W lipcu zaczyna rosnąć zainteresowanie. W sierpniu robi się trudno. We wrześniu na rynek wynajmowanych mieszkań wkracza prawdziwa samowolka – ceny windowane są do granic możliwości, obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”, a tysiące studentów z determinacją poszukują własnego kąta.
Mieszkanie, które jechała obejrzeć Weronika Siewierska znajdowało się na piątym piętrze. Głównym atutem miał być imponujący widok. Osiedle „żywcem” wyciągnięte z serialu o amerykańskich nastolatkach. Piękny dziedziniec, granitowy hol z portiernią i czterema luksusowymi windami. Mimo tego cena była atrakcyjna.
Studentka cieszyła się, że tutaj nie zastanie mebli rodem z PRL. – Gdy drzwi otworzył mi facet ledwo stojący na nogach i cuchnący alkoholem, zaczęłam się wahać, mówi Weronika. – Kiedy poczułam odór, który unosił się w mieszkaniu, zobaczyłam porozrywane obicia mebli i fekalia pływające w toalecie, uciekłam pod byle pretekstem, wspomina. – Właściciel zadzwonił jeszcze następnego dnia i zaskoczony zapytał, dlaczego się nie zdecydowałam.
Wymogi i realia nie do pogodzenia
Najdrożej jest w centralnych punktach Trójmiasta lub blisko SKM. W cenie są oczywiście Stare Miasto w Gdańsku, Sopot i centrum Gdyni. Głównie ze względu na łatwy dostęp do rozrywki, będącej często priorytetem studentów. Tutaj koszty są najwyższe i sięgają, w zależności od standardu, nawet do 1300-1500 zł za dwuosobowy pokój na nowoczesnych osiedlach. Duża popularność, ale i wysokie ceny, to także domena Wrzeszcza, Przymorza i gdyńskiego Orłowa. W tych dzielnicach cena za pokój waha się w granicach 700-1000 zł.
Do najtańszych lokalizacji należą te oddalone od centrum i uczelni, słabo skomunikowane lub cieszące się złą sławą, w Gdańsku np. Brzeźno, Nowy Port, Stogi czy Orunia Dolna. Najkorzystniejsze cenowo są mieszkania w starszym budownictwie, często duże, lecz staromodnie urządzone. Tych studenci jednak unikają. – Szukający wymagają najczęściej dobrego standardu i korzystnej ceny, a to rzadko da się pogodzić, twierdzi Krystian Aleksandrowicz z gdańskiej agencji KThome Nieruchomości. – Najgorzej jest szukać na ostatnią chwilę. We wrześniu niestety zostają już same resztki – albo wystrój pamięta lata 70., albo cena jest niebotyczna.
Pięć mieszkań, dziesięciu współlokatorów
Większość właścicieli to ludzie zajęci własnymi sprawami, którzy oczekują bezproblemowych najemców i regularnych wpłat na konto. Zdarza się jednak, że wymarzone mieszkanie potrafi najbardziej obrzydzić właśnie wynajmujący.
Aneta Roczkowska sama przyznaje, że – niestety – jest skarbnicą okropnych historii dotyczących wynajmu. – Mam 23 lata, a wynajmowałam już pięć mieszkań i miałam około dziesięciu współlokatorów. O większości wolałabym zapomnieć, mówi.
Nie zawsze „w pełni umeblowane” oznacza „dobrze umeblowane”… fot. facebook.com
To było jej pierwsze mieszkanie. Akurat została sama, bo dwie współlokatorki wyjechały na weekend. Zadzwonił właściciel i poprosił, żeby do niego przyszła, a że mieszkał kilka bloków dalej, zgodziła się. – Miałam osiemnaście lat, pierwszy raz wynajmowałam mieszkanie, więc poszłam, wspomina Aneta. Kiedy zadzwoniła do domofonu, mężczyzna wychylił się przez okno i spuścił na sznurku siatkę. – W środku były pieniądze, a on chciał żebym kupiła mu wódkę, bo żona zamknęła go w domu. Teraz wspominam to ze śmiechem, ale wtedy byłam naprawdę zażenowana
U Agaty Kowalczyk zaczęło się miesiąc po wprowadzeniu. Na skrzynkę jej i koleżanek właściciel zaczął wysyłać maile zawierające dowcipy, prywatne zdjęcia, a nawet takie, na których widać blok, z oknem dziewczyn zaznaczonym czerwonym kółkiem. Za szybą widoczne były ich sylwetki. – Najprawdopodobniej wydawało mu się to zabawne. My zwyczajnie zaczynałyśmy się bać, opowiada studentka.
Po kilku miesiącach wyprowadziła się. – Mieszkam z chłopakiem w kawalerce, a nasz właściciel jest przemiłym człowiekiem, który nie narzuca się, a wręcz czasami bez słowa płaci nasze rachunki, cieszy się Agata.
Druga strona najemcy
Tomasz Markiewicz wynajmuje mieszkanie studentom od czterech lat. Oferuje lokal w pełni umeblowany, nowoczesny i przystosowany do studenckich potrzeb. Na ogół oferuje pojedyncze pokoje. Wycenia je dość wysoko, bo od 800 do 1100 zł, w zależności od wielkości. Uważa, że są warte swojej ceny. – Lokalizacja w centrum Wrzeszcza, dobry standard i bliskość Politechniki czyni mieszkanie atrakcyjnym, mówi. – Zdarza się, że przychodzi kilka osób naraz i wszyscy są chętni.
Od najemców Tomasz wymaga przede wszystkim dbałości o mieszkanie i braku skarg ze strony sąsiadów. Poza tym stara się dobierać lokatorów bazując na pierwszym wrażeniu i zaufaniu. – Do tej pory się nie zawiodłem, więc nie wiem, skąd te wszystkie niepochlebne legendy o studentach, przekonuje Tomasz. – „Ekipa”, którą ostatnio skompletowałem mieszka u mnie już drugi rok, jest bardzo zgrana i nie sprawia problemów.
Standard Ikea
Studenci nie mają dużych oczekiwań. Pokój musi być wyposażony w podstawowe sprzęty: biurko, łóżko i szafę. Kuchnia i łazienka powinny być czyste, a mieszkanie znajdować się w dobrze skomunikowanym punkcie. – Tylko tyle i aż tyle. Trójmiejscy właściciele jeszcze nie do końca oswoili się z wymaganiami studentów. Wynajmujący muszą zrozumieć, że młodych nie zadowala już byle klitka ze starą sofą i meblościanką. Oczekują przynajmniej tak zwanego standardu Ikea, podsumowuje Krystian Aleksandrowicz.
Anna Moczydłowska/mmt/mar