Prezydent Ukrainy przeżył psychologiczną przemianę. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski po raz pierwszy od wybuchu wojny udzielił obszernego wywiadu brytyjskiemu tygodnikowi „The Economist”. Bardzo wyraźnie ostrzega w nim Zachód, że wstrzymywanie pomocy Ukrainie to kręcenie sznura na własną szyję. „Putin wyczuwa krew, swoją siłę i pożre was na kolację”. Ukraiński prezydent wskazuje, że „przywódca Rosji czuje słabość jak zwierzę, bo sam jest zwierzęciem”.

„Wyczuwa krew, wyczuwa swoją siłę i pożre was na kolację z całą waszą Unię Europejską, NATO, wolnością i demokracją”. Zełenski twierdzi, że rosyjski reżim rozpoczął badanie możliwości ataku na kilka z krajów europejskich.

O wiele ważniejsze od samego tekstu wywiadu są uwagi „The Economist”, zamieszczone obok rozmowy z ukraińskim prezydentem. Zwraca się tam uwagę, że prezydent Ukrainy przeżył psychologiczną przemianę. O ile wcześniej potrafił wykorzystywać swoje zdolności człowieka mediów, aktora, showmana do tego, aby prezentować swoją rację z humorem, z pewnym dowcipem, lekkością, w sposób, który zdobywał serca mieszkańców Europy i Ameryki, o tyle od pewnego czasu widać, że zaczyna on pozbywać się tej lekkości i humoru.

Jak wskazują dziennikarze „The Economist”, siedząc w pokoju sytuacyjnym, czyli w gabinecie, Zełenski rozmawiając przez Zoom, przekazywał swoje informacje, jakby próbował przedrzeć się przez ekran komputera. Reaguje nerwowo, złością, bardzo ostro formułuje swoje ostrzeżenia, nie bardzo wyczuwając, że na Zachodzie ten styl nie jest dobrze przyjmowany.

Według „The Economist” są oczywiście pewne sukcesy. Rosyjska flota czarnomorska straciła około dwadzieścia procent swojego potencjału, a utrata baz morskich, utrzymywanych przez Kreml, to jednak porażka dla Putina. Ale prezydent Zełenski wskazuje też, że początkowa mobilizacja Ukraińców, która bardzo wsparła możliwości obrony przed Ukrainą, się wyczerpuje. Jak mówi, to się musi zmienić. Zwraca uwagę, że reformy wojskowe co prawda nie przypadły do gustu ludności, jednak są absolutnie konieczne. To też druga nuta, która zaczyna brzmieć dosyć niepokojąco w oczach postronnych komentatorów. To nastrój rozgoryczenia, że społeczeństwo ukraińskie nie wykazuje takiego stopnia mobilizacji, jaki prezentowało na samym początku konfliktu.

Zełenski zdaje się zapominać, że każda wojna, im dłużej trwa, tym bardziej powoduje zmęczenie, tym więcej jest wdów, tym więcej jest ludzi, którzy stracili zdrowie albo części ciała. Są kalekami. Są ludźmi, którzy zamieniają się w psychiczne wraki i nie bardzo jest komu ich zastępować. Stąd ostatnie pomysły, wysyłane przez władze Ukrainy, aby za zgodą głównych europejskich państw, takich jak na przykład Niemcy, umożliwić powoływanie do armii ukraińskiej obywateli ukraińskich, młodych mężczyzn, którzy żyją na terenie zachodnich państw. Jak będzie się to miało do systemów prawnych krajów europejskich? Trudno na razie powiedzieć, ale widać w tym element desperacji.

Czytając te publikację w „The Economist”, pomyślałem sobie, że prezydent Zełenski po prostu jest człowiekiem, a ludzie nie są z żelaza. Ludzie potrafią też być wymęczeni swoją rolą. To co przychodziło Zełenskiemu łatwo i lekko na samym początku wojny, choć zapewne wtedy robił on dobrą minę do złej gry, może zacząć ciążyć.

Zamiast kpić z Ukraińców i wskazywać na to, że potrafią oni, mimo swojego zagrożenia, zachowywać się bardzo często w sposób, który irytuje wielu Polaków, należy próbować sobie wyobrazić, jak my sami potrafilibyśmy znieść dwuletni, wyniszczający konflikt. Jak reagowalibyśmy na wojnę, gdybyśmy na ulicach naszych miast widzieli coraz więcej młodych ludzi bez ręki, bez nogi. Jak często widzielibyśmy młode dziewczyny opłakujące śmierć swoich narzeczonych.

Wojna jest także wojną siły psychiki. Najbardziej przerażające jest to, że Putin doskonale sobie z tego zdaje sprawę. Tak samo, jak doskonale sobie zdawał sprawę, że uwaga państw zachodnich nie jest długa. Można się zmobilizować na pewien czas pomocy dla Ukrainy, ale potem pojawiają się inne konflikty, pojawiają się inne problemy i tragedia Ukraińców przechodzi na dalszy plan. Dla samych Ukraińców to jest nadal tragedia pierwszoplanowa. I nic tego nie zmieni. Im bardziej Rosjanie będą przekonani, że świat powoli znudzony jest Ukrainą i odwraca głowę, tym bardziej mogą być agresywni i tym bardziej mogą zacząć snuć plany zaatakowania krajów bałtyckich czy nawet naszego kraju.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj