może nie pamięta od czego zaczął, a na czym skończył. Nie on jest powołany do tego, by prowadzić rozmowy na tym szczeblu. Miał czas, gdy za kilkadziesiąt tysięcy euro miesięcznie zajmował się sprawami Rady Europejskiej. Ubezpieczył swój dostatek, a nie jest w stanie zabezpieczyć Polski przed zagrożeniami – podkreślał Marek Formela.

– Nie należy zapominać, że imigranci to młodzi, zdrowi ludzie. Jak ktoś się decyduje na taką eskapadę, to nie jest taki głupi, by nie zdawać sobie sprawy, że w Polsce jest zimno. Jeśli chce się poprawić swój byt, to chyba lepiej nie brać na taką wyprawę dzieci i kobiet. Oni robią to celowo, żeby potem wykorzystywać ich jako żywe tarcze. Powstaje pytanie o poziom cywilizacyjny tych imigrantów, którzy doskonale wiedzą, że popełniają przestępstwo. Polemizowałbym, jeśli chodzi o nadmierny humanitaryzm ze strony przedstawicieli opozycji – komentował Andrzej Potocki.

Goście audycji skomentowali także słowa prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, która stwierdziła, że trudno świętować rocznicę niepodległości, gdy przygraniczny las stał się pułapką dla uchodźców.

– To nie jest humanitaryzm. To pseudohumanitaryzm. Wszystko jest udawane. Pani Dulkiewicz mówi o nieszczęściu imigrantów, nie wspomniawszy o tych, którzy tej granicy bronią. To oni wstają o szóstej rano, nie dojadają, biorą udział w patrolach i są narażeni na prowokacje. Może powiemy najpierw o nich, a potem zastanowimy się nad losem tych, którzy to de facto powodują i robią to świadomie. To powoduje tylko odwrotny efekt. Polskie społeczeństwo odwraca się od uchodźców, bo jest nieudolnie manipulowane przez takich polityków – zaznaczył Potocki.

– Donald Tusk zdobył się na refleksję, ale poparł panią Pomaską, a nie poparł pani Dulkiewicz. W ten sposób dał sygnał, kogo będzie wspierać w wyborach na prezydenta w kolejnej kadencji. Jestem wzruszony wzruszeniem pani Dulkiewicz i profesora Matyi, prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, który chciałby koniecznie świadczyć pomoc. Mam apel, niech polscy lekarze skupią się na leczeniu polskich obywateli. Z tym nie jest najlepiej – zauważył. – Wzruszony jestem wzruszeniem pani Dulkiewicz. To tak, jakby ściągała majtki przez głowę, próbując ludziom wmówić, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Mamy do czynienia z cynicznym eksponowaniem pewnego poglądu, który ma być elementem rozgrywki wewnątrzkrajowej z rządem. Zanim podświetli się budynku, trzeba podświetlić rozum – dodał Formela.

Wśród poruszanych tematów znalazły się także zagraniczne wizyty byłego premiera, który spotyka się z politykami Niemiec. Okazuje się też, że prowadzi rozmowy na temat kryzysu polsko-białoruskiego.

– Protektorką kariery politycznej Donalda Tuska była zawsze Angela Merkel i jej sztab. To dzięki jej staraniom Tusk został szefem Rady Europy i szefem EPL. Gdy słabła, Manfred Weber powiedział, by Tusk wracał do Polski i robił tam porządek. Jego wyjazdy praktycznie niczemu nie służą, poza robieniem sobie publicity, żeby potem powiedzieć, że to on załatwił pieniądze z Funduszu Odbudowy. Sytuacja jest dużo poważniejsza. Skoro Niemcy zaproponowali 20 mln euro, to znaczy, że my jesteśmy na pierwszym froncie walki ze wschodem. Powstaje pytanie czy rzeczywiście sytuacja jest poważna, czy możliwa jest eskalacja. Ten konflikt może trwać tygodnie, miesiące. Możliwa jest nawet wojna i otwarte uderzenie Rosji na Ukrainę – ocenił Potocki.

– Warto zwrócić uwagę na wypowiedź Horsta Seehofera, obecnego ministra spraw wewnętrznych Niemiec. Podziękował Polsce za podjęte działania, ponieważ wie, jakie są implikacje społeczne, kulturowe i gospodarcze, związane z tego typu polityką. Oznacza ona de facto brak kontroli i zniesienie reglamentacji dostępu do przestrzeni Unii Europejskiej. To zrobiła w 2015 roku Angela Merkel. Dzisiaj jej telefon do Putina jest wyrazem bezsilności, infantylizmu, rezygnacji i abdykacji – zaznaczył Formela.

Publicyści skomentowali także czwartkowy Marsz Niepodległości, w którym wzięło udział ponad 100 tysięcy osób.

– Byłem na wielu Marszach Niepodległości. Wydaje się, że była większa mobilizacja. Może to być spowodowane nie tyle sytuacją na granicy, ile zachowaniem prezydenta Trzaskowskiego, który za wszelka cenę chciał nie dopuścić do tego marszu. Polacy zawsze reagują odwrotnie. Jeśli ktoś im czegoś zabrania, natychmiast idą z uporem maniaka. Od rana na ulicach kręciły się tłumy ludzi z flagami. Około 12:00 było widać, że marsz będzie miał bardzo dużą frekwencję – podkreślił publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl.

– W wielu stacjach komercyjnych panowało poczucie niedosytu, że marsz przebiega niezwykle spokojnie. Z braku innych narzędzi komunikacji propagandowej, eksponowano sprawę niemieckiej flagi i spalonego portretu Donalda Tuska. To nie powinno się wydarzyć, ale przy zgromadzeniu liczącym 100 tysięcy osób można powiedzieć, że nic się nie wydarzyło. Nie udało się stworzyć narracji, że wandale najechali stolicę Polski. Polacy pokazali, że są narodem przywiązanym do swojej tradycji i tożsamości. To bardzo trafna i głęboka odpowiedź na żenujące knowania pana Trzaskowskiego, który sięgał po sztuczki prawne, byle w ten dzień utrudnić manifestowanie przywiązania do tradycji – argumentował redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”.

Po publikacji „Dziennika Bałtyckiego”, w której opisano sylwetkę Basila Kerskiego, szefa Europejskiego Centrum Solidarności, 180 osób podpisało list otwarty w jego obronie. Publicyści ocenili, z czego wynika taka reakcja na materiał dziennikarski.

– Wiele osób, które podpisały ten list, znamy z różnych okoliczności, także historycznych, które nie przynoszą chluby. Wielu to także beneficjenci różnych decyzji podejmowanych przez gdański samorząd. Pytanie, czy w ramach wolności mediów można napisać cokolwiek o Basilu Kerskim? Czy to postać wyjęta spod krytyki prasowej, która korzysta z gigantycznego immunitetu? Czy wskazanie na różne okoliczności związane z jego drogą do Gdańska i objęciem funkcji, jest wykroczeniem przeciwko sztuce dziennikarskiej? – pytał Formela.

– Sięgnijmy parę lat wstecz. Jak wyglądała sytuacja medialna w Gdańsku przed rządami PiS-u? Wtedy nikt nie pozwoliłby sobie na taki tekst. W tej chwili mamy początki pluralizmu medialnego w Gdańsku. Sytuacja nie jest tak tragiczna jak wcześniej. To po prostu konsekwencja wolności prasy. To demokracja. W Gdańsku nie ma takiej sytuacji, jak była kiedyś, że media są w jednym ręku – zauważył Potocki.

 

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj