Jego sztuczny biust obmacywał Roland Topor. Studio Panika utkwiło mu w głowie

studio panika rekin

Pierwsze z prawdziwego zdarzenia, tej wielkości studio filmowe powstało właśnie w Gdyni. Sama hala zdjęciowa ma 300 metrów kwadratowych i 12 metrów wysokości. To oznacza, że spokojnie zmieści się w niej kilka samochodów, ba, nawet autobusów. Ostatnio niemieccy filmowcy zbudowali w niej 1/3 Daru Młodzieży.

„Robienie filmów to straszne zamieszanie” – myślę, wchodząc do Studia Panika. Granatowa bryła z wielkim efektownym szyldem odcina się od sąsiadujących, typowo przemysłowych zabudowań. Jeszcze przed wejściem wita nas jeden z pracowników: – Nie uwierzysz, co się stało, faceci, którzy wypompowywali wodę, chyba nie skręcili węży.

Oskar Kaszyński jest niewzruszony. „Czyżby to nie robiło na nim wrażenia?”. Ocenia sytuację i wydaje kilka poleceń. Potem przechodzimy do niewielkiej kuchni przywodzącej na myśl amerykański bar z lat 60. W końcu siadamy i pijemy herbatę, a ja mam czas na zadawanie pytań. Mam ich sporo. „Jak to jest, że jedni z nas rzucają pasję i chwytają się etatów, a inni…” – zastanawiam się.

BOGUSŁAW LINDA, MICHAŁ MILEWICZ, TYMON TYMAŃSKI

– Tworzeniem filmów zainteresowałem się w liceum. Z grupą przyjaciół kręciliśmy krótkie formy – opowiada Oskar, wracając do czasów, w których krew kosmitów zastępował kupionym niemalże w hurtowej ilości kisielem. – Przełom nastąpił w 2001 roku, kiedy zrealizowaliśmy Segment 76. To był film zupełnie amatorski, z budżetem kilkunastu tysięcy złotych pochodzących z naszych oszczędności, ale do udziału w projekcie namówiliśmy ciekawych artystów: Tymona Tymańskiego, Krzysztofa Skibę, Pawła „Konjo” Konnaka. Potem dołączyli do nich aktorzy: Bogusław Linda i Michał Milewicz oraz muzycy: Janusz Panasewicz i Tomek Lipiński. Udało się nakręcić 1,5 godzinny film o przygodach młodego inżyniera z lat 70., który próbuje sobie umeblować mieszkanie, a trudne czasy zmuszają go do kombinowania, jak ten cel osiągnąć. I ten film, chociaż rzeczywiście amatorski, był na tyle inny od mainstreamowych produkcji, że znalazł dystrybutora i trafił do kin – wspomina mój rozmówca, któremu najwyraźniej wtedy zaświeciła w głowie lampka, „a gdyby tak…”.

Fot. Adam Kiełsznia

ARTYSTA REKLAMY, GROBOWCE I MUMIE  

Kiedy Segment 76 trafił do kin, możliwość wyświetlania cyfrowych wersji filmów nie była powszechna. Teraz Oskar opiera się o półkę, na której leżą rolki kinowej taśmy, na którą dystrybutor musiał zgrać jego młodzieńcze dzieło. Właśnie wtedy celuję pytaniem: – Nie jest tak, że trzeba było schować pasję filmową w kieszeń i zająć się kręceniem reklam?

– Trochę tak jest. W wieku 20 lat zrealizowałem pierwszy film fabularny. Oczywiście, chciałbym tu tworzyć tylko filmy artystyczne i fabularne. Ale reklama, poza tym, że jest narzędziem do zarabiania pieniędzy, jest też bardzo ciekawą formą i bardzo zróżnicowaną. Nigdy się nie nudzimy. Poznajemy ludzi, nowe miejsca – firmy, fabryki. Jednego dnia, zaproszeni przez dewelopera, filmujemy osiedla, których nikt nie widział, żeby nazajutrz latać wynajętym helikopterem lub podziwiać nowoczesne jachty. Ostatnio byliśmy w Egipcie, gdzie realizowaliśmy film reklamujący usługi pewnej firmy. Dzięki naszej działalności zwiedziliśmy piękny kraj, a dodatkowo, jako pierwsi mogliśmy wejść z kamerą do nowo odkrytych grobowców. W muzeach te mumie są czyściutkie, wymuskane. Tam wyglądały jak w horrorach – wspomina filmowiec. Nasza rozmowa trwa. Na prośbę rozmówcy wyłączam dyktafon. Świat reklamy ma swoje tajemnice.

 

MIESZKANIA Z TRZECH ŚCIAN I 1/3 DARU MŁODZIEŻY

Wchodzimy do hali zdjęciowej. Jeśli na fotografiach 300 metrów kwadratowych podłogi i 12 metrów dzielących ją od sufitu nie robią wrażenia, to tu można je odczuć. Tory kamerowe otaczają motocykl. Wielkie, profesjonalne lampy wyładowcze tkwią na wysokich tyczkach statywów. W półmroku sufit znika.

– Wysokość tej hali to jej kluczowy parametr. To pozwala na budowę dekoracji. Gdy oglądamy scenę, która dzieje się w mieszkaniu, wydaje się nam, że ekipa skorzystała z jakiegoś zwykłego lokum. To nie zawsze możliwe. Bo musimy mieć jeszcze parę metrów na odejście kamery, żeby operator nie stał z nią pół metra od twarzy aktora – wyjaśnia Oskar. – Dzięki studiu możemy zbudować trzy ściany pomieszczenia i filmować je z odpowiedniej odległości. Nad tym wszystkim muszą jeszcze wisieć światła. To dlatego im studio jest większe i wyższe, tym mamy większe możliwości aranżowania zróżnicowanych kadrów.

W Studiu Panika można spokojnie obejść z kamerą nawet autokar. Niedawno niemieccy filmowcy zbudowali tu replikę Daru Młodzieży.

studio panika statekFot. Adam Kiełsznia

– To była ekipa z Niemiec, która w Gdyni realizowała ujęcia do filmu fabularnego w koprodukcji polsko-niemieckiej. Ujęcia odbywały się głównie na morzu, na Darze Młodzieży. Była taka scena wypadnięcia bohaterki za burtę. Nie chciano tego zrealizować na wodzie ze względów bezpieczeństwa. Twórcy dowiedzieli się o moim studiu. W hali zbudowano 1/3 Daru Młodzieży i przez kilka dni realizowano ujęcia do filmu.

DLACZEGO TO STUDIO NAZYWA SIĘ PANIKA?

Na ścianach Studia Panika wiszą fotosy z wojen gwiezdnych, toalety na piętrze mogłyby zaistnieć w 2001: Odysei kosmicznej Stanleya Kubricka, ze ściany stara się wydostać Hans Solo. Ciężki, industrialny klimat betonowego schronu znika. – Prace trwają, jeszcze trochę się tu pozmienia. Robię pokój wypoczynkowy dla aktorów, urządzam dodatkową reżyserkę. Staram się dodawać różne smaczki, żeby każdy zakątek nawiązywał do naszych filmowych fascynacji. No i to wszystko musi być użyteczne – tłumaczy Oskar. Znowu siedzimy w kuchni. – Dlaczego nazwałeś studio Panika? – pytam swojego rozmówcę. Jeśli chcesz wiedzieć, co odpowiedział, posłuchaj zapisu naszej rozmowy. A jeśli lubisz opowiadania francuskiego pisarza polskiego pochodzenia, to być może odpowiedź już znasz.

Posłuchaj rozmowy z Oskarem Kaszyńskim:

Piotr Puchalski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj