Jak instytucje publiczne radzą sobie w dobie pandemii i osobstrzeń? Nastąpiły pewne zmiany, ale pracy nie brakuje

W czasach koronawirusa osoby, które zajmują się pomaganiem potrzebującym, nie mogą narzekać na brak obowiązków. Jak przyznają, pracy jest jeszcze więcej. Ale nie brakuje też źródeł wparcia. – W ciągu dwóch dni zdobyłem bądź otrzymałem około 5 tysięcy produktów. Przerzuciliśmy je już do magazynu i teraz dzielimy. Współpraca z przyjaciółmi układa się bardzo dobrze. Z gdańskim ośrodkiem pomocy, kiedyś społecznej, dzisiaj rodzinie współpracujemy już przeszło 30 lat – przyznał Władysław Ornowski z Fundacji „Pan Władek”.

Ostatnio czytelnicy i biblioteki także napotykają wyzwania. – My nawet nie możemy powiedzieć, że wypożyczanie było utrudnione, bo ono było w ogóle nie możliwe. Biblioteki zostały zamknięte. Czytelnicy nie mieli żadnego dostępu do księgozbioru, czy usług technologicznych. Dopiero w ramach drugiego etapu odmrażania jest możliwość otwarcia bibliotek, ale to też nie znaczy, że tak się stanie od razu – prognozuje Ewa Papis z Gminnej Biblioteki Publicznej w Mierzeszynie.

Epidemia wpłynęła też na pracę w Środowiskowym Domu Samopomocy w Marszewskiej Górze. – Wprowadziliśmy system zmianowy. Pracują wszyscy poza osobami na zwolnieniach. U nas nikt nie jest w kwarantannie. Podzieliłam wszystkich na grupy. Ja jestem codziennie, a pozostali co dwa dni. Ci, którzy potrafią, gotują i rozwożą jedzenie, a pozostali szyją maseczki – relacjonuje Anna Kolaska, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy w Marszewskiej Górze.

(Fot. Pixabay)

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj