Czy przed wyborami coś zmieni się na scenie politycznej? Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Analitycy i „spece” wszystkich sztabów wyborczych mają ból głowy. Kampania już trwa. Mało kto pamięta, że miała zacząć się dopiero wraz z ogłoszeniem przez prezydenta daty wyborów. Oczywiście, w Polsce kampania trwa cały czas.

Być może to wpływa na to, że sondaże są przewidywalne i ciągle tworzą obraz, w których PiS ma między 33 a 37 procent, Platforma Obywatelska uzyskuje maksymalnie 30 procent i to jest sufit, którego nie potrafi przebić. W wypadku Lewicy mamy zazwyczaj 8 procent, Trzecia Droga, czyli ugrupowanie Szymona Hołowni i PSL uzyskuje około 9 procent. Jest jeszcze „czarny koń”, czyli Konfederacja, która zmierzała w stronę 20 procent, ale ostanie jej sondaże zatrzymały się na poziomie 14 procent.

Wszyscy zadają sobie jedno pytanie. Mimo, że liderzy różnych ugrupowań stają na głowie, żeby zwrócić uwagę, to dlaczego żadnych wyrazistych przemieszeń, oprócz Konfederacji, nie daje się zaobserwować? Ja mam wrażenie, że wszyscy już swoje powiedzieli.

PiS wyraźnie mówi, że tylko on może zapewnić Polsce bezpieczeństwo w okresie, gdy za naszą wschodnią granicą dzieją się bardzo niepokojące rzeczy. PiS wyraźnie podkreśla również, że to on będzie gwarantem świadczeń socjalnych dla tych, którzy nie zarabiają za wiele. Platforma jedzie wyłącznie na przekazie „antykaczystowskim” i kolejnych zarzutach Donalda Tuska wobec rządzącej ekipy. Nie ma nawet niewielkiego zaznaczenia, jakie podstawowe rozstrzygnięcia przyjmie ewentualny nowy rząd po wyborach.

Jak jednak ten opozycyjny rząd ma być przedstawiany przez Tuska, skoro nie odbywają się żadne spotkania specjalistów. Były przez jakiś czas, ale chyba tylko z powodów PR-owskich. Jak ma być jakiś skok do przodu, skoro niczego nowego, oprócz hasła „PiS musi odejść”, od Donalda Tuska się nie dowiadujemy?

Wreszcie blednąca i budząca obawy o rozpad koalicja PSL-u i Szymona Hołowni nie potrafi wykrztusić z siebie nic nowego. To jest ogólnopoprawnościowy niemal bełkot, który potrafi uśpić niektórych wyborców.

Lewica jest nieco okradziona z pomysłów, bo Platforma zadeklarowała aborcję na życzenie i mamy do czynienia z sytuacją, w której lider Lewicy jest mało porywającą postacią. Włodzimierz Czarzasty to żywy pomnik nomenklatury PZPR-u, a Robert Biedroń zupełnie się pogubił. Nie widać go w pierwszych rzędach polskiej polityki. Jest jeszcze wiecznie obrażony na świat i przekonany o swojej genialności Adrian Zandberg. I to już wszystko.

Na tym tle Konfederacja rzeczywiście zdobywa premię za to, że jest realnie antysystemowa. Realnie, bo chce zerwać ze wszystkimi nurtami w polskiej polityce. Ale oni oprócz swojej antysystemowości też niewiele nam tłumaczą. Jak poprowadzą swoją politykę międzynarodową? Oczywiście, mówią coś, ale są to tylko ogólniki.

Ja mam wrażenie, że ta kampania toczy się dosyć nudnym tropem. Mam wrażenie, że chyba jest już ostatni spokojny miesiąc. Wybory będą pewnie pod koniec października. We wrześniu zobaczymy, co kucharze z poszczególnych kuchni politycznych wysmażą czy ugotują. Na razie nie czuć jakiegoś nowego hitu, który rzuci wszystkich na kolana. Może to naturalne w sytuacji, gdy kampania trwa cztery lata.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj