– Człowiek, którego nazwisko mówi absolutnie wszystko. Urodził się w Gdańsku, w Trójmieście wybrał Sopot, ale to Gdynia kupiła mu pierwszy koncertowy fortepian – tak rozmowę z Leszkiem Możdżerem zapowiedział Piotr Jacoń. Artysta był gościem Gdyni Głównej Osobistej. Muzyk wystąpi w sobotę o 19.00 w Starym Maneżu na koncercie charytatywnym.
FORTEPIAN DLA FANÓW
Możdżer zaznaczył, że słynny fortepian, nie stanął w Teatrze Miejskim w Gdyni tylko dla niego, ale dla wszystkich pianistów, którzy chcieli na nim grać. – Tuź po powstawaniu klubu jazzowego były tam bardzo kiepskie warunki techniczne – opowiadał muzyk. – Któregoś dnia dzięki publiczności koncertowej zebraliśmy kilka tysięcy, za które udało się kupić całkiem przyzwoity fortepian. Udało się, bo fani chcieli posłuchać dobrej muzyki, a poza tym środowisko trójmiejskie bardzo chętnie gromadziło się wokół tego klubu.
CAŁONOCNE BIESIADY
Gość Gdyni Głównej Osobistej opowiadał o latach młodości spędzonych w Gdyni. – Z trójmiejskimi artystami biesiadowaliśmy całymi nocami po to, by dyskutować o sztuce. To ona była dla nas najważniejsza. W czasie tych rozmów grupowo dzieliliśmy się przemyśleniami. W tym czasie ważyły się też losy spektaklu. Byłem wówczas jedyną osobą, która zarabiała pieniądze, więc wszystko co włożyłem do lodówki, znikało w ciągu jednego dnia. Wtedy także zaczynała się rozwijać moja kariera.
W 1998 roku Możdżer otrzymał Fryderyka dla najlepszego muzyka jazzowego w Polsce. – To była jedna z pierwszych edycji, nagroda wówczas dopiero raczkowała. Ja dowiedziałem się o niej z telewizji. Okazało się, że ktoś wypatrzył mnie, gdy pracowałem ze Zbigniewem Namysłowskim i miałem pierwsze nagrania z Tomaszem Stańko. Kiedy Tomasz chciał zaprosić mnie pierwszy raz na spotkanie do studia, zadzwonił do moich rodziców na domowy, bo nie było jeszcze komórek. Okazało się, że wezmę udział w nagraniu do filmu w Warszawie, gdzie wystąpią Jeremy Irons i Juliette Binoche. Wspaniale było dotknąć tego wszystkiego.
CHEMIA SUKCESU
– Sukces nie jest taki prosty – wyznał Leszek Możdzer. – Można się w nim zgubić. Na początku do głowy uderza chemia sukcesu, która uzależnia od siebie. Ona powoduje oderwanie od rzeczywistości. Mnie uniezależnienie zajęło kilka lat.