Lechia Gdańsk bez punktu w starciu z Ruchem Chorzów. Podopieczni Thomasa von Hessena przegrali na wyjeździe 2:3. Biało-zieloni zagrali fatalnie w pierwszej połowie, po której przegrywali 0:3. Lechia na mecz z Ruchem pojechała osłabiona brakiem kluczowego defensora Gersona. Za kartki pauzował Sebastian Mila, a kontuzje leczą Adam Buksa i Lukas Haraslin.
Lechia spotkanie rozpoczęła bardzo ofensywnie. Pierwszą dogodną sytuację biało-zieloni stworzyli już w 40 sekundzie spotkania. Niestety będącego blisko strzelenia bramki Kuświka zablokował obrońca Ruchu. Pierwsze fragmenty należały do gdańszczan, którzy dominowali na boisku przez początkowe dziesięć minut.
Niestety pierwszą dogodną sytuację wykorzystali chorzowianie. Mariusz Stępiński idealnie przymierzył głową i trafił w samo okienko bramki strzeżonej przez Marko Marića. Kolejna akcja Ruchu i kolejna bramka. Tym razem fantastycznym strzałem popisał się Marek Zieńczuk, który zaskoczył gdańskiego bramkarza strzelając nie do obrony. Nikt nie spodziewał się, że po dwóch szybkich ciosach ze strony Ruchu nadejdzie kolejny. Trzy minuty po drugiej bramce Koj ośmieszył gdańskich obrońców i Lechia była na łopatkach.
Po przerwie obraz gry się zmienił. Gospodarze ustawili się defensywnie, co wyraźnie sprawiało problemy ofensywie Lechii. Dopiero w 65. minucie meczu aktywny Michał Mak strzelił bramkę kontaktową po tym jak wykorzystał doskonałe podanie Kuświka. Trzy minuty później Mak strzelił drugą bramkę. Tym razem podawał do niego Łukasik, a były piłkarz PGE GKS Bełchatów z zimną krwią wykończył akcję strzałem ponad bramkarzem gospodarzy.
Lechii zabrakło czasu, aby odrobić straty pomimo, że swoje okazje zmarnowali jeszcze m.in Kuświk i Kovacević. Thomas von Hessen przerwę na reprezentacje będzie musiał spożytkować na poważną rozmowę z defensywą Lechii. Dwa mecze, sześć goli straconych daje do myślenia.