Co nam pokazał rok wojny? „Rosja przestała być supermocarstwem i wzrosły nakłady na zbrojenia”

Minął rok od napaści rosyjskich hord brutalnych morderców na naród ukraiński. Już od momentu inwazji wiele osób zastanawia się, jak długo jeszcze potrwa ta wojna? Co nam pokazał ten rok? O tym w „Studiu Polityka” Piotr Kubiak i Jarosław Popek rozmawiali z Andrzejem Potockim (tygodnik „Sieci”, portal wpolityce.pl) i Markiem Formelą („Gazeta Gdańska”, portal wybrzeze24.pl).

– Przez ten rok zobaczyliśmy kilka ważnych rzeczy. Najważniejsza sprawa to pozycja Rosji na świecie. Do wybuchu wojny traktowana była przez wiele silnych państw na świecie jako równorzędny partner. Prowadziła politykę agresji, straszenia i nie robiło to specjalnego wrażenia na wielkich tego świata. Pozwalali się jej zbroić, mając z tyłu głowy strach przez armią rosyjską, która defilowała co roku na Placu Czerwonym, prężąc muskuły i pokazując, jaka jest potężna. Wojna obaliła ten mit. Rosja przestała być supermocarstwem. Armia rosyjska nie potrafi sobie poradzić z armią ukraińską. Utknęła w okopach na froncie jak w czasie I wojny światowej i do tego pokazała tę ohydną stronę swojej mentalności rosyjskiej. Gdyby Ukraińcy nie ujawnili całemu światu, co Moskal zrobił w Buczy czy Irpieniu, to kto wie, czy dalej świat, takie państwa jak Niemcy czy Francja, nie żyłyby w tym złudzeniu. Po Buczy i Irpieniu świat już wygląda inaczej – zauważył Potocki.

Jak zauważył, wojna wpłynęła też na zmianę doktryny obronnej Polski i innych krajów NATO. – Widać wyraźnie, że NATO bardziej przestawia się na doktrynę ofensywną niż defensywną. Ponieważ wpuszczenie chociaż jednej jednostki rosyjskiej na teren państwa NATO może spowodować drugą Buczę lub Irpień, świat zobaczył, że Rosja jest do wszystkiego zdolna. Jak gdyby wchodzi w buty Adolfa Hitlera z czasów II wojny światowej i polityka dyktatora Putina niewiele się już różni od stylu prowadzenia polityki przez III Rzeszę pod przywództwem kanclerza. I to również jest lekcja, którą świat dostał – zobaczył naprawdę, jak ta Rosja wygląda. To jest to, o czym my już wcześniej wiedzieliśmy, bo z Rosją graniczymy od ładnych kilkuset lat i dobrze ją znamy – zauważył.

Potocki powiedział, że wojna uruchomiła łańcuch solidarności, jakiego do tej pory nie było. – To się zaczęło od Polski, bo my w tej wojnie dajemy dobry przykład całemu światu, co zresztą zostało podkreślone podczas ostatniej wizyty Bidena. Konsekwencją są też nakłady na zbrojenia – Polska doszła do wniosku, że nie ma co żyć w ułudzie, którą starały się przedstawić poprzednie rządy w naszym kraju, ułudzie tego, że jesteśmy bezpieczni i nie potrzeba się zbroić. Okazało się to kompletną bzdurą – podsumował.

W audycji poświęcono również miejsce postępowaniu opozycji, która od początku wojny nieustannie krytykuje polski rząd, zamiast wspierać w tak trudnym momencie. Przypomniano o wypowiedzi Radosława Sikorskiego, który wręcz zasugerował, że rząd RP rozważał zaanektowanie części Ukrainy. Być może dlatego administracja Joe Bidena nie chciała się spotkać ani z Tuskiem, ani z Trzaskowskim, ani tym bardziej z Sikorskim. Te spotkania 30-sekundowe, które miały miejsce, to były tzw. shake-hand, a tymczasem opozycja przedstawiała je jako efekt niebywałych ustaleń.

– W telewizji, która podaje „całą prawdę, całą dobę”, był taki tytuł: „Tusk, Grodzki, Trzaskowski i Morawiecki. Spotkania Bidena w Warszawie”. Zwracam uwagę na kolejność i na wspólny mianownik, pod którym znalazł się premier Morawiecki, którego spotkanie nie było spotkaniem na szczycie G2, czyli uścisk dłoni i proszę panów do korytarza na lewo, bo tak wyglądały te spotkania m.in. z Tuskiem. Pan Donald Tusk jest w wymiarze polityki międzynarodowej emerytem, który gdzieś tam sobie wierzga na Twitterze – ocenił Formela.

– Wydaje mi się że przyjazd prezydenta Bidena, charakter tych spotkań, ich oprawa i reprezentacja Polska, która w tych rozmowach uczestniczyła, pokazują nie wprost, ale dosadnie, że prezydent Stanów Zjednoczonych akceptuje demokratyczne władze sprawujące rządy w Polsce. W tej sprawie nie potrzebne były żadne słowa, bo prezydent USA nie spotyka się z dyktatorami, z uzurpatorami, lecz z władzą, która ma legitymację demokratyczną. W ten sposób spoliczkował tę całą liberalną watahę, która o niczym innym nie marzy, tylko o powrocie do władzy, tylko nie wie, która ścieżka tam prowadzi. Mam wrażenie, że liderzy Platformy Obywatelskiej, wykorzystując niezłe relacje z obecnym ambasadorem, próbowali wpłynąć na uzyskanie jakiegoś kompromisu w sprawie spotkania. Nie po to, by zaangażować się bardziej we wspieranie polskiej polityki na rubieżach Europy, tylko po to, żeby dysponować materiałem na kampanię wyborczą. W te niezbyt wyszukane gry i zabawy towarzyskie administracja Bidena nie dała się, moim zdaniem, wkręcić – stwierdził redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”.

W ocenie Formeli miniony rok pozwolił nam lepiej poznać Rosję. – Rosję widzimy taką, jaka ona jest – tylko widzimy lepiej, widzimy dokładniej, bardziej starannie. Prawdę mówiąc, to samo powinien wiedzieć od lat Donald Tusk, który był pierwszym politykiem, którego Putin poinformował o swoich planach związanych z Ukrainą. Fakt ten pan premier Tusk ukrył przed opinią publiczną. Być może podzielił się z kimś w Europie, nic na ten temat w każdym razie nie wiadomo. Wszyscy uczestnicy tego spotkania, m.in. minister Sikorski, zdają się potwierdzać, że tak właśnie było. Jeżeli tak było, to Donald Tusk w jakiejś mierze dźwiga ciężar ułamka odpowiedzialności za to, co się stało na wschód od Polski – dodał.

Posłuchaj całej audycji:

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj