– Jestem chyba jedynym pisarzem, który tworzy rękopisy. Wszyscy korzystają z maszyny albo komputera, powiedział Andrzej Perepeczko na antenie Radia Gdańsk. Znany pisarz i wykładowca Akademii Morskiej w Gdyni był gościem audycji Gdynia Główna Osobista. W rozmowie z Piotrem Jaconiem mówił o swoich inspiracjach, trudnej współpracy z wydawnictwami i wspomnieniach związanych z Gdynią. Słuchacze Radia Gdańsk mogli się dowiedzieć, jak narodziła się postać Dzikiej Mrówki. – Za wzór posłużył syn mojego kolegi, który był młodym chłopakiem, mniej więcej w wieku moich dzieci. Nie mógł usiedzieć w jednym miejscu, miał tysiąc pomysłów na minutę. Jego ojciec zaczął nazywać go mrówa, czasem dodawał przedrostek „dzika”. To bardzo mi się spodobało.
Podobno pierwowzór Dzikiej Mrówki skończył szkołę morską, dzisiaj jest kapitanem żeglugi wielkiej. – Pływa na kontraktach w zagranicznej flocie, dobrze mu się wiedzie. W porównaniu do książkowej Dzikiej Mrówki, której wiodło się różnie. Zaczęło się pięknie w 1977 roku, pierwsze wydanie ukazało się w 250 tysiącach egzemplarzy. Dzisiaj jak książka się ukaże w trzech tysiącach egzemplarzy to jest duży sukces, podkreślał Andrzej Perepeczko.
Pierwsza część Dzikiej Mrówki pojawiła się na rynku dzięki Wydawnictwu Morskiemu. – Redaktorka zachęciła mnie do napisania dalszego ciągu. I tak poszło – potem „Dzika Mrówka pod żaglami”, „Podwodny świat Dzikiej Mrówki” i czwarty tom „Dzika Mrówka i Jezioro Złotego Lodu”, piąty „Dzika Mrówka i Bursztynowa Komnata”.
W rozmowie z Piotrem Jaconiem Andrzej Perepeczko opowiadał też o burzliwej „tułaczce” po wydawnictwach. – Potem była długa przerwa, nikt nie chciał wydać szóstego tomu, dopiero w latach III Rzeczypospolitej zgłosiło się inne wydawnictwo. Podpisali ze mną umowę na sześć tomów, ale po trzech tomach wydawnictwo padło, prawdopodobnie nie z mojej winy. Z tymi kolejnymi ja się tak plątałem, próbowałem tu i tam. Wreszcie odezwało się wydawnictwo Literatura, tam w lepszej szacie graficznej ukazały się czwarty i piąty tom. Teraz wydawnictwo Siesta zaproponowało mi wydanie szóstego tomu. Pojutrze ma wyjść z drukarni, jestem go bardzo ciekaw.
Andrzej Perepeczko w środowisku literackim znany jest nie tylko z lekkiego pióra, ale i tworzenia rękopisów. – Zawsze żartuję, że w Muzeum Literatury przecież nie przyjmują wydruków, tylko rękopisy Mickiewicza, Słowackiego. To może i moje się kiedyś tam znajdą? Zresztą te starsze już są w archiwum biblioteki PAN w Gdańsku. Zdaje się, że jestem jedyny, bo wszyscy już stukają na maszynie lub komputerze.
Gość audycji Gdynia Główna Osobista mówił także o tym, jak postrzega Gdynię. – Wróciłem tu jak tylko skończyłem studia. Zaproponowano mi posadę wykładowcy w Szkole Morskiej. Pracowałem tam przez pół wieku, od 1962 roku. Jestem z nią uczuciowo związany, to naprawdę piękna szkoła. Do tego w tamtych latach była bardzo nobilitująca, chodzili tam energiczni młodzi ludzie żądni przygód.
Jest jeszcze jeden fakt, który łączy Andrzeja Perepeczko z nadmorskim miastem – prezydent Gdyni Franciszka „Franka” Cegielska. – Była moją asystentką, bezpośrednią podwładną. Przyszła jako młoda absolwentka Politechniki w Szczecinie. Strasznie fajna i ładna dziewczyna. Jak już była prezydentem Gdyni, to czasem do niej zachodziłem. Wtedy rzucała mi się na szyję i jedliśmy razem drugie śniadania. Do końca życia mówiła do mnie szefie.