Wszyscy mamy czasem podobny problem – mało czasu, mnóstwo rzeczy na głowie, a na to wszystko jeszcze żołądek zaczyna się upominać o chociaż najmniejszą przekąskę. W domu co prawda czeka obiad, ale zanim uporamy się ze wszystkimi sprawami i przekroczymy próg mieszkania, kiszki zaczną grać nam marsza. Zamiast złapać w sklepie podejrzanego hot-doga albo inny, równie niezdrowy „zapychacz”, zaczynamy się rozglądać się za miejscem, w którym można szybko zjeść coś, co pozwoli wytrzymać do głównego posiłku. I w tym momencie pojawia się Przystanek Zupa.
Lokal znajduje się przy ulicy Świętojańskiej, czyli samym centrum Gdyni, blisko Urzędu Miasta. Elewacja z białych kafli powoduje, że lokal nieco „ginie” wśród innych obiektów, ale to nie powinno nikogo zmylić. Naprawdę warto tam wejść. A już po dostaniu się do środka, pierwsze, na co zwróciliśmy uwagę, to dosyć mała powierzchnia oraz… bardzo dużo gości! Zachęciło nas to do zajęcia stolika, bo w końcu nie od dziś wiadomo, że najlepiej jadać tam, gdzie jest sporo ludzi.
CZARNE KOCIOŁKI
Wybór, trzeba przyznać, jest naprawdę duży: od klasycznych zup polskiej kuchni, jak żurek, rosół czy pomidorowa, po te bardziej wyszukane, typu tajska, meksykańska czy różnego rodzaju kremy. Zadowoleni powinni być również wegetarianie czy weganie, gdyż zazwyczaj w menu znajdzie się jedna czy dwie pozycje specjalnie dla tej grupy osób. Do wyboru jest 10 zup, wystawionych w czarnych kociołkach – a codziennie do wyboru są inne.
Fot. Radio Gdańsk/TommeK
Aktualne menu każdego dnia podawane jest na stronie restauracji na Facebooku. Możemy też zdecydować, jak dużą porcję chcemy zjeść. Za 8 zł „przytulimy” małą miskę (ok 300 ml), natomiast koszt dużej (500 ml) to 10 zł. Cena jest stała, niezależnie od rodzaju zupy, na którą się zdecydujemy. Do wyboru mamy również różne dodatki w postaci przypraw czy grzanek. Widać w tym miejscu dbałość o detale.
OSTRO-SŁODKO-ORIENTALNIE
W naszym przypadku wybór padł na zupy meksykańską oraz tajską. Oczywiście obie w wersji „dużej”. Trzeba przyznać, że nie zawiedliśmy się, obie porcje były naprawdę spore i do tego sycące, pełne składników. Zupa tajska była na bazie mleczka kokosowego z kurczakiem oraz warzywami. Mimo naprawdę dużej różnicy smaków pomiędzy delikatnym, aksamitnym mlekiem kokosowym a ostrymi przyprawami, efekt był smaczny. Dodatkowo w misce było sporo fasolki, kukurydzy, cebuli czy marchwi oraz mięsa z kurczaka. Jeśli natomiast chodzi o zupę meksykańską – tutaj również nie ma się do czego przyczepić. Zupa była nieco pikantna, na bazie sosu pomidorowego. Prócz mięsa mielonego znaleźliśmy tam również warzywa, w tym oczywiście czerwoną fasolę. Całość wypadła naprawdę bardzo dobrze.
Polecamy to miejsce wszystkim fanom zupy i nie tylko. Miejsce nadaje się w sam raz na szybki lunch, bez wydawania fortuny. Dużym plusem jest właśnie czas. Zupy czekają w kociołkach, więc mogą zostać błyskawicznie przelane do naszych talerzy. Wizyta zajmuje więc dosłownie 15 minut, po czym można szybko wrócić do załatwiania swoich spraw i codziennych obowiązków.
TommeK/mk