– Możemy się różnić, mieć różne wizje i interesy publiczne, natomiast dialog, rozmowa, spotkanie muszą być permanentne. Bo jak to niknie, wtedy górę biorą emocje i stereotypy. Tak nie jest tylko w relacjach przywódców, ale i w rodzinie, mówił prezydent Paweł Adamowicz, który był gościem Piotr Jaconia w Gdyni Głównej Osobistej. Paweł Adamowicz, choć serce oddał Gdańskowi, z Gdynią ma styczność na co dzień. Jak zauważa, mieszkańcy Trójmiasta płynnie przekraczają granice swoich miast. – Chciałbym zapoczątkować badania wśród gdynian i gdańszczan na temat tego, jaka jest częstotliwość wzajemnych odwiedzin i jaki jest cel. W mnie w Urzędzie Miasta pracuje kilkanaście osób mieszkających w Gdyni. W innych jednostkach organizacyjnych jest takich osób jeszcze więcej. Także profesor Limon, szef Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, to gdynian.
Prezydent Gdańska podkreślił, że nie można mówić także o konflikcie między nim a prezydentem Wojciechem Szczurkiem. Jego zdaniem, dziennikarze wyolbrzymiają tę sytuację. – Przypisujecie nam pewne cechy. Oczywiście są różnice ocen i interesów, ale w żadnym wypadku nie jest to permanentna wojna. Te relacje nie są złe. Natomiast nie można oczekiwać od liderów, aby te różnice ukrywali. To byłoby nieprawdziwe, sztuczne.
Prezydent uważa, że relacje między nim a włodarzem Gdyni rozluźniły się już osiem lat temu. – To, co popsuło sporo krwi, to sprawa lotniska w Kosakowie. Osiem lat temu miałem na ten temat jednoznaczne stanowisko. To narastało. Dzisiaj mamy przed sobą perspektywę finansową, szuflad z euro do wzięcia. Próbujemy się układać, budować kompromisy, szukać wspólnego mianownika dla inwestycji. Teraz już także wiceprezydenci, dyrektorzy i pracownicy niższych szczebli wchodzą w interakcje, rozmawiają ze sobą, niekiedy wchodzą w spory. To jest bardzo potrzebne.
– Dzwonię zawsze do Wojciecha Szczurka z życzeniami imieninowymi, zdradził prezydent. – W tym roku nie dodzwoniłem się, więc się nagrałem. Wojtek szybko zareagował, przyjął życzenia. On do mnie też dzwoni z życzeniami. Ostatnio przygotowując się do wyjazdu do Rzymu na kanonizację dwóch papieży, natknąłem się na fantastyczne zdjęcia. To był 1999 rok, chcieliśmy spotkać się z Janem Pawłem II. Trzech prezydentów z żonami. Zostały nam z tamtego okresu piękne zdjęcia. Wśród nich także te ze spotkań prywatnych, wspominał wzruszony Paweł Adamowicz.
– Możemy się różnić, mieć różne wizje i interesy publiczne, natomiast dialog, rozmowa, spotkanie muszą być permanentne. Bo jak to niknie, to wtedy górę biorą emocje i stereotypy. Tak nie jest tylko w relacjach przywódców, ale i w rodzinie czy wśród przyjaciół, uważa prezydent.
Niestety, jak przyznał praca tak go absorbuje, że życie prywatne jest na drugim planie. – Jak człowiek decyduje się na taką rolę, to 24 godziny na dobę musi być w gotowości, by odpowiadać na różne sprawy, mówi Paweł Adamowicz. Zapewnił jednak, że nie ma dosyć. – Służba publiczna, jakkolwiek to brzmi patetycznie, to najwyższy stopień obywatelskości. Nie zajmujesz się już tylko sobą, ale sprawami innych. Albo robisz to na serio, tak do końca, włącznie z kosztami indywidualnymi, albo nie rób tego wcale. Tego nie da się robić na pół gwizdka.
Prezydent Adamowicz przyznał, że władza mu smakuje. – Jak wykonuje się robotę z pasją, zainteresowaniem, czuje się pewną misję, to to smakuje. Gdyby to nie smakowało, należałoby to rzucić, nie można być wtedy liderem, uważa Adamowicz. Nie zdradził jednak czy wystartuje w nadchodzących wyborach samorządowych jako kandydat na prezydent Gdańska. – Mam czas, żeby się zadeklarować. Nie spieszy mi się.