Maria Peszek w Radiu Gdańsk: Mam swoje rytuały przed koncertami

peszek1 copy

Zawsze odważnie mówię to, co myślę. Kobieta, która mówi podobnym głosem – to jest zawsze podejrzane. Jestem tego świadoma i to jest cena, którą płacę za swoją niezależność. Chętnie tę cenę ponoszę, mówiła Maria Peszek. W wywiadzie udzielonym reporterce Radia Gdańsk artystka opowiadała m.in. depresji, poczuciu patriotyzmu i przyjaźni z ojcem, aktorem Janem Peszkiem.
Anna Rębas: Pani menadżerka powiedziała mi, że poszła Pani na 15 minut przespać się przed koncertem. To prawda?
Maria Peszek: To nieprawda… Ale mam swoje rytuały przed występem. Czasem trochę się rozgrzewam, ćwiczę ciało, ale raczej oka nie zmrużę. Za dużo energii i podekscytowania.

AR: Porozmawiamy o pani zdrowiu. Pytam w kontekście jednego z wywiadów, kiedy bardzo otwarcie mówiła Pani o swojej depresji.
MP: Po tym wywiadzie nauczyłam się, że nie warto mówić o tak intymnych sprawach, mimo że zrobiło to dużo dobrego. Nie żałuję tego, wtedy było to potrzebne w kontekście płyty, która wówczas wyszła. Wracałam po czterech latach na scenę i chciałam powiedzieć ludziom, dlaczego zaszła zmiana we mnie i w mojej muzyce.

AR: Czy artysta przed wydaniem płyty musi udzielać tak intymnych wywiadów?
MP: Jeśli jest kontekst i artysta jest przekonany, że warto to powiedzieć, to nawet powinien udzielać takich wywiadów. To czy chce się tym dzielić, zależy od artysty.

AR: Depresja to nie jedyna choroba, która dopada ludzi. Jak Pani dba o swoje zdrowie?
MP: Uważam, że to duperele, choć żyję bardzo higienicznie. Jest mi potrzebne ultra sprawne ciało. Nie uważam, że artyści muszą specjalnie dbać o te sprawy. Ludzie dzielą się na takich, którzy żyją zdrowo i takich, którzy mają to gdzieś. Jedni mają nałogi, inni nie. Jestem z takiego domu, gdzie było powiedziane, że ciało musi być sprawne.

Maria Peszek podczas koncertu w Operze Leśnej w 2013 roku. Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski

AR: Może porozmawiamy o Ojczyźnie…
MP: Najrozsądniej byłoby puścić utwór „Sorry Polsko”. Tam najlepiej wyartykułowane jest to, co mam do powiedzenia na temat patriotyzmu. Czyli życie ponad śmierć za ojczyznę, życie w Ojczyźnie kontra umieranie za nią. Współcześnie jest to bardziej skomplikowane i trudne. Jestem zwolenniczką nowoczesnego patriotyzmu. Żyję w tym kraju, płacę podatki, abonament, chodzę na wybory. Nie jestem zwolenniczką patetycznych marszów i machania flagą. Ten szacunek jest w takiej elementarnej uczciwości. Myślę na przykład o fajnym reprezentowaniu naszego kraju, gdy jestem np. w podróży. Jestem Polką i mam klasę. Takie coś chcę pokazać.

AR: A co Pani dała Polska?
MP: Patrzę na nasz kraj przez pryzmat moich fanów. Dlatego mam poczucie, że Polska dała mi bardzo dużo. Nawet jeśli za ostatnią płytę nie dostaję orderów i nie sądzę bym kiedykolwiek dostała medal od prezydenta. Dla mnie nie tutaj tkwi sedno tego, czy jestem potrzebna Polsce.

AR Ale ma Pani nie tylko fanów. Jest sporo ludzi, którzy panią nienawidzą. Dlaczego, za co?
MP: Myślę, że nie potrafią sobie poradzić z moją wolnością. Z tym co i w jaki sposób komunikuję światu na ostatniej płycie, która może zdaniem niektórych powodować nienawiść. Choć nie rozumiem dlaczego, bo nikogo nie obrażam, niczego nie narzucam. Natomiast w sposób radykalny mówię o swojej niezależności, wolności. Wydaje mi się, że w Polsce nie ma na to przyzwolenia i jakakolwiek inność spotyka się z agresją. Myślę, że ludzi nie tyle drażni to, co ja mówię, ale to jak mówię. Jestem wolną osobą, do tego kobietą i radykalnie mówię o swojej niezależności. W patriarchalnej świadomości polskiej nie jest to oczywistością. Więc jestem kobietą, ze swojej niezależności uczyniłam oręż. Kulturowo jest to niespotykana rzecz, żeby jakaś kobieta głośnym i wyraźnym głosem mówiła czego chce. To wynika z mojej odmienności w poglądach i sposobie komunikowania się.

AR: Czyli powinna Pani określone prawdy mówić w określony sposób, w określony sposób wyglądać?
MP: Myślę, że w naszym kraju są ukonstytuowane pewne prawdy, których ja nie powielam. Nie mam męża, dzieci, żyję jak chcę, wydaję płyty za własne pieniądze. To się może nie podobać i to ludzi wkurza. Że ktoś robi co chce, jest szczęśliwy i jeszcze odnosi sukces.

peszek3Maria Peszek podczas koncertów zawsze zaskakuje oryginalnymi stylizacjami. Tu w Sopocie w 2007 roku. Fot Agencja KFP/Adam Nowak

AR: Zazdroszczę Pani tej wolności. Sama Pani sobie wyrąbała tę drogę? Czy może nazwisko Peszek lub aktorska rodzina Pani pomogły?

MP: Znane nazwisko przeszkadza. Głównie w odniesieniu sukcesu. Ludzie zawsze są podejrzliwi i myślą, że pomogło znane nazwisko. Przyznaję, że mama, ojciec (aktor Jan Peszek- przyp. red.) mieli wielki wpływ na to, jakim jestem człowiekiem, jak zostałam wychowana. To znaczy w poczuciu ludzkiej indywidualności. Na pewno wzięłam to z rodziny. Ale moja droga jako artystki, to moja i tylko moja droga. Bardziej mnie ukształtowały porażki niż sukcesy. Mam 41 lat i trochę mi zajęło, by znaleźć się w miejscu, w którym jestem.

AR: Lubi Pani mieć cały świat przeciwko sobie?
MP Nie, bardzo źle znoszę konflikt. Jeśli już się zdarza, oczywiście stawiam mu czoła i się z nim mierzę. Natomiast nie ma takiej ceny, której bym nie zapłaciła za bycie niezależną i za wolność. Ludzie chyba mylą moje ukochanie wolności z agresją. Nie jestem agresywna. Ludziom myli się agresja z tym, że ludzie prosto, jasno, wyraźnie mówią o tym czego chcą. Nie narzucam swojej wizji, nie jestem bezczelna. Tyle. Gdybym nie była kobietą i jako mężczyzna mówiła to wszystko, o czym mówię byłoby wszystko ok. Nikt by mi nie zarzucał brutalności czy wulgarności. Kazik od lat śpiewa o tym, o czym śpiewa i ludzie mówią, że jest rewolucjonistą. I to jest świetne. Kobieta, która mówi podobnym głosem – to jest zawsze podejrzane. Ale mam to gdzieś. Jestem tego świadoma i to jest cena, którą płacę za swoją niezależność, ale chętnie tę cenę ponoszę.

AR: Pani ojciec nie ukrywa, że we wszystkim Panią wspiera. Jakie ma Pani z nim relacje?
MP: Przyjaźnimy się. Rozmawiamy o prostych sprawach, razem gotujemy, robimy nalewki. Na pewno nie rozmawiamy o polityce. Polityka mnie brzydzi, odrzuca. Ale trochę wiem, minimalnie się orientuję, choćby po to by pójść na wybory. Bo idę. Nie rozmawiamy też z ojcem o najnowszych premierach teatralnych. Szkoda życia.

AR: Czegoś Pani ostatnio słucha, zna muzyczne nowości w Polsce?
MP: Wróciłam z siedmiomiesięcznej podróży. Nie jestem na bieżąco. Przyznaję, że trochę mało wiem, więc nie chcę strzelać. Ale zawsze mogę w ciemno powiedzieć, że słucham klasyki. Ta muzyka mnie porządkuje.

AR: Gdzie Pani podróżowała przez siedem miesięcy? Po co jedzie się aż na tyle?
MP: Wybieram miejsca odludne. Tam gdzie jest dużo niezniszczonej natury, mało zorganizowanej turystyki. Gdzie jest tanio i dziko. Jestem bardziej podróżnikiem, niż turystą. Nie chcę zdradzać miejsca gdzie byłam, niech zostanie nietknięte.

AR: Dziękuję za rozmowę.

areb/dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj