– Na początku poczęstowali nas piraci bardzo słodką herbatą i dali nam kilka koców. Potem zaczęła się podróż łodziami na wyspę. Było bardzo zimo. A potem trafiliśmy na wyspę, na której był upał – powiedziała Krystyna Obolewicz-Dąbrowska. – Wędrowaliśmy przez pustynię. Porywacze nas poganiali lufami karabinów. Mieli po 16, 17 lat. Nawet nie próbowaliśmy nawiązywać kontaktu wzrokowego z nimi, bo młodość i karabin nie idą w parze. Nie wiedzieliśmy, kim są nasi porywacze.