Przewodnik Kulinarny RG: Lula, czyli idealne miejsce na kobiecy wypad

image_copy_copy_copy_copy.png

W centrum osiedla Garnizon we Wrzeszczu mieści się restauracja Lula Food&Drink. Konkurencję ma sporą, bo lokali w tym miejscu Gdańska przybywa jak grzybów po deszczu. Jak Lula wypada na tle pozostałych? Sprawdzamy w Przewodniku Kulinarnym RG.

Do Luli wybrałam się na kobiecy wypad z kilkoma koleżankami. Od wejścia przypadł nam do gustu wystrój lokalu – w podłużnej sali znajduje się kilkanaście stolików, wzdłuż nich ciągnie się drewniany bar. Przytulności dodają kolorowe plakaty, wiszące na ścianach oraz ciepłe, punktowe oświetlenie. Jednocześnie w całości przeszklone okna przypominają o tym, że znajdujemy się w centrum tętniącego życiem Wrzeszcza. 

 Napary w Luli. fot. Radio Gdańsk/Dominika Raszkiewicz

MIŁA OBSŁUGA, MENU DO WYMIANY

Zaletą restauracji jest także obsługa. Choć miejsce, które wybieramy, jest jednym z najbardziej oddalonych od baru, to dwie panie od początku wykazują zainteresowanie klientem – sprawnie przyjmują zamówienie, umiejętnie, lecz dyskretnie „kręcą się” przy naszym stoliku, tak, że bez problemu domawiamy dodatkowe napoje czy desery. Pytają też o odczucia smakowe. Duży pozytyw!

Menu Luli przypomina składaną ulotkę. Wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem byłoby tutaj postawienie na wielkoformatową, grubą kartkę papieru (jak np. w „Aioli” czy „Tekstyliach”) zamiast folderu, który nie pasuje do wizerunku nowoczesnej i modnej restauracji. My się jednak nie zrażamy tym wrażeniem i zamawiamy kilka pozycji z karty.

NASZ WYBÓR

Decydujemy się na sałatkę cesarską z grillowanym kurczakiem (26 zł), pieczoną makrelę (35 zł) i klasycznego burgera wołowego (28 zł). Sałatka cesarska jest poprawna, ma kilka klasycznych składników, które uzupełnione zostały chipsami ze słodkich batatów, co dodało oryginalności i smaku. Jedyny minus to podanie sałatki w głębokim, pomarańczowym talerzu. Mnie skojarzył się on z niemodną, kamionkową zastawą u moich dziadków i sądzę, że lepiej sprawdziłoby się podanie w białej misce.

lula2Sałatka cesarska. fot. Radio Gdańsk/Dominika Raszkiewicz

Ryba przyrządzona była bardzo ciekawie – w otoczeniu żółtych i różowych kwiatów, w smaku z kolei bardzo poprawna, miejscami nieprzypieczona. Burger był dobry, ale nie wyróżniał się niczym szczególnym. Klasyczne składniki i klasyczny smak.

NAPOJE MOCNYM PUNKTEM

Duży plus dla Luli należy się za napoje. W karcie do wyboru są napary na ciepło oraz lemoniady na zimno (12 zł). My przetestowałyśmy obie opcje. Lemoniada różana to mój absolutny faworyt – orzeźwiająca, a jednocześnie słodka, bardzo kobieca. Z naparów polecam rozmaryn z pomarańczą – z pewnością rozgrzeje, a lawenda z maliną to kolejne zdecydowanie trafione połączenie.

Ciekawym zabiegiem w Luli jest też zaproponowanie sprawdzonych receptur lemoniad w towarzystwie alkoholi. Można tu napić się lemoniady różanej z prosecco czy lemoniady bazyliowej z Jim Beam’em. I to w korzystnej (jak na procentowe napoje) cenie – od 16 zł. 

PRZYSTAWKI – DO POPRAWKI

Najgorszym wyborem podczas naszej wizyty okazał się talerz lulowych przystawek (59 zł). Z racji, że tego dnia byłyśmy w Luli większą grupą i apetyty były spore, to zdecydowałyśmy się zamówić ten obszerny talerz przystawek. Z tego zestawu smaczne były jedynie trójkąciki filo z pieczonymi warzywami, pasta z pieczonej papryki oraz ciepła bagietka. Pozostałe propozycje (m.in. tatar z makreli, wędzona kaczka) nie przypadły nam do gustu, więc talerz przystawek został w połowie niezjedzony, a wydanej na niego sporej kwoty szybko pożałowałyśmy.

lula3
Lawendowy deser. fot. facebook.com/LulaGdansk

LAWENDOWY ODLOT

Zaskoczeniem na plus był za to deser dnia – krem brulee z lawendą. Na górze znajdowała się przypieczona, chrupka osłonka, z kolei sam mus był zimny i orzeźwiający. Smakowo to także połączenie dwóch sprzeczności – słodkiego, rozpływającego się w ustach musu z nieco gorzką lawendą. Trzeba przyznać, że te pozornie niedobrane składniki sprawdziły się idealnie.

Podsumowując – Lula to świetne miejsce na wypad z przyjaciółmi. Jest tu przytulnie i kameralnie, tak że łatwo się zasiedzieć (zanim my spojrzałyśmy na zegarek minęły… 3 godziny). Kuchnia wymaga jeszcze dopracowania, ale złe wrażenia „tuszują” pyszne napoje i desery.

Dominika Raszkiewicz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj