Akustyczne oblicze Piotra Truchela. Koncert Pete True w Spółdzielni [ZDJĘCIA]

Rubbish, Pete True i gościnnie DanielS: to skład, który zaserwował trójmiejskiej publiczności sporą dawkę akustycznego brzmienia w Pubie Spółdzielnia. Gdańska Spółdzielnia po raz kolejny stała się sceną dla akustycznego projektu Pete True. Jednak zanim pojawił się znany gdańskiej publiczności Piotr Truchel, mieliśmy okazję usłyszeć młody zespół Rubbish.

RUBBISH, ALE NIE ŚMIECI

Za tą nazwą kryje się trójmiejskie trio, czyli Wojciech Jankowski (wokal, gitara), Łukasz Katkowski (bas) i Kamil Malinowski (perkusja). Zespół powstał w czerwcu zeszłego roku. To muzycy jeszcze raczkujący, ale z ambicjami. Jak na razie wydali własnym sumptem demo, na które składa się sześć utworów. – Przez jakieś pięć, sześć miesięcy siedzieliśmy w garażu i tworzyliśmy – przyznaje Wojciech Jankowski. – Nie chcieliśmy grać koncertów bez swojego materiału. Na dzień dzisiejszy mamy 24 własne kompozycje – dodaje Łukasz Katkowski.

Swoją muzykę opisują jako surowy rock. Słuchając Rubbish można jednak dojść do wniosku, że bliżej im do grunge’u niż czystego rocka. – Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie lubię Nirvany, a Cobain mnie nie inspiruje – przyznaje Jankowski. – Ale nie stawiamy na jeden gatunek. Jeżeli coś nam przyjdzie do głowy i uznajemy, że wszystkim się spodoba, gramy to.

– Najbardziej charakterystyczną cechą Rubbish jest surowość. A tego w dzisiejszej muzyce trochę brakuje. Współczesne utwory są albo przekombinowane, albo niecharyzmatyczne. My staramy się być charyzmatyczni i prości, dla niektórych nawet prymitywni, mówi Łukasz Latkowski.

INNI NA CO DZIEŃ, SPOKOJNI W SPÓŁDZIELNI

W środowy wieczór Rubbish zagrało w duecie, bez perkusisty Kamila Malinowskiego. – Na naszych rockowych koncertach wyglądamy nieco inaczej – opowiada Łukasz Katkowski. – Mamy przebrania, które wiążą się z nazwą zespołu. Kiedyś to były zwykłe ubrania z poprzyszywanymi śmieciami, teraz mamy kombinezony. Staramy się też, żeby było show.

CO ŁĄCZY RUBBISH I PETE TRUE?

Z pewnością kochają to, co robią. Ale to nie jedyny łącznik między muzykami. Łukasz Katkowski jest uczniem Piotra Truchela. – Uczę gry na gitarze w „Silver Guitar School” na Osowej. To tam poznałem Łukasza. Był jednym z moich najzdolniejszych uczniów – mówi Truchel. – Cieszę się, że teraz tworzy własną muzykę i możemy dzielić scenę.

JAK TO JEST GRAĆ „DO KOTLETA”?

Z zawodu filozof, z pasji muzyk. Każdy, kto przypatruje się trójmiejskiej scenie muzycznej dobrze wie, kto kryje się za pseudonimem Pete True. Piotr Truchel, znany jako lider zespołu Absyntia próbuje sił w akustycznym repertuarze. Jak to bywa podczas koncertów w pubach, nie zawsze każdy jest wpatrzony w muzyka i wsłuchany. Dla niektórych, takie występy to okazja do poznania artysty, ale przede wszystkim do spotkania się przy piwie ze znajomymi. – Ale zawsze warto się starać, choćby dla tej garstki osób, która naprawdę słucha. Trzeba zaprezentować się z jak najlepszej strony. Może ktoś nie słysząc wcześniej mojego projektu, zainteresuje się tą muzyką, mówi Piotr Truchel.

Zainteresowana była na pewno publiczność w pubie Spółdzielnia. A dowodem na to były chociażby oklaski i nie pozwolenie opuszczenia sceny bez bisu, a raczej bisów.

PETE TRUE, CZYLI CO NIE MIEŚCI SIĘ W ABSYNTII

– Z Absyntią gram od kilku lat. Z zespołem mamy na koncie dwa wydane krążki – tłumaczy Piotr Truchel. – Projekt Pete True, to zupełnie coś innego. Powstał dzięki mojej fascynacji brzmieniami akustycznymi. Staram się nie łączyć działalności obu grup. Absyntia to rock, nowa płyta tego zespołu będzie dosyć mroczna, klimatyczna. Pete True to muzyka stricte songwriterska, to takie ballady na gitarę akustyczną. Tutaj mogę w łagodnej formie przekazać moją wizję postrzegania świata.

Innymi słowy Pete True, to to co nie mieści się w Absyntii? – To dosyć trafne określenie – przyznał Piotr Truchel. – Pete True było moją wewnętrzną potrzebą pokazania swojej łagodnej strony. Piosenki do tego projektu powstają w zaciszu domowym. Utwory są bardziej minimalistyczne niż kompozycje Absyntii. Kiedyś przyznałem w wywiadzie, że to ciemna i jasna strona mocy. Łagodność i spokój są zauważalne w muzyce Pete True, a mocniejsze brzmienie, to domena Absyntii.

DWIE STRONY MOCY BĘDĄ TRWAĆ RÓWNOLEGLE

Pete True to nie jednorazowy projekt, który był chwilową potrzebą. Nie zabraknie także czasu dla Absyntii. Oba zespoły będą tworzyć równolegle, a Pete True na stałe zagości na trójmiejskiej scenie. – Z płyty na płytę będę starał się przekazać różne oblicza gitary akustycznej – przyznał Piotr Truchel. – Różne oblicza spokoju i pozytywnej energii. Ten projekt będzie istniał dopóki będę miał chęć tworzenia.

NA PODBÓJ ZAGRANICY

Pete True często pojawia się na trójmiejskich scenach, ale plany wykraczają poza ten teren. – Planuję trasę koncertową nie tylko w Polsce, ale także w Niemczech i Czechach. Najbliższe miesiące upłyną na promocji i występach, mówi Piotr Truchel.

Jak na razie akustyczne utwory Truchela można usłyszeć na żywo i w internecie. Jest jednak dobra wiadomość dla fanów płyt w „fizycznej” formie. Na rynku pojawi się debiutancki album „Hell Flower”. – Niedługo podam szczegóły. Ale myślę, że jak album nie ukaże się w grudniu, to na pewno w styczniu – podsumował Piotr Truchel.

MUZYCZNA WSPÓŁPRACA

I choć to wybieganie w przyszłość, to zawsze warto wiedzieć, co czeka nas na kolejnych wydawnictwach. Z pewnością nie zabraknie współpracy z innymi muzykami, podobnie jak podczas środowego występu w Spółdzielni na scenie gościnnie pojawił się DanielS. – Płyta, która teraz została nagrana miała być pozytywna, przestrzenna i radosna. Mam już pomysły na kolejne wydawnictwa. Chciałbym, żeby następny album Pete True był bardziej folkowy. Chciałbym zaeksperymentować.

– Kocham muzykę i kocham wykonywać ją na żywo – mówi Pete True. I to chyba będzie najlepszym podsumowaniem wieczoru. Podobno, kto robi, to co kocha nigdy nie pracuje. Więc oby taka praca nigdy się nie skończyła.

Anna Polcyn
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj