– Najważniejszym składnikiem dania jest miłość do tych, dla których je przyrządzamy – przekonuje piosenkarka Anna Jurksztowicz. Ikona polskiej piosenki w marcu wydała pierwszą książkę kulinarną „IQchnia, czyli jak inteligentnie jeść i pić”.
Jurksztowicz ma za sobą lata spędzone na scenie, ale między koncertami znalazła czas na rozwijanie drugiej pasji – kulinariów. Przepisami na ulubione dania po raz pierwszy podzieliła się z fanami cztery lata temu w sieci. Powodzenie autorskiego bloga zaowocowało wydaniem pierwszej książki. Można ją już kupić w księgarniach.
„Często nie umiemy zrobić właściwie najprostszych rzeczy w kuchni” – mówi Jurksztowicz, dlatego w książce zaczyna od podstaw. Wyjaśnia jak kroić mięso, gotować ziemniaki, przygotować wywar na rosół, a przy okazji zaoszczędzić czas. Zdradza też przepisy na popisowe dania, jak spaghetti i owoce morza, których nauczyła się od włoskiej gospodyni domowej Antoneli. – W książce zebrałam wiedzę o kulinariach z całego życia – zapewnia.
Dominika Raszkiewicz: Mówimy – Anna Jurksztowicz, myślimy – ikona polskiej piosenki. Ale tym razem możemy Panią poznać w zupełnie innej roli: jako autorki bloga i książki kulinarnej…
Anna Jurksztowicz: Sama zdziwiłam się, że starczyło mi tyle czasu i samodyscypliny, że udało się tę książkę dokończyć. To nie tylko zbiór przepisów, ale całej wiedzy, którą przez lata gromadziłam. Piszę m.in. o technologii żywienia, tym czym są pokarmy, jak jeść w różnych chorobach. Przecież jedzenie może być cudownym lekarstwem.
Od zawsze lubiła Pani gotować?
– Od kiedy pamiętam lubiłam „stać przy garnkach”, coś wyczarować w kuchni. Dawniej w sklepach nie było prawie nic, zdobycie produktów graniczyło z cudem. Wcale nie myśleliśmy o tym, by to co jemy było zdrowe, bo żywność była zupełnie innej jakości. Zależało mi, żeby kuchnia, którą dawałam mojej rodzinie, mimo tych ograniczeń, była inna. Nowoczesna, nieoczywista i miała elementy kreacji.
Anna Jurksztowicz równie dobrze co na scenie, czuje się w kuchni. Fot. Facebook.com/Anna-Jurksztowicz
Lata 80. i 90. to okres Pani największej kariery muzycznej. Kiedy znalazła Pani czas na tak prozaiczne rzeczy, jak gotowanie w domu?
– Moja praca jest cykliczna. Jeśli już wyjeżdżałam w trasę koncertową, to trwała 10 dni. Kolejne dziesięć byłam w domu i miałam czas, by się wyćwiczyć. Paradoksalnie, moja praca bardziej sprzyja zgłębianiu tajemnic w kuchni, niż u tych, którzy codziennie pracują od ósmej do szesnastej.
W 2012 roku postanowiła się Pani podzielić zebraną wiedzą i założyła bloga.
– I zobaczyłam, jak łatwo się to prowadzi! Wystarczy mieć dobry aparat fotograficzny i trochę zmysłu kreacji. Do tego dbać, by zdjęcia, które się tam wrzuca były przyjazne dla oka. Odkryłam, że blog jest fajną sprawą.
Wiele osób zakłada własne strony i po kilku wpisach rezygnuje. Nie było momentów zwątpienia?
– Mam takie założenie, że raz w tygodniu, co środę staram się coś wrzucić. Nie chcę zarzucać moich czytelników byle czym, tylko po prostu publikować regularne wpisy. Jak ktoś na bieżąco mnie śledzi, to wie, że w środę będzie nowy wpis.
Anna Jurksztowicz wiedzę o kulinariach czerpała przez całe życie. Fot. Facebook.com/Anna-Jurksztowicz
Sprawia Pani wrażenie osoby ambitnej i uporządkowanej. Czym Pani blog wyróżnia się spośród innych?
– Staram się być merytoryczna. W tej chwili wiele osób hobbystycznie zajmuje się kuchnią. Ale ja nie aspiruję do tego, by być w trendach. Moja kuchnia jest autorska, nie mam osób na których się wzoruje. Moją jedyną nauczycielką gotowania była Włoszka – Antonela, która nauczyła mnie współczesnej kuchni włoskiej. Począwszy od gotowania spaghetti, przez sałaty i owoce morza, aż po włoskie desery. Wiedzę czerpię też z książki lwowskiej gospodyni domowej Marii Monatowej, wydanej jeszcze w 1926 roku. Od niej nauczyłam się żelaznych zasad – jak kroić mięso, postępować z ziemniakami, ugotować rosół. Wydaje się, że wszyscy znają te zasady, ale to nieprawda. Teraz tymi radami dzielę się w książce.
Kiedy zaczęła Pani pracę nad książką?
Materiały zaczęłam zbierać już 3-4 lata temu, pisanie rozpoczęłam dwa lata temu. Wiedza tam zawarta to właściwie dorobek całego życia. Podzieliłam się z czytelnikami wszystkim, co wiem. I moimi błędami, i tym co można zrobić, by ułatwić sobie życie w kuchni. Dziś ludziom najprościej jest zamówić jedzenie z restauracji. A to co sam człowiek przyrządzi, bardzo podnosi jakość życia.
Czy wydając książkę nie bała się Pani opinii, że to ktoś inny ją za Panią napisał?
– Wielokrotnie spotkałam się z tym, że książkę przygotowuje ktoś inny, a twarz gwiazdy ma to sprzedać. Potrawy, które tam prezentuję, są sfotografowane w moim domu, na mojej porcelanie. Znajomi śmieją się, że przecież to dania, które sami jedli. Jestem więc czysta jak łza.
W tytule książki pojawia się sformułowanie „inteligentna kuchnia”. Co ono oznacza?
– Chodzi o to, byśmy umieli znaleźć związek przyczynowo-skutkowy między tym co jemy, a tym jak się czujemy. Zastanówmy się, jak czujemy się po pokarmie – ożywieni czy ospali, czy chcemy schudnąć, czy wyleczyć jakąś przypadłość. A może czy to danie może zabić nas powoli, czy od razu. Wszystko to niezbędna wiedza, polega na wyciąganiu wniosków z tego, co się zjadło.
Piosenkarka podczas promocji swojej książki w salonach sieci Empik. Fot. Facebook.com/Anna-Jurksztowicz
Kim są Pani czytelnicy? Czy to głównie fani Pani twórczości muzycznej?
– Na spotkania autorskie przychodzą ludzie z książkami i płytami do podpisu jednocześnie. Z tego co widzę na facebooku, to kibicuje mi mnóstwo osób. Słyszałam od nich, że jest pięknie wydana, że ciekawe przepisy, że zmienia ludziom życie, bo nie wiedzieli, że gotowanie jest takie proste. Życie w kuchni powoduje, że możemy fajnie spędzać czas. Biesiada jest najlepszym sposobem na długowieczność.
W książce pisze Pani także, że najważniejszym składnikiem dań jest miłość do tych, których gotujemy…
– Tak, miłość to najważniejszy składnik pokarmu. Nawet jeśli posiłek jest najskromniejszy, a przygotowywany z miłością, to może uzdrawiać.
A jakie są ulubione potrawy Pani rodziny (mężem Anny Jurksztowicz jest znany kompozytor Krzesimir Dębski, synem Radzimir Dębski – przyp. red.)?
– Polubili kuchnie całego świata. Mam taki zwyczaj, że jeśli jestem w jakimś kraju i potrawa mi zasmakuje, to idę do miejscowej kuchni i ćwiczę, jak to się przyrządza. Potem przez jakiś czas ćwiczę to na swojej rodzinie. Aż dochodzę do perfekcji. Jako że każdy ma swoje upodobania, czasem bywa tak, że dla całej rodziny muszę przygotować różne dania. To czasami dosyć trudne i czasochłonne.
Anna Jurksztowicz podczas Gali Piosenki Serialowej w Świnoujściu w 2009 roku. Fot. Agencja KFP/Artur Kubasik
Czy zdolności muzyczne pomagają Pani w gotowaniu?
– Obie te dziedziny są bardzo twórcze. Dania to pokarm dla ciała, a muzyka to pokarm dla duszy. Dwa lata temu wydałam płytę, którą nazwałam „Muzyka Duszy”, w której skupiam się na duchowości człowieka. Książka jest drugą częścią tamtego wydawnictwa, z tym, że tym razem poświęconą ciału.
Ma Pani w planach wydanie kolejnej książki?
– Rozpędziłam się w pisaniu i mam sporo notatek. Niewykluczone więc, że jeszcze coś naskrobię i zaskoczę moich fanów.