Zbrodnie Niemców, nie nazistów, a punkt widzenia kanclerza Scholza. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

W przypadku III Rzeszy aktywny udział i poparcie dla planów nazistów przejawiała zdecydowana większość Niemców. Ci, którzy występowali przeciwko systemowi, to były jednostki. Zwykli Niemcy byli okupantami w Grecji, na Białorusi, w Norwegii, na terenach obecnej Francji; oni wszyscy niosą ze sobą pewną winę i nie powinni się dziwić, że dla Polaków okupacja była niemiecka, a nie nazistowska – wskazuje w felietonie Piotr Semka.

Z okazji dnia-święta zakończenia II wojny światowej kanclerz Olaf Scholz stwierdził, że jest to święto, w którym Niemcy powinni czcić wyzwolenie od nazizmu. Dla Polaków, których od lat niezmiennie irytuje rozróżnianie zbrodni, które popełnili naziści i jednoczesne omijanie określenia, że robili to Niemcy, tego typu stwierdzenie wywołuje zawsze podniesienie poziomu ciśnienia we krwi. Nawet Bartłomiej Sienkiewicz, polityk Platformy Obywatelskiej, czyli opozycji, stwierdził, że tego typu wystąpienie jest niedopuszczalne, ale aby zrozumieć, skąd ono się wzięło, trzeba pamiętać o tym, jak silna jest w Niemczech tradycja postrzegania II wojny światowej i rządów Hitlera jako czegoś w rodzaju wewnętrznej okupacji.

Źródłem tezy, że Hitler był złem, które spadło na Niemców jako taka sama tragedia jak niemiecka agresja wobec Polski, Czech czy Francji, było NRD, bo ono twierdziło, że Niemcami Wschodnimi rządzą spadkobiercy komunistów, którzy walczyli przeciwko nazizmowi, ewentualnie socjaldemokratów i innych tak zwanych antyfaszystów. To powodowało, że NRD-owcy mówili, że zasadniczo nie ma żadnego powodu, aby NRD kogokolwiek przepraszało za II wojnę światową, bo jest właśnie wytworem tych ludzi, którzy z nazizmem walczyli. Oczywiście dla Polaków tego typu tłumaczenie było oburzające, bo miliony obywateli NRD miało za sobą służbę w Wehrmachcie, miało za sobą służbę np. w Waffen SS, bardzo często byli zwykłymi żołnierzami, którzy pacyfikowali wioski.

Owszem, można było przyjąć, że w NRD część największych zbrodniarzy została postawiona przed sądem, ale na przykład niemiecką armię NRD-owską, czyli tak zwaną Nationale Volksarmee przecież stworzyli dowódcy z Wehrmachtu, bo przecież innych nie było. Dzisiaj, gdy Niemcy jednym tchem mówią, że 9 maja ich kraj został wyzwolony od władzy nazistów, też pomijają wątek, że w przypadku III Rzeszy aktywny udział i poparcie dla planów nazistów przejawiała zdecydowana większość Niemców. Ci, którzy występowali przeciwko systemowi, to były jednostki. Zwykli Niemcy byli okupantami w Grecji, na Białorusi, w Norwegii, na terenach obecnej Francji. Oni wszyscy niosą ze sobą pewną winę i nie powinni się dziwić, że dla Polaków okupacja była niemiecka, a nie nazistowska. Wydawałoby się, że to oczywiste rzeczy, ale, jak widać, gdy pojawiają się takie wypowiedzi, jak kanclerza Scholza, trzeba je tłumaczyć. Zdarzają się jeszcze polscy obrońcy Scholza, którzy mówią: „No jak to, przecież kanclerz jest socjaldemokratą, a partia SPD walczyła przeciwko nazizmowi”. To prawda, ale kanclerz Scholz, przemawiając z okazji Dnia Zwycięstwa, nie wypowiadał się jako szef SPD, ale jako kanclerz wszystkich Niemców, a Niemcy mają na sobie winę rozpętania tej wojny, uczestniczenia w niej, niesienia śmierci narodom większości Europy i naprawdę przy takiej okazji jak dzień zakończenia wojny trzeba umiejętnie ważyć słowa.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj