Bieniuk dla Radia Gdańsk: Popularność jest męcząca

Jarosław Bieniuk grał już w Amice Wronki, Widzewie Łódź i tureckim klubie Antalaspor Kulubu. W 2012 roku podpisał kontrakt z Lechią Gdańsk i wrócił do rodzinnego Trójmiasta. Gra na pozycji środkowego obrońcy i jest kapitanem drużyny. W rozmowie z Radeim Gdańsk opowiadał o związku ze znaną aktorką Anną Przybylską, śledzących go paparazzich i debiucie w… serialu. Bieniuk deklaruje, że jest bardzo rodzinnym człowiekiem.

– Zawsze marzyłem o tym, żeby mieć dużą rodzinę, dlatego że jestem jedynakiem. Mam trójkę dzieci. Najstarsza Oliwia ma 11 lat, Szymon ma 7 lat, Jasiu we wrześniu skończy 2,5 roku. Od 12 lat jestem w związku z moją partnerką Anią, którą dobrze zna większość ludzi. Moi rodzice, siostra Ani, teściowie trzymamy się razem.

Piłkarz skarży się na trudne życie na świeczniku. – Kiedy zacząłem się spotykać z Anią, nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, jak to wszystko będzie wyglądało. Na wyglądało to dosyć niewinnie. A poza tym nie istniały wtedy jeszcze portale plotkarskie. Było jeszcze miejsce na prywatność. W tej chwili te granice zostały przekroczone. Nie jest łatwo żyć pod takim obstrzałem, pod ciągłą obserwacją ludzi.

Kapitan Lechii Gdańsk twierdzi, że jego życie nie jest uzależnione od mediów. Swoją wartość udowadnia na boisku. – Bycie popularnym nie jest mi do niczego potrzebne. Ale niestety niektóre osoby, które właściwie mało w życiu potrafią, żyją z tego, że pojawiają się w mediach, na różnego typu imprezach. Ja mógłbym spokojnie żyć bez tych tabloidów i portali i moje życie wyglądałoby tak samo. Ani moje zarobki by się nie zwiększyły, ani nie zmniejszyły. Miałbym tylko spokojniejsze życie.

Jarosław Bieniuk stara się unikać portali plotkarskich. – Po prostu na nie nie wchodzę. Oczywiście czasem się natknę na coś, ale najlepszą metodą jest się chyba wyłączyć.

Nie znosi też paparazzich, którzy często nie szanują prywatności. Uważa, że fototografowie wchodząc na oddział, na którym leżała Anna Przybylska przekroczyli pewną granicę prywatności. – Dla naszej rodziny utrata zdrowia, operacja to duży stres. Rozumiem, że ktoś może mi robić zdjęcia z jakiejś odległości, w dość intymnych sytuacjach, ale jeżeli dwóch paparazzi wchodzi na czwarte piętro na oddział z aparatami, to naprawdę jest to gruba przesada. Tabloidy po prostu piszą nieprawdę, nie potwierdzają swoich informacji.

Jarosław Bieniuk z uśmiechem wspomina też swój udział w serialu „Daleko od noszy”. W jednym z odcinków zagrał chłopaka Kalinki, postaci granej przez… Annę Przybylską. – To było takie puszczenie oka do widzów. Fajna przygoda, ale nic więcej. Nie mam zdolności aktorskich. Kompletnie się do tego nie nadaję, ale mam swoje ulubione aktorki. Oczywiście numer jeden to Ania Przybylska. Podoba mi się też Eva Mendes. Gdy byłem młodszy lubiłem Sharon Stone, zwłaszcza po Nagim Instynkcie, żartował piłkarz.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj