Wróżono, wciągano kozy na dach i strzelano z pistoletów. Tak wyglądał kiedyś Sylwester na Kaszubach

Dzisiaj wróżby kojarzą się nam z wigilią imienin Andrzeja. Wiele wróżb andrzejkowych jest jednak podobnych do tych noworocznych kaszubskich. Dawniej w wigilię Nowego Roku na Kaszubach panny sprawdzały, czy wyjdą za mąż. Było też odczytywanie przyszłości z płomieni, a starsi próbowali się dowiedzieć, czy w nowym roku przyjdzie im umierać.

Sylwestrowe wróżby na Kaszubach dotyczyły przede wszystkim pogody, długości życia, szczęścia, ożenku lub staropanieństwa. Kiedyś dziewczyny lały na wodę roztopiony ołów i z otrzymanych kształtów odczytywały przyszłość. Inną wróżbą, dotyczącą przyszłości panien, było odpalanie dwóch cienkich drzazg, z których jedna oznaczała dziewczynę, druga upatrzonego chłopca. Jeśli spopielone drzazgi nachyliły się ku sobie, oznaczało to, że małżeństwo jest pewne.

Przyszłość przewidywano też, wróżąc z wykorzystaniem wody, ziemi, mirtu, obrączki, kluczy itp. Do tej przepowiedni zawiązywało się oczy. Ten, kto zanurzył dłoń w wodę, mógł być pewien, że w przyszłym roku wyleje dużo łez. Kto sięgnie po piasek, ten pùdze w zemiã, czyli umrze. Kto wyciągnie mirt, ten jeszcze przyszły rok zostanie w domu u mamy, a jeśli wylosuje obrączkę, zaręczy się. Przyszłość wróżono również z płomienia rozpalonej kądzieli.

KÒRCZI, CZYLI BUTY Z DREWNIANĄ PODESZWĄ

W niektórych domach na Kaszubach mieszkańcy wróżyli za pomocą butów, a konkretniej kòrków. Siadało się tyłem do drzwi i rzucało butem za siebie. Pantofel, który spadł, ustawiając się przodem do wyjścia, wróżył właścicielowi, że niebawem wyjdzie z tego domu. Nie wiadomo było tylko, czy założy własną rodzinę, czy umrze. Jeśli butem rzucała mężatka, to w zależności, czy obrócił się w stronę wyjścia, czy nie, oznaczało, że albo będzie ona cały rok plotkować (latac pò pludrach) albo będzie siedzieć w domu. Jeśli jednak pantofle spadną jeden na drugi i ułożą znak krzyża, osobie, która je rzuciła, grozi wielkie zmartwienie.

Inną wróżbą z butów jest układanie ich jeden za drugim w stronę wyjścia. Ten, kto układa, ma zawiązane oczy. Czyj but przejdzie przez próg, ten w nowym roku opuści dom albo w stroju ślubnym albo w trumnie.

A O PÓŁNOCY…

Kaszubskie gospodynie, idąc spać w ostatnią noc starego roku, kładły sobie pod zagłówki chleb, by nigdy go w przyszłym roku nie zabrakło. Gdy już wszyscy mieszkańcy zasnęli, kaszubska młodzież wychodziła na ulice i robiła psikusy, np. zamieniała konie i bydło sąsiadom, wciągała kozy na drzewa lub na dach, zapychała kominy słomą, wyjmowała bramy i zanosiła daleko poza wieś albo rozbierała powozy. O północy młodzi mieszkańcy Kaszub chodzili po ulicy i uderzając w garnki i patelnie wyganiali stary rok. Strzelano też z pistoletów, by przegonić robaki z drzew.

NOWOROCZNE ZWYCZAJE

Pierwszego stycznia trzeba było wcześnie rano wstać – by nie być leniwym przez cały rok – i pójść do kościoła. Szczęście przynosiło również to, że do domu w Nowy Rok pierwszy wszedł mężczyzna. Najlepiej, by był młody i miał przy sobie pieniądze – to wróżyło dostatek i powodzenie w najbliższym roku. Pierwszy dzień roku to na Kaszubach także czas na wymianę bata na konia. Nie można było do kościoła popędzać konia starym batem, tylko już użyć nowego, skręcanego z lnu. Wierzono, że to, jak minie pierwszy dzień stycznia, świadczyć będzie o całym roku. Dlatego pilnowano, by ten dzień spędzić radośnie.

 

oprac. mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj