Skarbówka w gdańskim żużlu. Zdunek: „Bez ugody z zawodnikami w Gdańsku żużla nie będzie”

Urząd skarbowy sprawdza rachunki żużlowego Wybrzeża Gdańsk. Jak ustaliło Radio Gdańsk urzędnicy są w klubie od trzech miesięcy. Według naszych informacji chodzi o rządy byłych prezesów. Kontrola ma potrwać przez następne trzy miesiące. Tymczasem prezes stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże Tadeusz Zdunek poinformował, że w poniedziałek do PZMOT zostały wysłane dokumenty licencyjne, które mają umożliwić starty drużyny w drugiej lidze. Według Zdunka dużo zależeć będzie od wsparcia z kasy miasta. Jest on jednak przekonany, że mimo trudności żużel w Gdańsku przetrwa. – Jeżeli miasto nie da pieniędzy na żużel, to i tak wystartujemy. Wtedy oczywiście będziemy mieli bardzo niski budżet. My jednak w swoim biznesplanie nie założyliśmy dużej kwoty od miasta. Jeżeli te pieniądze się pojawią, to będzie dobra informacja. Jeżeli ich nie będzie, to i tak wystartujemy, i dojedziemy do końca sezonu, mówi Zdunek.

W tym myśleniu brakuje jednak spójności. Klub od kilku dni prowadzi z zawodnikami negocjacje mające na celu obniżenie poziomu zadłużenia. Jeżeli, któryś z nich nie przyjmie warunków ugody, Wybrzeże może na rok zniknąć z żużlowej mapy Polski. – Wysłaliśmy do wszystkich zawodników pismo z propozycją ugody na poziomie 30 procent kwoty, którą jest im winna spółka GKS S.A. W takiej kwocie chcemy przejąć dług od tej spółki z rozłożeniem na trzy lata. Od zawodników zależy, czy przyjmą nasze propozycje. Jeżeli choć jedna osoba się nie zgodzi, to nie będzie żużla w Gdańsku.

Na razie Wybrzeże osiągnęło porozumienie z Krystianem Pieszczkiem, który dostał wolna rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Jak udało nam się ustalić, zadłużenie wobec zawodnika wynosiło 480 tysięcy złotych. Klub może mieć jednak problem, ponieważ na ugodę nie chce pójść dwóch zawodników, którzy w zeszłym sezonie startowali w barwach gdańskiej drużyny.

Stowarzyszenie, które ma wystartować w drugiej lidze, przejmie 600 tysięcy złotych długu, które wygenerowała spółka GKS S.A. Ta kwota ma być rozłożona na trzy lata spłat, co w tym przypadku daje obciążenie budżetu na poziomie 200 tysięcy złotych na sezon. Według Tadeusza Zdunka w przyszłym sezonie Stowarzyszenie potrzebowałoby miliona złotych, aby bezpiecznie dokończyć sezon. – Budżet na takim poziomie, w drugiej lidze pozwoliłby nam na spokojną walkę w play-off. Założyliśmy, że w drugiej lidze będziemy mieli bardzo małe wpływy z biletów, które będą oscylować w granicach 150 tysięcy złotych. Jeżeli miasto Gdańsk włączyłoby się z jakąkolwiek pomocą, to na koniec sezonu zostałyby nam jeszcze oszczędności, planuje prezes stowarzyszenia.

Zadłużenie klubu, to nie tylko zobowiązania wobec zawodników. To także długi wobec żużlowej centrali, którą jest PZMOT. – To pokłosie kary, którą dostaliśmy za przekroczenie budżetu w 2013 roku. Kara wynosiła 180 tysięcy złotych. Jak na razie spłacone mamy 100 tysięcy. Mamy też zaległości wobec osób funkcyjnych. Chodzi głównie o trenera Stanisława Chomskiego. W całej tej sytuacji mamy także drugie wyjście. Możemy zrobić rok karencji i wtedy nie musimy spłacać żadnych długów i  z czystym kontem wystartować od drugiej ligi. Ale nie tylko my mamy taką możliwość. Chodzą także słuchy, że jest inna grupa, która chce zorganizować w Gdańsku żużel i są to ludzie, którzy już w gdańskim żużlu działali, zdradza Tadeusz Zdunek.

Jak udało nam się dowiedzieć, liderem drużyny ma być Renat Gafurow. Niewykluczone jest też zatrudnienie Magnusa Zetterstroema. Jeżeli chodzi o stanowiska trenera, klub sonduje możliwość ściągnięcia do Gdańska Grzegorza Dzikowskiego, który ostatnio z zespołem z Ostrowa awansował do pierwszej ligi.

lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj