Piętnaście złotych wystarczy, aby najeść się na Jarmarku św. Dominika w Gdańsku. W tej cenie, albo nawet za mniejszą kwotę, dostaniemy między innymi: bigos, kiełbasę z bułką i warzywami, langosza czy trzy porcje podpłomyków alzackich.
Radio Gdańsk pytało handlarzy i turystów o upodobania kulinarne w czasie jarmarku. Głodny turysta nie jest specjalnie wybredny, zje co jest. Na jarmarku dominują raczej polskie specjały biesiadne: kiełbasa z bułką, szaszłyki, golonka i bigos. Do tego ziemniaki, pieczarki, warzywa. Są też gołąbki. – Spokojnie naje się pani za 15 złotych u nas – zapewniają sprzedawczynie.
Jest kilka stoisk z pieczywem wiejskim, smalcem i kiszonym ogórkiem. Ten zestaw cieszy się wzięciem właściwie o każdej porze – to co pani widzi tu, także ta cebulka na patelni, to schodzi każdego dnia – usłyszała nasza dziennikarka. Zawsze mamy chętnych, wszystko jest świeże i swojskie – mówiła z zadowoleniem. Pajda ze smalcem i ogórkiem to wydatek sześciu złotych.
WYSOKIE CENY NIE ODSTRASZAJĄ
Na jednym ze stoisk z pierogami, frytkami i bigosem ceny są wyższe niż u innych. Za porcję sześciu pierogów trzeba zapłacić osiemnaście złotych, cena za porcję frytek to piętnaście, bigos osiemnaście złotych. – Tak, to dużo ale klienci są – zapewniają sprzedawcy.
Węgierski przysmak – langosz wpisał się w kulinarne smaki jarmarku. Za czternaście złotych dostaniemy porcję z parówką, za dziesięć sam placek. Pierwszy raz na jarmarku pojawiły się podpłomyki alzackie. To cienkie ciasto z wody, mąki, soli i oleju rzepakowego. Do tego dokładane są różne dodatki, wedle upodobań. Jedna porcja kosztuje pięć złotych, ale żeby się najeść trzeba co najmniej trzech porcji.
Za jedenaście złotych zjemy z kolei bułkę na ciepło z wybranym mięsem. Do wyboru jest: mielone, gyros z kurczaka, wołowina, karkówka, wieprzowina. W dodatkach pieczarki i sosy.
NIE TYLKO WYTRAWNIE
Jeśli ktoś woli słodkie przekąski może skusić się na kurtosza, owoce w czekoladzie czy pączki podawane prosto z pieca. Nie brakuje też stoisk ze słodyczami, lemoniadą i kolorowymi napojami.
Aleksandra Nietopiel/mmt