W gdyńskim liceum pracowała 35 lat. Ewa Witkowska witała wakacje w Gdyni Głównej Osobistej

– Koniec roku szkolnego to zawsze ogromne emocje. Najbardziej pamiętam swoje pierwsze klasy z gdyńskiego II Liceum Ogólnokształcącego, wspominała w Gdyni Głównej Osobistej Ewa Witkowska, emerytowana nauczycielka. W rozmowie z Piotrem Jaconiem opowiadała o pracy w Gdyni oraz swoich znanych uczniach. Nauczycielka wspominała, jak dawniej wyglądały zakończenia roku i wakacje. – Najbardziej pamiętam pierwsze klasy. Zawsze zakończenie roku wiąże się z emocjami, rozdaniem świadectw i wakacjami, jeśli się na nie jeździło. Ale pamiętam, że w szkole były przede wszystkim drużyny harcerskie i uczniowie jeździli na obozy. To były lata 60, 70 i harcerstwo było wtedy bardzo rozwinięte w szkole. Jeździliśmy na obozy wędrowne, w 2 liceum bardzo dobrze rozwinięta była drużyna męska i żeńska.

Witkowska w 1964 roku skończyła studia i dostała pracę w II LO w Gdyni. – Dyrektorka, wówczas Maria Tymecka, była dla mnie wielkim autorytetem i mnie jako nauczyciela ukształtowała. Była największym mistrzem. Przeżyłam pięciu dyrektorów, następni nie byli tacy sami. Dzięki niej dwójka była najbardziej elitarną szkołą w Gdyni.

Rozmówczyni Piotra Jaconia przyznała, że zawsze kiedy kończy się rok szkolny każdemu jest żal, ale nie żałuje tego, że jest na emeryturze. – Myślę, że 35 lat pracy wystarczy i uważam, że młodzieży potrzebni są młodzi nauczyciele. Nauczyciel oprócz nauki powinien też organizować wycieczki, czy iść z uczniami do teatru. To nie jest tylko prowadzenie lekcji. To jest życie szkoły, a prawdziwy nauczyciel musi być zaangażowany w pracę z młodzieżą.

Ewa Witkowska od dziecka chciała być nauczycielką. – Jeśli miałabym jeszcze raz wybierać zawód, drugi raz wybrałabym nauczycielstwo. To bardzo ciężki, ale piękny zawód. Może nie zdajemy sobie sprawy, ale mamy ogromny wpływ na kształtowanie młodych charakterów. Chociaż nigdy nie wiadomo, kto z uczniów sprawdzi się w życiu. Jest takie powiedzenie, które zawsze przytaczałam podczas wręczania uczniom świadectwa: „Nie wiadomo wcale, co w życiu ciebie czeka. I ty możesz wyrosnąć na wielkiego człowieka.”

Pani Ewa była wychowawczynią między innymi prof. Macieja Świeszewskigo, gdańskiego malarza, który był gościem Gdyni Głównej Osobistej 19 czerwca. Artysta przyznał, że bardzo lubił swoją wychowawczynię chociaż ma wrażenie, że go nie rozumiała. Witkowska u śmiechem przyznała, że nie pamięta takiej sytuacji. – Nie było między nami żadnego skłócenia. W trzeciej klasie Maciej miał incydent z jakimś przedmiotem, nie pamiętam o co chodziło. I ojciec przeniósł go z dwójki do trójki. Po tym nie mieliśmy już kontaktu. Dwa lata temu spotkałam go na zjeździe klasowym. Mam z nim znowu bardzo ciepły kontakt. Jesteśmy dumni z niego, chodzę na jego wystawy, oglądam obrazy. W szkole nie miałam nawet zielonego pojęcia, że maluje. Był bardzo zdolnym uczniem i cieszyłam się z jego osiągnięć.

Ewa Witkowska uczyła również Wojciecha Szczurka, prezydenta Gdyni. Nie uważa, że miała wpływ na jego karierę. – To nie jest zupełnie moją zasługą, że ci wspaniali uczniowie są moimi wychowankami. Każdy nauczyciel ma w swojej plejadzie uczniów wybitnych. Jest też wspaniały kardiolog Przemek Arciszewski, jest Bogdan Wiśniewski, profesor politechniki. Można by wymieniać i wyliczać. Przede wszystkim jestem dumna, że tacy wspaniali samorządowcy, jak Wojciech Szczurek czy Marek Stępa są z dwójki. Przyszli już do dwójki jako harcerze, ludzie uspołecznieni. Ja mogłam tylko pomóc w rozwinięciu skrzydeł. Korzenie daje dom, podsumowała nauczycielka.

Posłuchaj całej audycji:

mar/mat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj