Organy w ewangelickim kościele św. Krzyża w Słupsku w komplecie. Dotarła ostatnia część zabytkowego instrumentu, czyli miechy. Po zbudowaniu kościoła w 1859 roku świątynia oryginalnie nie miała organów. Proces pozyskiwania instrumentu rozpoczął w 2007 roku obecny pastor Wojciech Froehlich.
Jak podkreślał ksiądz Wojciech Froehlich, w kościele był wcześniej instrument, ale były to zwykłe organy elektroniczne, bardzo małe. Brakowało klasycznych organów z piszczałkami, jakie znamy z kościołów.
– W tamtym czasie otrzymałem informację, że możemy pozyskać duży instrument z Niemiec, z Badenii-Wirtembergii, za darmo, tylko trzeba go przywieźć. Jedna z lokalnych firm zgodziła się nam pomóc. Gdy ten instrument przywieziono do nas w częściach, okazało się, że jest bardzo duży: rozłożony zajął pół kościoła. Wtedy odezwał się do mnie mój znajomy ksiądz z Golasowic na Górnym Śląsku i powiedział, że ich organy są trochę za małe i mogą się zamienić. Te pochodziły z miejscowości Grabie na Opolszczyźnie. W ten sposób dokonaliśmy zamiany i udało się zainstalować organy w naszym kościele – mówił.
– Teraz nasi przyjaciele i pasjonaci pozyskali do nich oryginalne miechy. One zasilały organy w strumień powietrza siłą nóg tak zwanego kalikanta. U nas docelowo będzie to zasilane elektrycznie, a w przypadku braku zasilania będzie można używać oryginalnej metody – dodał.
Posłuchaj rozmowy z pastorem Wojciechem Froehlichem:
Przemysław Woś/aKa






