Kończy się sierpień, a to oznacza, że jesień zbliża się wielkimi krokami. Z każdym dniem robi się coraz ciemniej, a poranki i wieczorki już teraz są zdecydowanie chłodniejsze. Zapytaliśmy się maratończyka Antka Grabowskiego (znanego szerzej jako bloger Poranny Biegacz), jak należy przygotować się do jesiennego sezonu biegowego.
Po pierwsze: Plan
Plany w treningu biegacza są według mnie najważniejsze. Ograniczają nas w nich własne ambicje i bieżąca forma z jednej strony, a możliwości czasowo – organizacyjne z drugiej.
Rezultaty z biegów wiosennych i letnich powinny być punktem wyjścia do przyjmowania założeń wynikowych na jesienne zawody. Te założenia trzeba jeszcze skonfrontować z możliwościami – ile razy w tygodniu mam biegać, jaki dystans mam przebiec, czy dam radę wypocząć pomiędzy treningami i czy znajdę na to wszystko czas? Z tym każdy biegacz musi się uporać.
Ja swój czas na treningi „wyrywam” ze snu – krócej sypiam, aby móc biegać. Póki co, sprawdza się.
Po drugie: Sprzęt
Warto przejrzeć wyposażenie biegowe. Sprawdzić, czy systemy amortyzacyjne w butach nie są już zbytnio zużyte – w końcu po sezonie wiosennym i letnim mają prawo dokonać żywota.
Następnie bielizna – majtki i koszulka – termoaktywne, obcisłe, ściśle przylegające do ciała. Będą zbierały pot i przekazywały go do dalszych warstw odzieży. Bawełnianą bieliznę lepiej zostawić w domu – przepocona zamieni trening w początek choroby.
Przydadzą się legginsy 1/2 bądź pełne i do tego długie oraz krótkie skarpetki. Nogi osłaniać, niż odsłaniać – niedokrwione, wyziębione sztywne ścięgna i kolana mogą sprzyjać kontuzji.
Wiatrówka – to od niej zależy jak bardzo lub jak mało przyjemnie będzie się nam biegało podczas coraz zimniejszych i wietrzniejszych jesiennych biegów. Ja polecam wiatrówkę bez kaptura, ponieważ przeszkadza. Biegać w tym trudno. Uważam też, że nie warto inwestować w membranę – bardzo łatwo o przegrzanie, przepocenie i w efekcie wychłodzenie. Wiatrówka powinna stawić czoło bezpośrednim podmuchom wiatru, i posiadać otwory wentylacyjne co najmniej pod pachami. Oprócz tego może przydać się czapka zasłaniająca uszy oraz rękawiczki.
Listę sprzętu można mnożyć – zegarek gps, akcesoria, gadżety, ale to już dodatki. Osobiście lubię śledzić trasy swojego biegu i kilometraż, ale nie jest to niezbędne – na początek wystarczy smartfon lub nawet zwykły stoper.
Oczywiście można bez tego wszystkiego się obejść. Ja pierwsze treningi jesienne i zimowe biegałem w bawełnianej bieliźnie, spodenkach do koszykówki i zwykłej bluzie. Da się przeżyć, ale jest nieco mniej przyjemni.
Po trzecie: Wiedza
Polecam nabycie i przeczytanie książek o tematyce biegowej. Warto zgłębić bieganie choć trochę od strony teoretycznej, co pozwoli coraz mądrzej i bezpieczniej podchodzić do planów, treningów. Dzięki czemu oczekiwania będą rozsądniejsze i efekty pracy dużo lepsze.
Po czwarte: Motywacja
Tej proponuję szukać przede wszystkim w sobie. Nie w porównaniu z innymi, bo bieganie to praca nad sobą. Nie w memach ze spoconymi ludźmi z podpisami o kaloriach, płaczącym tłuszczu, diamentach, czy zwycięzcach. Ja znajduję ją w satysfakcji stawienia czoła własnemu lenistwu, senności, zmęczeniu. Im trudniej mi wyjść, tym większą radość odczuwam, jeśli się przełamię.
Z czasem zaczyna to być nawykiem. Jest coraz łatwiej, ale kuszenie, aby zostać w domu, gdy na zewnątrz hula wiatr i deszcz, jest codziennością oraz goryczką biegania.
Motywację bardzo ułatwiają plany treningowe – wiadomo po co w ogóle wychodzić na trening, jaki jest jego cel.
Z życzeniami przyjemnej i owocnej w radość z biegania jesieni – Poranny Biegacz 🙂
Więcej o Porannym Biegaczy możecie dowiedzieć się na jego blogu oraz profilu FB – Poranny Biegacz.
Maciej Gach