Kolejowa beczka miodu z łyżką dziegciu. Nasze wrażenia z jazdy Pendolino [FOTO]

0fotele1

Prawie siedem godzin spędzonych w Pendolino to czas, który pozwala już coś powiedzieć o włoskiej maszynie. Najnowszy nabytek PKP to bez dwóch zdań świeży powiew na polskiej kolei. Powiew, w którym można jednak wyczuć lekki smrodek kilku niedociągnięć. Nowy Express Intercity, który w nazwie ma słowo Premium, pasażerów z Pomorza do Warszawy wiezie w nieco ponad trzy godziny. Patrząc na to, ile w ostatnich latach trwała podróż do stolicy, postęp jest widoczny gołym okiem. Zaręczamy, że jadąc Pendolino nie będziemy zniecierpliwieni nerwowo zerkać na zegarek. Na każdej stacji w czasie naszej podróży pociąg meldował się zgodnie z rozkładem.

Zasadniczą kwestią jest komfort przejazdu. Fotele są bardzo wygodne, a korzystające z nich wysokie osoby, nie będą miały problemów z miejscem na nogi, nawet mając przed sobą stolik. Warto zwrócić uwagę też na ilość miejsca między rzędami foteli. W drugiej klasie jest go na tyle dużo, by obok pasażerów, którzy właśnie wstali „rozprostować kości”, przechodziło się bardzo swobodnie. W pierwszej klasie miejsca jest jeszcze więcej.

Włoski pociąg jest konstrukcją „jednolitą”. Polscy pasażerowie, którzy czasami zmuszeni byli do peronowej gonitwy na czas, żeby znaleźć odpowiedni wagon, teraz mogą wejść do pociągu i odszukać swoje miejsce już wewnątrz składu. Nie trzeba też „mocować” się z klamkami przy drzwiach, które oddzielały od siebie poszczególne wagony. To bardzo często sprawiało wiele trudności osobom starszym. Również samo wejście do pociągu jest bardzo wygodne i nikomu nie powinno przysporzyć problemów.
0wejscie1

Siedzącego w wagonie pasażera z każdej strony „otula” błoga cisza. Nic nie stuka, nic nie szumi, nic nie drga. Słychać tylko rozmowy towarzyszących nam w podróży pasażerów. Wyjeżdżając z Gdańska zorientowaliśmy się, że pociąg już się porusza dopiero w Tczewie. Absolutnie nie czuć prędkości.

Fantastycznym pomysłem są przedziały dla matek i kobiet w ciąży. Są one zamykane, a dźwiękoszczelne drzwi zapewniają dyskrecję. Biorąc pod uwagę ostatnie dyskusje na temat kobiet karmiących w miejscach publicznych, ten przedział jest strzałem w dziesiątkę.
0matki0matki2Pisząc o zaletach, trzeba wspomnieć o bardzo miłej obsłudze. Wszyscy byli bardzo sympatyczni i pomocni. Odnieśliśmy wrażenie, że nie było to „wymuszone”, a bardzo naturalne, co wpłynęło na „domową” atmosferę podróży.

Warto też zwrócić uwagę na toalety, które na tle tego, co widzieliśmy zimą np. w pociągach TLK, prezentują poziom światowy. Jest ciepło, czysto i komfortowo. Sprostają one oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających pasażerów.

Teraz czas na kolejową łyżkę dziegciu. W pociągu są olbrzymie problemy nie tylko z internetem, ale również z siecią komórkową. Można śmiało powiedzieć, że utrzymywały się one przez 70 proc. czasu podróży. To swoiste wykluczenie cyfrowe. Biorąc po uwagę, że Pendolino podróżować będzie z pewnością często kadra menedżerska i osoby, które w trakcie przejazdu będą chciały pracować np. przy komputerze z internetem, może to być spory problem.

Kolejną kwestią jest kolor foteli. Naszym zdaniem zgniły zielony sprawia wrażenie, że pociąg wygląda na starszy, niż w rzeczywistości jest. Ale to już kwestia gustu.
0siedzenia

W trakcie naszego przejazdu z Gdańska do Warszawy obłożenie pociągu wynosiło około 50 proc., w drodze powrotnej było nieco wyższe. Przestrzeni na bagaże było sporo, ale naszym zdaniem, kiedy na 400 dostępnych miejsc, zajętych będzie 300, miejsca może zabraknąć. Zastosowany „system skandynawski”, polegający na tym, że większe bagaże trzyma się w przedsionku może okazać się niewystarczający. Wiadomo, że latem na Pomorze jeździ wielu rowerzystów, którzy z centrum Polski wiozą ze sobą jednoślady. Cztery stojaki rowerowe na czterysta miejsc to zdecydowanie za mało. Są one ulokowane w przedsionku, gdzie mają również mieścić się bagaże. Jeżeli wszystkie półki będą zajęte i dostęp do rowerowych haków będzie bardzo ograniczony, pojawi się problem. Naszym zdaniem, jeśli nawet rower już zawiśnie na takim haku, to sprzęt większych rozmiarów może utrudniać poruszanie się po przedsionkach.

0bagaze10bagaze2 Komunikaty dla pasażerów były emitowane wyłącznie w języku polskim. To samo dotyczy tekstów, które pojawiały się na wyświetlaczach. Jechało z nami kilku obcokrajowców, którym warto wytłumaczyć po angielsku, że gdy liczą na zakup biletu w pociągu, będą musieli za niego zapłacić 650 zł. Kolejną kwestią jest głośność nadawanych komunikatów. Ma się wrażenie, że wręcz „wrzeszczą” do podróżnych. Dotyczy to również kompozycji Chopina, która wita pasażerów pociągu.

Przedstawione przez nas „wady” to w zasadzie detale, które w przyszłości można wyeliminować. Gdyby nie one, nasza ocena włoskiego pociągu miała by przed sobą „plus”, a tak jest to „tylko” solidna piątka.

Łukasz Wojtowicz/mat
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj