Nad tym, czy gramofon i płyty winylowe to dobry prezent na gwiazdkę, zastanawiamy się wspólnie z Tomaszem Łutowiczem, miłośnikiem i kolekcjonerem winyli, DJ-em, organizatorem sopockich wieczorów muzycznych popularyzujących płyty winylowe oraz kiermaszów płytowych. Piotr Puchalski: CD umiera, a winyle wróciły?
Tomasz Łutowicz: Wróciły już jakiś czas temu. W zasadzie od kilku dobrych lat możemy mówić o ich renesansie. Cieszy fala zainteresowania, tym bardziej, że zainteresowanie wzrasta nie tylko u dojrzalszych, za sprawą czystej nostalgii za tym, co minione, ale również wśród młodszych, z czystej ciekawości. Zawsze będą też tacy, którzy wybiorą winyl ze względu na jakość dźwięku (możliwości, jakie stoją za tym nośnikiem) oraz tacy, którzy ładny album ustawią na półce, nie posiadając nawet gramofonu – jako klimatyczny rekwizyt z duszą.
Winyl ma lepszą jakość niż CD? Przecież kompakty miały być szczytem techniki, ucho ludzkie miało nie chcieć niczego więcej.
Człowiek to istota z natury wygodna i zawsze brnie ku temu, co łatwiejsze, szybsze, wygodniejsze – to się nie zmieni, tacy jesteśmy. Płyty CD wyparły nośnik winylowy w latach 90. za sprawą swej wygody w użytkowaniu, niewielkich rozmiarów, czyli kompaktowości właśnie, i ówczesnym wynalazkom typu discman, które pozwalały łączyć relatywnie dobrą jakość dźwięku z mobilnością. Potem jeszcze pojawiło się MP3. Jednak w tym całym biegu ku nowości co jakiś czas tęsknimy za tym co prawdziwe, wartościowe, klimatyczne. W przypadku winyli to nie tylko jakość analogowego pasma dźwięku, ale też cały pietyzm związany z płytami – od wspaniałych rozkładanych okładek (nie bez powodu nazywamy je albumami), zawartymi w nich grafikami, wkładkami itp. (czyli dodatkowym, pozamuzycznym przekazem artysty), po cały rytuał puszczania płyty – od wyjęcia z okładki, przez położenie na talerzu gramofonu, po położenie igły i odsłuch, w czasie którego właśnie możemy przyjrzeć się okładce. Płyta wymaga więcej skupienia, ale też się odwdzięcza.
Fot. Tomasz Łutowicz
Myślisz, że gramofon i pierwsza płyta (lub kilka), to dobry prezent na gwiazdkę?
Od czegoś trzeba zacząć, każdy kiedyś stawiał pierwsze kroki i okoliczności bywały różne. Mi na przykład skradziono za młodu wieżę na CD. Zostały gramofon oraz płyta Dylana po tacie. Wtedy wsiąkłem. Ale wracając do tematu, tak – można zacząć od prostego gramofonu i kilku płyt gatunkowo bliskich wybranej osobie, aby sprawić jej dobry prezent. Są i tacy, i jest ich nawet całkiem sporo, którzy najpierw kupują sobie kilka płyt (kolekcjonersko), a dopiero potem, gdy zbiór rośnie, rozglądają się za gramofonem.
Organizując kiermasze płytowe w Trójmieście, skupiasz się na wybranych gatunkach, czy każdy znajdzie tam coś dla siebie?
Gusta są różne i wszechstronność to coś, co dla mnie jest bardzo istotne przy poszukiwaniu płyt. (…) Są dwie szkoły segregowania płyt – alfabetycznie lub gatunkami. Ja należę do tej drugiej. Tak posegregowane płyty prezentuję na kiermaszu, aby ktoś, kto nie poszukuje płyt konkretnego artysty, lecz czegoś bliżej nieokreślonego w danym gatunku, mógł znaleźć coś inspirującego. To taki typowy „digging” (digging – z ang. kopanie, wykopywanie czegoś przyp. red.). To daje dużo emocji i satysfakcji, kiedy znajdzie się coś, co musi się mieć. Bo są płyty, na których widok aż się wzdycha (śmiech).
Po co najczęściej sięgają bywalcy kiermaszów płytowych, które organizujesz?
Ciężko uogólniać. Starsi często kierują się nostalgią – polscy wykonawcy, rock progresywny, nieśmiertelne klasyki typu Pink Floyd czy Led Zeppelin, ikony popu, jak Michael Jackson, Prince czy George Michael. Młodsi mają mniej bagażu doświadczeń i więcej eksperymentują, pragną się dać zaskoczyć, przesłuchują na miejscu płyty artystów, których dotąd nie znali. Nieśmiertelny jest też jazz, i to bez ograniczeń wiekowych.
Fot. Tomasz Łutowicz
Skąd pomysł zorganizowania takiego eventu i czym właściwie są kiermasze?
Pomysł wziął się chyba z punkowych Czad Giełd odbywających się w latach 90. W Trójmieście inspirowane muzyką giełdy wskrzesił kiedyś kolega Boro w gdyńskiej Desdemonie, ja z kolei kultywowałem tę tradycję w sopockiej Spółdzielni Literackiej (gdy jeszcze istniała). Co do samej formuły, to już zależy od organizatora. Niektóre giełdy są otwarte dla wszystkich wystawiających, zwykle mają miejsce w większych lokalach, wówczas trzeba się umówić z organizatorem, który pewnie zażyczy sobie uiszczenia opłaty za stoisko. Są też kiermasze o formule zamkniętej (zwykle z racji ograniczeń miejsca w lokalu). Każdy jednak dostarcza możliwości nabycia płyt winylowych we wszystkich gatunkach. Zawsze można też płyty przynieść i skontaktować się z organizatorem lub wystawcą – ktoś na pewno będzie nimi zainteresowany, bo to zwykle kolekcjonerzy.
To gdzie w ostatnim tygodniu przed świętami będziemy mogli uprawiać „digging”?
Płyty winylowe pod choinkę nabyć będzie można na ostatnich przedświątecznych kiermaszach:
W weekend okazja last minute w Gdańsku:
23 XII – Winyl Pod Choinkę – Kiermasz Płytowy w Lawendowej
11:00 – 18:00, Pub Lawendowe
ul. Lawendowa 8, Gdańsk
puch