Publicyści oceniają słowa celebrytów o polskich mundurowych. „Granica to nie miejsce rozrywki”

Straż Graniczna i żołnierze pełniący służbę na granicy polsko-białoruskiej nazywani są przez niektórych celebrytów bulwersującymi określeniami. M.in. o tej sprawie w „Studiu Polityka” Jarosław Popek i Piotr Kubiak rozmawiali z Markiem Formelą z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Andrzejem Potockim z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl. Gościem specjalnym audycji był Sławomir Jastrzębowski, właściciel portalu Salon24.

– Żyjemy w tak dziwnych i pokręconych czasach, że autorytetami często stają się ludzie, którzy są znani z tego, że są znani. Wykonują jakieś zawody, które wymagają pokazywania twarzy i w związku z tym oddziałują silnie na opinię publiczną. Możemy się na to gniewać, ale tak jest – powiedział Sławomir Jastrzębowski. 

– Granica to nie jest miejsce rozrywki, nawet dla pani Kurdej-Szatan. To jest miejsce, w którym zaczyna się poważna rozmowa o tym, czy my mamy własne państwo i czy polska racja stanu oparta jest o granicę, która jest faktem prawnym, czy oparta jest o przypadkowe, podszyte hipokryzją, uniesienia humanitarne – zauważył Marek Formela.

– Wygląda na to, że Łukaszenka zmienił lekko taktykę na spokojniejszą, ale bardziej skuteczną. Aczkolwiek dalej ma miejsce oślepianie naszych żołnierzy i niszczenie płotów. I tak to długo będzie trwało, aż Putin rozegra sprawę Ukrainy – podsumował temat Andrzej Potocki.

W drugiej części audycji publicyści rozmawiali o niefunkcjonalnych wiatach w Gdańsku, które stały się pośmiewiskiem w całej Polsce. 

– W Warszawie czy Łodzi nie widziałem takiej dobrej i cennej inicjatywy. Jeśli dobrze zrozumiałem, ta wiata ma 70 centymetrów dachu. To jest piękne, bo osoby, które mają nadwagę, będą mokły, a osoby szczuplutkie będą mogły się czuć bezpiecznie – ironizował Jastrzębowski. – Pozytywnie można też patrzeć na to w ten sposób, że ktoś się nie narobił, zrobił byle co, ale zarobił. W starym dziennikarstwie mówiono „idź tropem pieniędzy” i dojdziesz do tego, kto i dlaczego. W Gdańsku na pewno macie mnóstwo dobrych dziennikarzy i któryś z nich dojdzie tym tropem pieniędzy – zapewnił.

– To jest sedno. Idźmy za pieniędzmi. Ktoś ogłosił przetarg, ktoś opisał warunki tego przetargu, ktoś go uruchomił swoim podpisem, ktoś swoim podpisem zdecydował, że te wiaty za te pieniądze trzeba kupić. Jeżeli traktujemy się poważnie, to nie tylko wtedy, gdy skandujemy pod Dworem Artusa „wolność, równość, demokracja” i nadymamy się własnym dobrostanem, lecz stajemy w prawdzie przed obywatelami i mówimy „zrobiliśmy błąd, wydaliśmy pieniądze na urządzenia niepotrzebne”. Ciężko jest w Gdańsku ustalić, kto za co ponosi odpowiedzialność, bo 181-letnia palma sama jest sobie winna, że tyle czasu wytrzymała. Z zakresu obowiązków różnych wiceprezydentów wynika, że właściwie nie wiadomo, kto  odpowiada za ten obszar działalności, podobnie jak nie wiadomo, kto odpowiada i nadzoruje Straż Miejską. Miasto żyje w przyjemnej aurze niedopowiedzenia, jedynym konkretem są pieniądze – stwierdził Formela. 

– Dodajmy jeszcze, że jeśli chodzi o palmę, jej nieskuteczna reanimacja kosztowała 30 milionów złotych. Za tę sumę można by wystawić około 900 takich wiat. Za sugestią idę więc tropem pieniędzy – mówił Potocki.
 

am

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj