Były deklaracje jak ważni są seniorzy. Były opowieści jak trzeba ich zaktywizować. Jednak chętnych do wsparcia swoim głosem Radę Seniorów było mało, niewiele ponad połowa uprawnionych do głosowania. Rada Seniorów to nowe ciało doradcze dla prezydenta oraz Rady Miasta Gdańska. Mają w niej zasiadać osoby powyżej 60. roku życia i zajmować się sprawami ważnymi dla najstarszych mieszkańców Gdańska. W wyborach do Rady Seniorów zagłosować mogło raptem kilkadziesiąt osób: radni Miasta Gdańska, przewodniczący rad dzielnic, członkowie Gdańskiej Rady ds. Seniorów oraz prezydent Miasta Gdańska. Rzec można – elita polityczna miasta, osoby wyjątkowo aktywne, przynajmniej w teorii.
Tymczasem frekwencja wyborcza wyniosła zaledwie 56 proc.
To cieszyłoby, gdyby były to wybory powszechne. Byłaby to wręcz wymarzona frekwencja w wyborach samorządowych w Gdańsku, które spośród wszystkich wyborów cieszą się najniższym zainteresowaniem (W 2014 r. było to ok. 41 proc.).
Wybory do rady seniorów nie były jednak wyborami powszechnymi. Głosować mogło wąskie grono samorządowców i osób aktywnych społecznie. Z tak wąskiego grona, liczącego kilkadziesiąt osób, tylko niewiele ponad połowa znalazła chwilę, żeby w wyznaczonym dniu powszednim, między 10:00 a 18:00, oddać swój głos.
Blisko połowa osób, którym szczególnie powinno zależeć na aktywizacji obywatelskiej, nie skorzystała ze swojego prawa do oddania głosu. Wiele z tych osób startuje w wyborach samorządowych. Jaki to przykład dla gdańszczan, którzy 21 października będą wybierać radnych i prezydenta? To samorządowym działaczom szczególnie powinno zależeć na jak najszerszym korzystaniu z dobrodziejstw demokracji.
Drodzy mieszkańcy Gdańska, sąsiedzi, nie bądźcie tacy jak te 44 proc. 21 października idźcie na wybory samorządowe i skorzystajcie ze swojego prawa do głosowania. Warto głosować!