Zmniejszyć pensję o połowę, albo… znaleźć męża. Albo, jak pisze pan Adam, nauczyć się szacunku do jedzenia. Te, i wiele innych sposobów na niemarnowanie jedzenia przedstawiają słuchacze Radia Gdańsk. Na całym świecie marnowana jest aż 1/3 wyprodukowanej żywności. Do wyrzucania jedzenia przyznaje się 39 proc. Polaków (badanie przeprowadzone we wrześniu 2013 roku na przez Millward Brown SMG/KRC na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności). Najczęściej marnujemy warzywa i owoce, nabiał i wędliny. Wyrzucamy też pieczywo, choć przecież właściciele gospodarstw chętnie przyjęliby suchy chleb.
Głównymi powodami, dla których żywność w Polsce ląduje w śmieciach, są zbyt duże ilości kupowanego jedzenia i niedopilnowanie daty ważności. Winne są także zakupy na gorąco, pod wpływem impulsu. Często kupujemy to, co jest w promocji, a nie to, czego potrzebujemy. Dlatego specjaliści często radzą, by sporządzać listę potrzebnych produktów i nie kupować nic, co się na niej nie znajdzie.
Polakom potrzebna jest także umiejętność przetwarzania żywności, bo przyznajemy się do braku pomysłu na to, co zrobić z poszczególnymi produktami. Podobnie z resztkami z obiadu – wolimy wyrzucić, niż je wykorzystać do zrobienia nowej potrawy. W internecie jest jednak mnóstwo przepisów, które podpowiedzą nam na co przerobić niedojedzone ziemniaki i jak zrobić tzw. „zupę śmieciową”, czyli z tego, co akurat mamy w lodówce.
Warto pamiętać, że marnowanie żywności nie tylko ma zgubne skutki dla naszego portfela, ale i środowiska. Ponad 25 proc. produktów żywnościowych wyrzucanych w Wielkiej Brytanii jest nawet nierozpoczęta i wciąż w opakowaniu. Za spożywczą rozrzutnością stoi więc i zwiększona produkcja śmieci i większe zużycie energii i wody koniecznej do wytworzenia żywności, która i tak… wyląduje w koszu.
Zdaniem naszych słuchaczy, nie tylko my jesteśmy winni. Grzech marnotrawstwa popełniają także sklepy, instytucje, a nawet całe rządy, w tym władze Unii Europejskiej. – Pomoc żywnościowa z UE wydawana przez osoby prywatne trafia nie tam, gdzie trzeba, pisze jeden ze słuchaczy.
– Nasi rolnicy skarżą się na embargo wieprzowiny do Rosji. Mówią o spadających cenach nadwyżki mięsa, ale w sklepach ceny trzymają się bez zmian. Polskie Skupy Mięsa Wolą utylizować, żeby utrzymać poziom cen, pisze inny wzburzony słuchacz.
Pan Adam podaje też przykład z Gdańska. – Jak do gdańskiego portu przypływa np. statek z bananami, które niestety nie są już zielone, tylko żółte, a więc nie nadają się do magazynów-chłodni, wtedy statek wypływa na Zatokę Gdańską i zrzuca cały ładunek na dno! Zapewniam, że to nagminne.
Zdaniem Asi winę za marnowanie żywności ponosi też telewizja. – Denerwują mnie programy kulinarne typu show, w których namiętnie rzuca się talerzami pełnymi jedzenia, albo po prostu wyrzuca się je do kosza. To z pewnością nie uczy szacunku do jedzenia.
W sondzie przeprowadzonej przez Radio Gdańsk aż 9/10 osób przyznaje się do tego, że wyrzuca jedzenie. Choć jak zapewniła zdecydowana większość, robią to rzadko. Nasi słuchacze mają też sposoby na to, by nie marnować zakupionej żywności. Adam z Gdyni uważa, że by ludzie przestali postępować w ten sposób, muszą nabrać szacunku do jedzenia.
– W moim domu rodzinnym zdarzało się, że trzeba było jeść przez jakiś czas chleb z pasztetową i cebulą, bo nie było za co kupić czegoś innego. To nauczyło mnie szacunku dla jedzenia. Teraz już w swoim domu wraz z żoną wyrzucamy coś bardzo rzadko. Jak kupujemy mięso albo wędliny promocyjnie w większej ilości, to mrozimy małe porcje – zawsze lepiej odmrozić dwie małe niż jedną za dużą. Niektóre zupy też można mrozić, tak samo gotowe już schabowe czy mielone. Jak chleb zrobi się czerstwy, to odkłada się na kaloryfer albo na słońce, a jak się więcej uzbiera, to można zrobić bułkę tarta, np. w maszynce do mięsa. Sposobów jest tyle, ile jedzenia, tylko trzeba szanować to, co się ma, a zakupy robić z głową, pisze Adam. – Przed zakupami robię też zdjęcie otwartej lodówki, dzięki temu wiem później w sklepie co mam w domu, i nie kupię nic niepotrzebnego, dodaje.
– Kupujemy z żoną z umiarem, bez przepychu. W ten sposób ratujemy się przed zbytecznymi wydatkami i marnotrawstwem. A suchy chleb oddajemy gospodarzowi za jajka, napisał Tadek z Obłuża.
Aga przyznała, że dziś nie sprawdzają się już stare sposoby wykorzystywania resztek. – U mnie w domu smażyło się suchą wędlinę do bigosu. Ale dzisiaj wędlina nie schnie, tylko robi się śliska… Strach coś z tym robić.
– Mój sposób to upierdliwy mąż i jego pytanie: „po co tyle”, pisze z kolei Ela.
Pan Henryk idzie o krok dalej i proponuje, by… obniżyć Polakom pensje o połowę, bo jak pisze, w sklepach dostają bzika.
A jak nie ulec pokusie wielkanocnej? Słuchacze podzielili się także się swoimi poradami na „niezmarnowane święta”.
– Najlepszy pomysł, to zrobić potrawy z polowy tych produktów, które się kupiło. Resztę tydzień po świętach. Ale Polacy uznają zasadę „zastaw się a postaw się” i później połowa ląduje w śmietnikach, pisze Wojtek.
– Ja do świąt podeszłam bardzo oszczędnie – piekę sernik i jadę do teściów, więc nie grozi mi wyrzucenie jedzenia, zdradza słuchaczka.