Publicyści punktują opozycję w sprawie 800+. „To fałsz, który wybrzmiewa w muzyce politycznej”

Miniony tydzień w polskiej polityce zdominował temat waloryzacji świadczenia 500+. Według projektu przygotowywanego przez Prawo i Sprawiedliwość, od 1 stycznia 2024 roku świadczenie miałoby wynosić 800 złotych miesięcznie. Tymczasem Donald Tusk chce, by zmiana ta obowiązywała od 1 czerwca tego roku. Na ten temat w audycji „Studio Polityka” dyskutowali goście Jarosława Popka: Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl.

– To próba jakiejkolwiek odpowiedzi na projekt, który okazał się dla Polaków ważny i istotny. Projekt, który wcześniej był przez polityków Platformy Obywatelskiej dezawuowany. To był projekt, który mieścił się w słynnym cytacie ministra Rostowskiego, że pieniędzy nie ma i nie będzie. Okazało się, że w polskim budżecie, przy innej filozofii jego konstruowania i przy innym podejściu do jego uszczelnienia, pieniądze się znalazły. Program się przyjął, zmienił sytuację wielu polskich rodzin i stał się częścią polskiej rzeczywistości. Teraz, kiedy Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało, żeby w przyszłorocznym budżecie program ten nazywał się 800+, Donald Tusk i jego ultraliberalne przeświadczenie, że rynek ma nagradzać, a ci, którzy sobie nie radzą, powinni cierpieć biedę i niedostatek, znalazł się we własnej pułapce. Próba wyjścia z tej pułapki to próba gry na partyturze, która nie jest częścią doświadczenia i dorobku PO. To fałsz, który wybrzmiewa w muzyce politycznej i który Donald Tusk tylko pogłębia kolejnymi modyfikacjami swojej odpowiedzi na propozycję 800+ – przekonywał Formela.

– To nie jest tak, że Donald Tusk chce tym ludziom dać te pieniądze. Gdyby mógł, on by tych pieniędzy w ogóle nie dawał. Problem polega na czymś innym. Tusk jest do tego stopnia elastyczny, że sam przeczy sobie. Dwa tygodnie wcześniej totalnie krytykował, a teraz nagle jest „za”. To klasyczna niekonsekwencja w polityce. Nie chodzi o to, żeby ten program przeszedł, ale żeby zrobić na złość partii rządzącej, a de facto polskiemu społeczeństwu. Gdyby w parlamencie udało się przegłosować 800+ od 1 czerwca, mielibyśmy rozbity budżet, zwiększoną inflację i niezły bałagan w gospodarce. Lider Platformy w 100 proc. zdaje sobie z tego sprawę, ale jego tak naprawdę nie interesują kieszenie Polaków. Jego interesuje głównie to, żeby zrobić na złość PiS-owi. Wydaje się, że przez to scala swój twardogłowy elektorat i pokazuje antyrządową postawę w imię kampanii wyborczej, nie licząc się ze stanem gospodarki własnego kraju. To przykre, że przywódca największej opozycyjnej partii w Polsce w ogóle nie interesuje się tym, jaka będzie gospodarka. Wprowadzenie tego programu od 1 czerwca może kompletnie zachwiać podstawami. To wciąż to samo: im gorzej, tym lepiej. To stara, komunistyczna zasada, stosowana przez bolszewików i Lenina: „im gorzej dla zwykłego człowieka, tym lepiej dla nas”. Większość ludzi nie dostrzega tego problemu. Są tak zaczadzeni propagandą opozycyjną, że uważają, że jest to świetny pomysł, bowiem to będzie kolejna ostroga wbita w bok partii rządzącej. To im się bardzo podoba. To działanie na niskich instynktach – ocenił Potocki.

– To popiskiwanie do elektoratu: „ja wam też dołożę te 300 złotych, dajcie mi szansę!”. Jeśli ktoś znajdzie w dorobku Platformy Obywatelskiej jakikolwiek element racjonalnej i odpowiedzialnej polityki społecznej, to zostanie jej honorowym przewodniczącym. To partia, która ma inną wizję świata. Widząc, że ta wizja jest słabo akceptowalna i to, co zaproponował w ramach programów społecznych rząd Zjednoczonej Prawicy zostało przez Polaków zaakceptowane, Donald Tusk wchodzi na grunt, którego nie cierpi, ale powinien znać. Spędził pięć lat w Brukseli. Jeśli miał dni, w których był bardziej pracowity, niż wynika to z kalendarza jego zajęć, to mógł przeczytać różne polityki społeczne w państwach Unii Europejskiej, które są efektywne i oparte o transfery socjalne. Mógł także przeczytać regulamin pracowniczy dla urzędników UE. Tam są zapisane stałe, wynikające z umowy o pracę, dodatki socjalne na dzieci. Drugi dodatek to dodatek edukacyjny, który przysługuje do 26. roku życia dziecka pracownika Unii Europejskiej. W żadnym momencie swojej posługi w Unii Europejskiej Donald Tusk nie zdobył się na refleksję, żeby przeorientować myślenie swojej partii, że takie systemy nie są fanaberią, ale częścią współczesnego, społecznego rusztowania implementowanego w różnych krajach – podkreślał szef „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl.

– Jak Platforma miała sama zaproponować 500+ przed 2015 rokiem, skoro przez cały czas były problemy budżetowe? Podatki były ściągane w ten sposób, że w Skarbie Państwa nie było tych pieniędzy. Dopiero umiejętne ściąganie podatków przez rząd Zjednoczonej Prawicy i słynne podatki od VAT dały możliwość, by ten program społeczny wprowadzić. Teraz sytuacja jest podobna. Ponieważ jest inflacja, w związku z tym wpływy z podatku VAT do kasy państwowej są dużo większe. Prawdopodobnie z symulacji robionych przez ekspertów rządowych wyszło, że możemy od przyszłego roku pozwolić sobie na tego typu program. Dodajmy, że to nie jest wynalazek Prawa i Sprawiedliwości. Ten program był stosowany wcześniej też w innych krajach europejskich. Oczywiście, można powiedzieć, że Niemcy są bogatsze niż Polska, ale to nadal nie jest wyjaśnienie. To nie jest tylko program społeczny, ale w jakimś sensie gospodarczy. On uruchamia wewnętrzną koniunkturę. Ludzie, którzy dostają 800+, większość z tych pieniędzy wydadzą. Nie jest to suma, która pozwoliłaby na to, by odłożyć sobie na konto. Pieniądze wydane w sklepie poprawiają koniunkturę i powodują, że inna grupa też ma więcej pieniędzy – zaznaczył publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj