Pensje dopiero we wrześniu. Tadeusz Zdunek zdradza kondycję żużla w Gdańsku

O finansach klubu, płaceniu zawodnikom i szansach na utrzymanie najwyższej klasy rozgrywkowej w Gdańsku z Tadeuszem Zdunkiem, prezesem stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże rozmawiał Wojciech Luściński.  Wojciech Luściński: Wybrzeże przegrywa w Lesznie 27:63, sytuacja klubu nie jest dobra. Jak Pan skomentuje takie wyniki drużyny?
Tadeusz Zdunek: My prowadzimy dosyć jasną politykę. Pierwsze założenie jest takie, żeby się utrzymać w Enea Ekstralidze i tam gdzie możemy jechać najsilniejszym składem. Drugie to takie, żeby prowadzić zrównoważoną politykę finansową, bo mamy ograniczony budżet i musimy się w nim zmieścić. Już wcześniej zapowiedziałem, że będę prowadził bardzo oszczędnościową pracę klubu. Sportowo jest to wynik bardzo smutny zarówno dla mnie, jak i kibiców. A finansowo taki mecz to mały wydatek.

WL: Nie słyszycie od klubów, do których jedziecie w tak okrojonym składzie, że zaprzeczacie istocie sportu? Leszno wystartowało w stosunkowo najsilniejszym zestawieniu, więc dla nich mecz z Gdańskiem, to ogromny wydatek.
TZ: To nie jest zaprzeczenie istocie sportu. To są uwarunkowania, w których się obecnie znajdujemy. Sport żużlowy zrobił się w tej chwili za drogim w stosunku do ilości sponsorów, którzy chcą w żużel wchodzić. Ceny biletów w Europie na mecze żużlowe są czterokrotnie wyższe niż w Polsce. My mamy bilety na poziomie określiłbym socjalnym. To powoduje pewne uwarunkowania. Musimy jeździć oszczędnie i co raz więcej klubów w Polsce to robi. Niedawno Stal Gorzów zapowiedziała, że w następnych meczach pojedzie składem juniorskim.

WL: Całkiem niedawno zapowiadał Pan renegocjacje kontraktów zawodników obecnie jeżdżących w gdańskich barwach. Miało to miejsce i stąd kształt obecnego składu na mecze wyjazdowe?
TZ: Rzeczywiście padła propozycja renegocjacji kontraktów zawodników i uważam to za logiczne. Nie możemy płacić za przegrane mecze tyle samo, co za wygrane. Błąd popełnił były prezes Robert Terlecki, który nie spisał umów z tak zwaną „drabinką”, która polega na płatności w zależności od zdobytych punktów. Nas przegrany mecz z Unią Leszno kosztował tyle, co wygrana z Unibaxem Toruń. To są nie normalne sytuacje i na pewno w przyszłym roku, jeżeli ja jeszcze w gdańskim żużlu będę, będą zupełnie inaczej konstruowane umowy. Nie może być tak, że płacimy żużlowcom, którzy zdobędą 4-5 punktów na juniorach i dostają za mecz po dwadzieścia kilka tysięcy złotych.

WL: Jeżeli Pan zostanie to pytanie, w której lidze będzie jeździł gdański zespół? Wy najbardziej liczycie na ekstraligę, która wspiera finansowo klub. Ale jakie są realia i możliwości, aby tę najwyższą ligę w Gdańsku utrzymać?
TZ: Są bardzo duże szanse, żeby ten najwyższy poziom rozgrywkowy utrzymać w Gdańsku. Przede wszystkim ograniczyliśmy koszty, które pochłania funkcjonowanie klubu. W skali miesiąca jest to nawet 40 tysięcy złotych. Cały czas staramy się organizować dodatkowe imprezy, które dały by nam dodatkowe dochody. Rozmawiałem również z dyrektorem ds. sportu UM w Gdańsku Andrzejem Trojanowskim i zapytałem go otwarcie, czy walczymy o utrzymanie żużla, czy nie. Odpowiedział, że speedway to jeden z najbardziej priorytetowych sportów. W tym momencie ja mam jasno wytyczony cel. Zawsze powtarzałem mojemu poprzednikowi Robertowi Terleckiemu, że miasto jest głównym donatorem żużla w Gdańsku i też musi mieć dużo do powiedzenia. Miasto wspiera ten sport i musi mieć na niego wpływ.

WL: Nie boi się Pan, że atmosfera panująca wokół gdańskiego żużla może odstraszyć kibiców?
TZ: Ja jestem kibicem żużla od od 56 lat. Na żużel chodziłem zawsze niezależnie od tego, w której lidze jeździła drużyna. Czy padał deszcz, czy wiał silny wiatr zawsze chodziłem na zawody i atmosfera samego żużla zawsze mi wystarczała. Prawdziwy kibic to taki kibic, który znosi upadki i wzloty. Musimy odbudować taką sytuację w Gdańsku. Chcę, aby tacy kibice pojawiali się na stadionie. Musimy stworzyć takie warunki, aby kibic chciał się utożsamiać z tym klubem i jest to nasze podstawowe zadanie. Musimy stworzyć dobrą atmosferę, musimy zgromadzić fajnych kibiców, musimy zgromadzić fajnych zawodników, którzy będą się utożsamiać z Gdańskiem. Nie może być tak, że zawodnicy będą przyjeżdżali, wyjeżdżali i dla nich jeden nie zapłacony mecz będzie powodem do tego, żeby w następnym meczu podnosić bunt. Ma liczyć się to, że są w tym miejscu. To jest zadanie, które ja sobie postawiłem zostając prezesem stowarzyszenia. Niestety prezes Terlecki postawił sobie wyższe cele, które w naszej rzeczywistości były nierealne i to one powodują w tym momencie problemy klubu.

WL: Pan wierzy w sukces? Bo w takich warunkach chyba trudno o optymizm.
TZ: Jeżeli ktoś nie ma wiary w to co robi, to niech po prostu tego nie robi. Ja wierzę, że nam wyjdzie. Wierzę, że ściągniemy do Gdańska pozytywnych ludzi, pozytywnych fanów. Jestem przekonany, że nam to wyjdzie. Jeżeli będziemy na wszystko narzekali, to na pewno będziemy mieli problem z realizacją celów, które sobie postawiliśmy. Sytuacja w gdańskim klubie może nie jest za dobra, bo przesuwają nam się terminy płatności. Mamy obiecane pieniądze od miasta Gdańska. Mamy również obiecane pieniądze od sponsorów. Niestety wpłyną one dopiero we wrześniu, czyli po sezonie. Usiądę z zawodnikami i z nimi porozmawiam na zasadzie, dam wam środki na bieżące wydatki, a pieniądze za to co zdobyliście dostaniecie we wrześniu. Myślę, że jest to bardzo uczciwa rozmowa i na tym chcemy budować nasze postrzeganie jako klubu. Podstawa, to uczciwa rozmowa z zawodnikami i z kibicami. Nie mam nic przeciwko, aby usiąść i porozmawiać z fanami, ponieważ nie mamy nic do ukrycia. Możemy oficjalnie przedstawić nasze finanse i każdy będzie wiedział na czym stoimy.

WL: Z punktu widzenia tabeli, jakie widzi Pan rozwiązanie, żeby Wybrzeże wystartowało chociażby w barażach?
TZ: Sytuacja w Enea Ekstralidze jest bardzo skomplikowana. Ważne są wyniki sportowe, ale ważniejsze są też wyniki pozasportowe. Nie wiadomo ile drużyn będzie stać na udział w ekstralidze. Być może ci, którzy bardziej oszczędzają wygrają. To jest straszne dla kibiców, ale cały żużel to ekonomia. Naszym celem jest renegocjowanie wszystkich dotychczasowych kontraktów i omówienie naszych wszystkich zadłużeń i w ciągu trzech lat wyprowadzenie klubu na prostą. Będziemy budować bardzo solidną drużynę od podstaw i myślę, że staranność i rozwaga wygra. Będę podkreślał, że nam awans w zeszłym sezonie był niepotrzebny.

WL: Dostrzegam w takim razie konflikt interesów. Z jednej strony deklaracja Roberta Terleckiego, który podkreślał, że najważniejszy jest awans. Jeżeli by się to nie udało, miał zrezygnować ze swojej funkcji. Z drugiej strony Pan, który powtarzał, że awans jest niepotrzebny. Jako sponsor tytularny gdańskiego klubu chyba miał Pan coś do powiedzenia?
TZ: Jeżeli prześledzić wszystkie moje wypowiedzi z tamtego czasu to otwarcie mówiłem, że nie powinniśmy awansować. Jeżeli później prezes mówił, że ma finanse, że wszystkiego wystarczy na awans, to nie mogłem grać w przeciwnym kierunku. Nie mogłem powiedzieć- nie wchodźmy do ekstraligi- skoro wszystko było pod ten awans robione. Jest coś takiego, jak wzajemne zaufanie. Jeżeli pewne osoby zna się od wielu lat, to się tym osobom po prostu ufa. To Robert Terlecki poprosił mnie o wsparcie, a nie ja jego. W tym czasie byłem po sporach z byłym prezesem Maciejem Polnym i trzeba przyznać odsunąłem się od żużla. Nie chciałem się wtrącać. Pan Terlecki poprosił mnie o pomoc i wsparcie, i ja mu zaufałem. W pewnym momencie zauważyłem, że władza Terleckiego zmierza w złym kierunku, to się ta władza natychmiast zmieniła.

WL: Dziękuję za rozmowę.
TZ: Dziękuję.

wl
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj