Sędziowie wydali szereg wyroków korzystnych dla opozycji. „To tak zwane mikołajki”

(Fot. Radio Gdańsk)

W ciągu ostatniego tygodnia zapadło kilka głośnych wyroków satysfakcjonujących dla osób niechętnych obecnemu rządowi. W audycji „Studio Polityka” Piotr Kubiak i Jarosław Popek analizowali wraz z Markiem Formelą z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeże24.pl oraz Andrzejem Potockim z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl przyczyny ich niekiedy irracjonalnych decyzji.

Andrzej Potocki żartobliwie nawiązał do czasu, kiedy Sąd podjął kontrowersyjne decyzje. – Seria wyroków wydanych przez „kastę” w ostatnim czasie ma już nawet swoją nazwę; to tak zwane mikołajki sędziowskie. W ich skład wchodzą następujące prezenty dla opozycji: uniewinnienie przez sędziego Piotra Kluza Pawła Kacprzaka, który był oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej i zniewagę; Jarosław Kaczyński zdaniem drugiej instancji Sądu obraził Radosława Sikorskiego; z kolei Kurdej-Szatan, która w obelżywych słowach określiła funkcjonariuszy Straży Granicznej, została uniewinniona; teraz Jarosław Kaczyński otrzymał, chociaż to też jest skandalem, wyrok 40 tysięcy, a jednak gdy do akcji jako ekstrasędzia weszła redakcja onet.pl, podliczyła sobie za wydrukowanie ogłoszeń z przeprosinami 700 tysięcy złotych „z ogonkiem” – wyliczył.

Z kolei Marek Formela zwrócił uwagę na niejasności związane z naliczeniem kosztów przeprosin, których publikację nakazano Jarosławowi Kaczyńskiemu. – Sprawa kosztów opublikowania sprostowania, bo to rozstrzygnięcie postępowania sądów w sprawie kosztów publikacji przeprosin w Onecie, jest sprawą zagadkową. Nie chciałbym powiedzieć, że Onet hodował te koszty, ale pojawia się poważne pytanie, co się stało, że w tak krótkim okresie, bo to sprawa kilku miesięcy, te koszty wzrosły z ponad 40 tysięcy do ponad 700 tysięcy. Na miejscu pełnomocników pana prezesa Kaczyńskiego złożyłbym zawiadomienie o próbie wyłudzenia przez wydawcę nienależnych mu środków i oszustwa – sugerował.

Kolejnym poruszonym w rozmowie wątkiem była informacja stacji TVN24 o tym, że w komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych był przedstawiciel służb specjalnych, którego delegował Radosław Sikorski. Andrzej Potocki próbował znaleźć wyjaśnienie, dlaczego wspomniana telewizja zaatakowała polityka, z którym zazwyczaj sympatyzuje. – TVN jest wiernym naśladowcą „Gazety Wyborczej”. Praźródłem zamieszania był artykuł niejakiego Wojciecha Czuchnowskiego, sugerujący, że Antoni Macierewicz, wybitna, zasłużona postać dla polskiej opozycji i historii, jest ruskim agentem. Kolejnym „dowodem” był przykład, że w komisji weryfikacyjnej znalazł się Tomasz Lichocki, który teraz przebywa bodaj w areszcie śledczym, bowiem jest oskarżony o szpiegostwo. Co prawda prawdopodobnie nie podpisał jeszcze kwitów z ruskim wywiadem, niemniej jeżeli je podpisał, „trzymał się” z WSI. Na czym polega problem? Otóż to nie Antoni Macierewicz, który był szefem komisji weryfikacyjnej, i nie Sławomir Cenckiewicz, który był z kolei szefem komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych, są winni, ale Radosław Sikorski, który był wtedy ministrem obrony narodowej – tłumaczył.

Z kolei Marek Formela wskazywał, że afera „przykryła” o wiele ważniejszą sprawę, czyli zaaprobowane przez Sikorskiego porozumienie o zaopatrywaniu Polski w prąd. – Moim zdaniem dokument podpisany przez ministra Sikorskiego ma dużo większą wagę polityczną i każdemu przytomnemu słuchaczowi każe zastanowić się, ile wektorów i które wektory gospodarczo-politycznej ekipy Donalda Tuska były prawdziwe, bo jeżeli zapowiadamy aprowizację Polski w prąd z elektrowni, która jest w budowie, a jednocześnie minister w tym samym czasie przygotowuje budowę elektrowni po drugiej stronie Zatoki Gdańskiej, to kiepsko świadczy o talentach organizacyjnych, przenikliwości politycznej i poważnym traktowaniu polskiej racji stanu przez ekipę Donalda Tuska. Ciężar tamtego porozumienia jest niewątpliwie większy niż przypadek Tomasza L., którego minister Sikorski lekką ręką powołał do komisji likwidacyjnej WSI, ale to pokazuje, że tego typu fragmentaryczne okruchy z naszej najnowszej historii często będą wykorzystywane dla wywołania coraz większego rozedrgania społecznego i pewnej mistyfikacji głównej linii politycznej Platformy, która, co bardzo dobrze udowodnił w swoich materiałach Michał Rachoń, w tej chwili leży w gruzach – podkreślał.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj