Tomasz Śliwiński w rozmowie z Piotrem Jaconiem: „Miałem przygotowaną mowę oscarową”

klątwa ondyny strona

– Wcześniej dużo podróżowałem po różnych dzikich krajach w Afryce i Azji. Ta przygoda trochę się w to wszystko wpisuje, to było doświadczenie zupełnie innej kultury, czegoś takiego nigdzie w Europie nie ma, tak o rozdaniu Oscarów opowiadał w audycji Gdynia Główna Osobista Tomasz Śliwiński. Filmowiec był nominowany do najważniejszej nagrody filmowej świata w kategorii Najlepszy Krótkometrażowy Film Dokumentalny za obraz „Nasza Klątwa”.

– Przejście czerwonym dywanem z gwiazdami, mnóstwem dziennikarzy, fotoreporterów, błyskami fleszy. Niesamowita rzecz. Cała ulica Hollywood Boulevard była zamknięta, bo był tam rozłożony dywan. Pamiętam jak tam podjechaliśmy, mnóstwo kontroli, bramek do przejścia, snajperzy na dachach, opisywał wyjazd do USA reżyser.

Czasami nie jest jednak tak barwnie, jak w telewizji. Polscy filmowcy za wszystko musieli zapłacić z własnej kieszeni. – W Stanach to nie tak duże wydarzenie, jak postrzega się je w Europie. Organizatorzy nic nie załatwiają, oni po prostu zapraszają, a wszystko trzeba sobie samemu zorganizować.


Kadr z filmu „Klątwa Ondyny”. Fot. materiały prasowe

Filmowiec zdradził też, co działo się tuż przed galą. – Na dwa tygodnie przed ogłoszeniem wyników był lunch nominowanych, chyba najfajniejsza impreza ze wszystkich, trwała trzy dni. Tam nie było osób z zewnątrz, dziennikarzy, tylko sami nominowani. Siedziałem przy stoliku z Julianne Moore, rozmawiałem z Patricią Arquette, obok mnie stał Clint Eastwood. Wszyscy byli równi i był dostęp do nich, a na gali jest już za gęsto.

– Chciałem wyciągnąć z tych spotkań wszystko, co się dało. Te osoby w normalnej sytuacji lunchu są naprawdę bardzo przystępne. Z Julianne Moore rozmawiałem po prostu o życiu, nominacjach i tym wydarzeniu
, dodał.

Po lunchu Tomasz Śliwiński wrócił do Polski, by na tydzień przed galą znów polecieć do Los Angeles. – Wtedy już codziennie były wydarzenia. Obiad nominowanych w kategorii filmów dokumentalnych, panel dyskusyjny z dokumentalistami, pokazy filmów. No i później już zakładanie smokingu na galę… Zaprojektował go dla mnie Tomasz Ossoliński. Pierwszy raz w życiu miałem na sobie smoking! No i przygotowaną mowę oskarową.

Jak zdradził dokumentalista, nigdy wcześniej nie oglądał ceremonii oskarowej w telewizji. – Nie myślałem, żeby się tam znaleźć. Nie miałem świadomości, że to jest na żywo, że nasi znajomi nas widzą. Po przejściu czerwonym dywanem dostawaliśmy smsy od przyjaciół, że nas widzą. Później było już spokojniej.

– Całe wydarzenie jest doskonale zorganizowane. Do toalety można wyjść tylko w ciągu 3-minutowej przerwy na reklamę. A gdy wychodzisz, na twoje miejsce od razu siadają statyści, żeby nie było pustych miejsc. Potem jak się wraca, trzeba te osoby wypraszać. Przed wejściem czeka taka długa kolejka statystów. Słyszałem, że to najtańszy sposób, by dostać się na ceremonię.

Filmowiec podkreśla, że z perspektywy nadal nie wierzy w to, co wydarzyło się za oceanem. Jak mówi, musi się nad tym spokojnie zastanowić. – Co dopiero wróciłem, teraz będziemy przetrawiać wszystko. To działo się tak szybko, że człowiek nie był w stanie do końca tego przyswoić.

Nasza Klątwa w reż. Tomasza Śliwińskiego to 28-minutowy dokument o 5-letnim synu Tomasza Śliwińskiego, cierpiącym na genetyczny zespół hipowentylacji nazywany Klątwą Ondyny. Gdy chłopiec śpi, musi być podłączony do respiratora. Inaczej mogłoby grozić mu zatrzymanie oddechu.

Posłuchaj całej audycji:

dr/marz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj