Większość profesjonalnych sportowców na co dzień trzyma dietę i dba o linię. Kiedy inni zajadają się słodkościami oni muszą liczyć kalorię. Kilogram więcej, kilogram mniej często robi różnicę. W tłusty czwartek mogą sobie jednak pozwolić na nieco więcej niż zwykle. Pudełko lukrowanych przysmaków przyniosła do klubu kapitan PGE Trefla Sopot Izabela Bełcik. – Zjadłam już pyszne faworki i pączka, a po treningu dołożę jeszcze, po faworku i po pączku.
Także siatkarze Lotosu Trefl Gdańsk przyznają, że dziś kalkulator kalorii został wyłączony – Przed treningiem zjadłem jednego pączka. Myślę, że zjem jeszcze jednego. Dziś jest taki dzień, że mogę sobie na to pozwolić. Z tłustych dań uwielbiam pieczone żeberka, ociekające trochę tłuszczykiem, ale niestety nieczęsto mogę je jeść, mówi Piotr Gacek.
Do najszczuplejszych w drużynie należy Mateusz Mika, który stara się dbać o dietę. Dziś jednak miał zamiar „zgrzeszyć”. – Byłem w sklepie, ale niestety pączki się skończyły. W zeszłym roku też nie zjadłem żadnego, ponieważ zapomniałem, że jest tłusty czwartek. Nie podchodzę do tego święta jakoś radykalnie. Na obiad najbardziej lubię zjeść dobre mięso. Mogę zdradzić, że na wyjazdach zawsze jemy suchą pierś z kurczaka z ryżem.
O tłustym czwartku słyszał trener Lotosu Trefl Gdańsk Andrea Anastasi. Włoski szkoleniowiec z Polską związany jest od kilku lat, ale nie że kojarzy nazwy „pączki”. – Nie znam pączków. Może pójdę do sklepu i kupię. Anastasi dodaje, że nie przywiązuje wagi do takich tradycji jak tłusty czwartek. – Nie przepadam za tego rodzaju świętami. W sobotę mamy Walentynki. Nie lubię celebrować tego święta wydawać specjalnie pieniędzy na walentynkowe prezenty. Jeśli chodzi o tłusty czwartek nie jem nic dziwnego. Jest jednak jednak włoska potrawa. To specjalnie przyrządzona wieprzowina. Bardzo ciężkie danie dlatego nie jadam go często.
mh/lus